W związku z trudnościami w przeprowadzeniu reformy emerytalnej, której sprzeciwiają się związkowcy oraz opozycja, premier Francji Edouard Philippe zapowiedział, że plan zostanie zrealizowany na drodze dekretów. Parlamentarzyści ocenili tę zapowiedź jako wprowadzenie „opcji atomowej”.
Debata nad rządowym projektem zmian w emeryturach odbywała się w Zgromadzeniu Narodowym w sobotę. Dyskutowano nad wprowadzaniem uniwersalnego systemu punktów do planów emerytalnych poszczególnych grup zawodowych, m.in. pracowników transportu publicznego. Takie zmiany są mocno krytykowane przez opozycję. Dość dodać, że do rządowego projektu zgłoszono 40 tys. poprawek.
Wesprzyj nas już teraz!
Zwolennicy prezydenta Emmanuela Macrona nazwali takie działanie „cyniczną sztuczką mającą na celu powstrzymanie przejścia ustawy emerytalnej przez parlament”. W końcu premier Philippe oświadczył, że zgodnie z zapisami francuskiej konstytucji, po uzyskaniu upoważnienia rady ministrów, „rząd weźmie odpowiedzialność za reformę”. Taka droga oznacza przyjęcie reformy w pierwszym czytaniu bez głosowania w parlamencie.
Oświadczenie wywołało burzę, a ugrupowania opozycyjne już zasygnalizowały złożenie wniosku o wotum nieufności dla rządu (jednak nie ma on szans na przyjęcie). Marine Le Pen określiła decyzję premiera mianem „zamachu stanu”. Jak zasugerowała, władze chcą wykorzystać niepokoje związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa i dokonać przewrotu, odmawiając referendum w sprawie reformy.
Jeśli rząd sięgnie po art. 49 ust. 3 konstytucji, będzie to drugi taki przypadek w trakcie prezydentury Macrona. Taką ścieżką wprowadzona została już wcześniej reforma rynku.
Źródło: interia.pl
MA