11 października 2020

Ostatnia szansa na kontrrewolucję we Francji? Obywatelski protest przeciwko aborcji i in vitro

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com (StockSnap))

Pandemia koronawirusa spowodowała, że zamiast wielkiej manifestacji w Paryżu, ruchy pro life wybrały organizację wielu lokalnych demonstracji. W ten weekend odbyło się w całej Francji około 60 takich wydarzeń.

 

Zaplanowane od wielu tygodni protesty przeciw ustawie o rozszerzeniu in vitro (PMA) dla kobiet samotnych i par lesbijskich, rozszerzyły się także o temat aborcji. W ostatnim tygodniu parlament przegłosował bowiem rozszerzenie „legalnej” aborcji z 12. do 14. tygodni i dał zielone światło zniesieniu dla lekarzy ginekologów i położnych klauzuli sumienia, czyli prawa do odmowy zabijania nienarodzonych dzieci. Te ostatnie mają zyskać „uprawnienia” do  przeprowadzania samodzielnie „łatwiejszych aborcji chirurgicznych” do 10 tygodnia ciąży.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Do manifestacji w weekend 10 i 11 października wezwało około dwudziestu stowarzyszeń pro life, które utworzyło „kolektyw Marchons Enfants”. Podstawowym żądaniem 60 manifestacji było wycofania tzw. ustawy bioetycznej, która odbiera m.in. dzieciom prawo do posiadania ojca i demoluje instytucję rodziny. Ustawa bioetyczna przeszła tego lata drugie czytanie w Zgromadzeniu Narodowym, ale czeka ją jeszcze drugie czytanie w Senacie, gdzie teoretycznie prawica ma większość.

 

Uczestnicy demonstracji założyli maski z napisami „nie dla PMA i GPA” (wykorzystanie tzw. „matek zastępczych” – surogatek do rodzenia dzieci parom homoseksualnym). Były też napisy o tym, że PMA oznacza dzieci bez ojców.

 

W Paryżu przeciwnicy ustawy zebrali się m.in. na placu Vendome.  W regionie paryskim podobne wiece odbywały się m.in. w Wersalu, Nanterre czy nawet Bondy. Ze względów „sanitarnych” liczebność manifestacji w Paryżu i innych miastach nie przekraczała od 1000 do 5000 osób.

 

W Le Mans prefekt departamentu Sarthe odwołał manifestację powołując się na koronawirusa i możliwość konfrontacji obrońców życia ze stowarzyszeniami LGTB, które ogłosiły kontr-demonstracje. Podobne „dzikie” kontr-pikiety środowisko LGTB zapowiadało w Nantes, Rennes czy Tuluzie. Organizatorzy tych nielegalnych wystąpień pisali o „zagłuszeniu głosu reakcji”. Za takimi wystąpieniami stała m.in. lewacka Liga Praw Człowieka, stowarzyszenia LGTB i feministki.

 

Pandemia z jednej strony utrudnia protesty, a z drugiej przyspiesza pewne działania polityków, którzy np. powołują się na to, że „kryzys sanitarny” utrudnia dostęp do aborcji. Warto przypomnieć, że we Francji szykują się także zmiany dotyczące możliwości wykonywania medycznego przerywania ciąży (IMG) z powodu… stresu psychospołecznego do końca ciąży. Taki pomysł podrzucono do prac legislacyjnych latem.

 

Protestowano nie tylko na ulicach. Związek lekarzy we Francji w sobotę 10 października ostro skrytykował propozycję zniesienia „klauzuli sumienia”.  Ich zdaniem „ani zniesienie klauzuli sumienia, ani wydłużenie ustawowych terminów dostępu do aborcji z 12 do 14 tygodni nie jest odpowiedzią na trudności, które i obecnie pojawiają się w dostępie do aborcji”.

 

Z poparciem ustawy nie spieszy się także rządowi, dla którego jest to otwarciem nowego frontu walki ideologicznej. Jednak deputowani pro-prezydenckiej partii ochoczo zmiany zaproponowane przez lewicę w parlamencie poparli.

 

Warto przy tym zwrócić uwagę na przesunięcie akcentów w dyskusji. Nawet politycy prawicy dość rzadko sięgają już po argument obrony życia od poczęcia. Dyskusje polityczne skupiały się nad „poprawianiem” tzw. ustawy Veil, która w latach 70. zalegalizowała aborcje. Lewica chce a „ulepszać”, centroprawica, jak na przykład Jean-Christophe Lagarde (UDI), czy Jean-Louis Bourlanges (Modem) uważają, że poprawki zachwieją consensusem i „równowagą” ustawy Simone Veil. Marine Le Pen ze Zjednoczenia Narodowego powołuje się na podobne argumenty. Krytykuje,  ze to nie „postęp”, ale „czysto ideologiczny dryf”. Posłowie prawicy i centrum krytykowali za to mocniej pomysł znoszenia „klauzuli sumienia”.

 

Warto odnotować tu głos byłej szefowej francuskich chadeków, pani Christine Boutin napisała na Twitterze, że znoszenia prawa lekarzy do domowy aborcji to… nazizm. Inni odwoływali się raczej do „praktycznych” argumentów, choćby o tym, że w 14 tygodniu dziecko w łonie matki jest już dość duże, ma uformowany szkielet, więc aborcja jest… trudniejsza i bardziej naraża kobiety na powikłania.

 

Ciekawym argumentem było wykluczanie z debaty mężczyzn. Poseł Partii Republikanie (LR) Julien Aubert musiał nawet przypomnieć koleżankom-feministkom, że nie można wykluczać z debaty w imię „postępu społecznego” męskich deputowanych, bo przecież nie ma zasady, że „mężczyźni tworzą prawa dla mężczyzn, a kobiety dla kobiet!”.

 

O ile w Zgromadzeniu Narodowym Francji widać wycofanie „czerwonej linii” oporu n nowe pozycje obronne, gdzie nie walczy się już o uznanie prawa do życia od momentu poczęcia, to ulica francuska pokazuje, że w kraju tym nie brakuje bardziej zdeterminowanych obrońców życia, którzy potrafią zaprotestować nawet w obliczu pandemii.

 

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 803 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram