30 grudnia 2014

Ostatnia szansa na modernizację polskiej armii

(fot. Maciej Biedrzycki / FORUM)

Polska jest flankowym krajem NATO, posiadającym interesy za wschodnią granicą i musi w związku z tym dysponować siłą militarną – mówi politolog, dr Łukasz Stach w rozmowie z Mateuszem Ziomberem.


Jeszcze nie dawno temu czołowi polscy politycy zapewniali, że nie grozi nam konflikt zbrojny, nawet o skali regionalnej. Dziś mówi się ciągle o wzmacnianiu bezpieczeństwa Polski, nowych priorytetach rozwojowych polskich sił zbrojnych i poważnych zakupach. Rząd zapewnia, że sytuację kontroluje i wszystko idzie zgodnie z planem.

Wesprzyj nas już teraz!

Polska zaczęła budować politykę obronną z prawdziwego zdarzenia dopiero po dramatycznych wydarzeniach na Ukrainie. Ostatnich dwadzieścia kilka lat na tym polu zostało w dużej mierze zmarnowane – pomijając kilka programów modernizacji sprzętu, a także struktury armii. Poza tymi wyjątkami prowadzoną dotąd politykę można scharakteryzować zgryźliwym powiedzeniem, że „Unia Europejska da nam pieniądze, NATO obroni, a w razie czego Amerykanie przyślą marines”.

 

Szumnie obchodzone „25 lat wolności” było polityczną drzemką?

Główny problem dotyczył większości polskich elit politycznych, które nie przykładały wagi do kwestii „twardego” bezpieczeństwa. Żyliśmy w złudzeniu, że jedynym zagrożeniem stały się ataki terrorystyczne i klęski żywiołowe, a kwestie bezpieczeństwa militarnego przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Uważano, że skoro jesteśmy w Unii Europejskiej i w NATO, to historia się skończyła. Tymczasem wydarzenia na Ukrainie pokazały, że Polska leży w strefie, w której zawsze będzie niespokojnie – w tym miejscu Europy ścierają się wpływy potęg. Takie tarcia zawsze powodują iskry, które czasami skutkują pożarem i na taką okoliczność trzeba być dobrze przygotowanym.

 

Zawiniła także realizowana wizja polskiego bezpieczeństwa i budowa armii ekspedycyjnej – polskie siły zbrojne podporządkowane zostały w dużej mierze potrzebom polityki zagranicznej, m.in. Stanów Zjednoczonych. Zapomniano o tym, że polska armia ma służyć przede wszystkim do obrony terytorium Rzeczpospolitej –  a nie tylko zaangażowaniu w zagraniczne, międzynarodowe misje pokojowe. A w obecnej chwili polska armia nie jest w stanie obronić terytorium Polski.

 

Ukrainie, choć posiada siły lądowe liczące ok. 40 tysięcy żołnierzy, w chwili kryzysu udało się szybko postawić w stan gotowości jedynie 6 tysięcy. Jeszcze w 2009 roku w polskim wojsku na jednego oficera przypadało statystycznie 1,23 szeregowych.

Należy nie tylko zastanawiać się nad zakupami nowego sprzętu, ale i nad stworzeniem sił, które przez co najmniej trzy tygodnie będą mogły skutecznie stawiać opór potencjalnemu agresorowi. Pamiętajmy o tym, że oficerowie NATO sami podkreślają, że realna pomoc wojskowa (znaczące siły lądowe, a nie tylko wsparcie sił powietrznych i jednostek aeromobilnych) dla Polski może nadejść najwcześniej po trzech tygodniach trwania konfliktu, a część źródeł wskazuje na jeszcze późniejsze terminy. Należy podnieść zdolności obronne armii, niekoniecznie zwiększając stan armii zawodowej, co jest po prostu drogie. Warto rozwijać system obrony terytorialnej.

 

Wszystkie programy modernizacyjne mają to do siebie, że są bardzo kosztowne. Można je było realizować na przestrzeni 20 lat. To okres, w którym powstać mogły systemy obrony terytorialnej, przeciwlotniczej i przeciwrakietowej oraz przeprowadzić modernizację części lotnictwa i marynarki wojennej. Na skutek błędnej filozofii bezpieczeństwa musimy realizować te działania równocześnie.

 

Dodatkowo, nawet zrealizowane programy mają swoje słabości. Sukces wdrożenia F-16 przesłania fakt, że samolotów tych jest zbyt mało, a ich bazy znajdują się w zasięgu rosyjskich rakiet „Iskander”. Polska posiada 48 samolotów F-16, tymczasem minimalna liczba maszyn wielozadaniowych, które mogłyby bronić polskiego nieba wynosi około 150, przy założeniu, że część z nich zostanie wykorzystana do zwalczania celów naziemnych. F-16 mają mnóstwo zadań do wykonania, a jest ich po prostu zbyt mało. Do tego brak obrony przeciwrakietowej grozi zniszczeniem ich baz i obezwładnieniem tego najnowocześniejszego sprzętu naszych sił zbrojnych. Najtrudniejsza sytuacja panuje w obronie przeciwlotniczej i przeciwrakietowej oraz w marynarce wojennej. Brak modernizacji może skutkować ich atrofią.

 

Reorientacja polskiej polityki obronnej nie polega na działaniach pozornych? Politycy mówią o „konieczności”, eksperci wskazują na rozwiązania, urzędnicy przygotowują plany… a zmian nie widać.

Faktycznie, mamy do czynienia z pojawianiem się nowych programów, nowych dokumentów. Pojawia się pytanie o ich konsekwencje. Dużą słabością naszego państwa jest to, że wyznacza się pewien cel, wiele mówi o pieniądzach, zaangażowaniu i współpracy, ale potem pojawiają się inne wyzwania i inne cele. Wystarczy spojrzeć na to, co stało się ze Strategią 2030, swego czasu promowaną przez ministra Boniego. Choć zawierała wiele trafnych diagnoz, została zupełnie zapomniana.

 

Obecnie obserwujemy okres wzmożonego zainteresowania sprawami bezpieczeństwa, wygenerowanego przez konflikt na Ukrainie. Kiedy konflikt ten wygaśnie, zainteresowanie minie i te programy mogą zostać okrojone. Pieniądze – a w przypadku modernizacji armii mowa o dużych środkach – zostaną przeznaczone na inne cele, chociażby na łatanie systemu emerytalnego albo opieki zdrowotnej. Wiele zależy nie tylko od konsekwencji w planowaniu, ale i od konsensusu między głównymi siłami politycznymi w kwestii bezpieczeństwa narodowego. Można różnić się do szczegółów, powinna panować jednak zgoda co do głównych linii rozwoju wojska – a z tym może być problem.

 

To ostatni moment dla ratowania polskiej obronności?

Polityka obronna ma to do siebie, że zaniedbania mszczą się z opóźnieniem: za kilka, kilkanaście lat, kiedy pojawia się niespodziewany kryzys. Obecnie jesteśmy nieprzygotowani na poważny kryzys. W obecnej sytuacji gospodarczej i demograficznej to ostatni sygnał do modernizacji polskich sił zbrojnych i budowania formacji mogącej skutecznie obronić kraj. Mamy jeszcze pewne środki, które możemy wydać. W przyszłości sytuacja demograficzna będzie już tak ciężka, że pieniądze te posłużą chociażby ratowaniu systemu emerytalnego. Polityk, który będzie chciał wygrać wybory, nie wytłumaczy wyborcom, że muszą zaakceptować obniżkę świadczeń emerytalnych w imię budowy obronności.

 

Tymczasem, jak już wspomniano, zaniedbania w zakresie obrony przeciwrakietowej i marynarki wojennej, a także kilku innych segmentów polskiego bezpieczeństwa są na tyle poważne, że dalsze przeciąganie reform grozi kompletną zapaścią. Później tego nie zrobimy wcale, bądź koszty tych projektów będą o wiele większe.

Podobną „filozofię” bezpieczeństwa prezentują Czesi.

Należy pamiętać, że potencjał krajów regionu nie jest szczególnie duży, a Polska jest traktowana przez sąsiadów jako duży kraj. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, porównując się do Niemiec i Rosji. Węgry, Czechy czy Słowacja to państwa prezentujące zupełnie inną strategie bezpieczeństwa. Czesi nie graniczą bezpośrednio z Rosją, są bardziej zorientowani na Zachód Europy niż my, i prawdopodobnie to określa ich politykę. Tymczasem Polska jest flankowym krajem NATO, posiadającym interesy za wschodnią granicą i musi w związku z tym dysponować siłą militarną.

 

Polska może być ważnym graczem w regionie?

Często słyszy się, że jesteśmy krajem znaczącym w Unii Europejskiej. W przypadku państwa, które nie dysponuje większym potencjałem gospodarczym oraz siłą militarną, takie zapewnienia pozostają pustymi frazesami. Jeżeli faktycznie chcemy odgrywać jakąś rolę w europejskiej polityce, jeśli chcemy być postrzegani jako realny partner – musimy dokonać modernizacji sił zbrojnych. Od kwestii bezpieczeństwa nigdy nie uciekniemy. Nasi wschodni sąsiedzi mogą dziś prowadzić politykę przyjazną wobec Polski, jutro mogą być nam nieprzyjaźni. Sytuacja geopolityczna może się zmienić, nasza historia pokazuje nam dobitnie, że powinniśmy być na to przygotowani. Modernizacja własnych sił zbrojnych to nie tylko wydatki ponoszone przez podatnika, to także szansa na modernizację przemysłu obronnego, który został poważnie zaniedbany, to również szansa na skok technologiczny. Siły zbrojne generują nowe technologie, miejsca pracy dla inżynierów i techników. To szansa na zrobienie dobrego interesu, ale żeby tak było, potrzebny jest nowoczesny przemysł i odpowiednie zaplecze naukowo-badawcze. A z tym mamy poważne problemy.

 

 

Dziękuję za rozmowę!


Rozmawiał Mateusz Ziomber.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie