10 października 2020

Opanowani przez „koronasceptyków”. Kto naprawdę jest winny pandemii?

(Fotograf: Aleksiej Witwicki, Archiwum: Forum)

Mamy kolejne obostrzenie: godziny dla seniorów w sklepach. Rygor, który nie zdał egzaminu kilka miesięcy temu, znowu powraca. To najlepszy dowód na to, że rząd błądzi jak dziecko we mgle i wypowiada bezmyślnie zaklęcia, które klepał także wtedy, gdy pandemia zawitała do Polski.

 

Kolejne wypowiedzi przedstawicieli rządu zapowiadające walkę o utrzymanie w ryzach zachorowań na COVID-19 śledzę, nie ukrywam, z zażenowaniem. Przypominam sobie długie tygodnie, gdy wielu z nas pozostawało zamkniętych z domu, wychodząc jedynie na większe zakupy. Zmęczeni z radością witaliśmy „otwarcia” poszczególnych sektorów gospodarki oraz przywracanie bezprawnie zabranych swobód obywatelskich. Przekonywano nas wtedy, że cały ten trud nie idzie na marne, że służba zdrowia musi się przygotować na wzrost zachorowań, że szczyt przed nami i jeśli chcemy w miarę normalnie funkcjonować w najbliższych miesiącach, musimy przystać na cały ten koronarygor. I co? I nic.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pamiętny lockdown okazuje się dzisiaj kompletnie bezsensownym aktem podporządkowania szalonym pomysłom ówczesnego ministra zdrowia. Okazuje się bowiem, że stan służby zdrowia nie poprawił się, a rząd nie wypracował żadnej strategii walki z pandemią. Jest dokładnie tak, jak było: cały ciężar zmagań z COVID-19 musi nadal ponosi społeczeństwo. Najpierw noszenie maseczek i dystans społeczny, teraz godziny dla seniorów, a niebawem ograniczenia liczby osób w świątyniach – już apelują o to niektóre „katolickie” media – czy kupujących w sklepach. A później? Pozamykane szkoły oraz galerie handlowe, na dokładkę zaś otaśmowane place zabaw i parki, żeby przypadkiem nikomu nie przyszło do głowy, by się tam spotykać i zakażać innych. Znacie to państwo? Bo ja tak. I nie widzę żadnej różnicy między rygorem nakładanym na nas wtedy – a „wtedy” to miało być tylko po to, żeby owo „wtedy” nie wydarzyło się już nigdy – a teraz. Droga jest dokładnie ta sama. Ten sam początek, ta sama atmosfera, ten sam tembr głosu premiera, silącego się w swoim merytokratycznym stylu na ton empatii. Słowem: powtórki z rozrywki nadszedł czas.

 

A zatem już wiemy, że to my kolejny raz poniesiemy skutki pierwszej, drugiej czy dziesiątej fali pandemii. A jednak postawię tutaj jedno zasadnicze pytanie: co zrobił rząd w trakcie poprzedniego lockdownu – wszak drugi zbliża się wielkimi krokami – by przygotować nas na jesienny wzrost zachorowań? Odpowiedź jest jedna: kupiliśmy respiratory. Brawo! Tyle, że to nie respiratory są największym problemem, ale niedrożność szpitali, brak personelu – zdrowych i zdolnych do pracy wysyła się na kwarantanny bo ktoś tam, gdzieś tam miał kontakt z zakażonym – a wreszcie niewystarczająca ilość testów stanowią realną bolączkę w starciu z COVID-19. Wygląda na to, że premier Mateusz Morawicki i cały resort zdrowia przespali w najlepsze czas lockdownu oraz okres kilku następujących po nim spokojniejszych miesięcy. Zapewne dlatego, że „ten wirus nie był już taki groźny i nie trzeba się go było bać”.

 

Tak szybko jak dowiedzieliśmy się, że wszyscy Polacy będą ponosić konsekwencje z powodu zaniedbań rządu, tak prędko uświadomiono namteż, kto jest winien temu, że zachorowania wzrosły do kilku tysięcy dziennie. To oczywiście słynni, wykreowani przez władzę „koronasceptycy” , „denialiści” oraz „koronanegacjoniści”. Jak wiadomo, jest ich w Polsce cała masa, w dodatku połączyli siły z niebezpieczną i liczoną w miliony grupą płaskoziemców, którzy już wcześniej zawarli tajne porozumienie z antyszczepionkowcami. Słowem: „wielki spisek” na życie Polaków został zawiązany i to właśnie ci spiskowcy – o czym przekonują nie tylko przedstawiciele rządu, ale także liczni dziennikarze od Janusza Schwertnera poprzez Beatę Lubecką, Roberta Mazurka i Tomasza Sakiewicza – winni są temu, co dzieje się obecnie. To przez nich grozi nam zamknięcie gospodarki, a my wszyscy będziemy przymierać głodem. Nie, nie, drodzy państwo, to nie jest wina rządu, ale części krnąbrnych Polaków, o czym możemy coraz częściej usłyszeć z ust przedstawicieli władzy czy niektórych publicystów, oskarżających wszystkich dookoła o głupotę i naiwność.Tych samych Polaków, dodajmy, którzy karnie przecież dawali się zamknąć w domach w marcu i kwietniu, a w dzień po wprowadzeniu nielegalnego nakazu noszenia maseczek – równie karnie je założyli.

 

Jeśli trzymać się retoryki rządu oraz części mediów, to nie władza miała nas przygotować na jesienny kryzys zdrowotny – czy faktycznie jego skala jest tak poważna, jak przekonują nas liczne media, to inna sprawa – ale w gruncie rzeczy sami mieliśmy się po prostu na to przygotować. A że nie chcieliśmy, jeździliśmy na wakacje, spotykaliśmy się z bliskimi, robiliśmy zakupy czyli po prostu: zaczęliśmy normalnie funkcjonować, to teraz cierp cało jakeś chciało. Ratunku bowiem znikąd. To oczywiście ironia, ale ilu jest takich, którzy wierzą w to mocniej niż w cokolwiek w świecie?

 

Tomasz Figura

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie