31 grudnia 2018

„Okno życia” i opieka nad dziećmi w średniowiecznym Krakowie

(fot. Warburg [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0) or GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html)], from Wikimedia Commons)

Pierwsze „okna życia”, choć przez wielu uważane za wynalazek XX-wieczny, powstawały już w XII w. we Francji. Ich założycielem był bł. Gwidon, który w 1175 r. wybudował szpital pod wezwaniem Ducha Świętego w rodzinnym Montpellier. Schronienie i opiekę znajdowały w nim porzucone dzieci oraz pozbawione wsparcia kobiety oczekujące potomstwa. Pochodzący z książęcego rodu Gwidon zdawał sobie sprawę z trudnego położenia osób zepchniętych na margines społeczny.

 

Założyciel

Wesprzyj nas już teraz!

Gwidon z Montpellier zgromadził wokół siebie mężczyzn i kobiety, którzy podobnie jak on poświęcili się służbie potrzebującym dzieciom. Swoje dzieło założyciel oddał pod opiekę Ducha Świętego – Pocieszyciela ubogich, do którego żywił szczególny kult. Zakon Ducha Świętego został zatwierdzony przez papieża Innocentego III w 1198 r. Godłem ustanowiono podwójny krzyż, symbolizujący Trójcę Świętą, o 12 rozgałęzieniach – nawiązujących do owoców Ducha Świętego. Nad krzyżem bardzo często umieszczano gołębicę, wyobrażanie Parakleta.

 

Według legendy, papież Innocenty III miał powtarzający się koszmar, w którym rybacy wyciągali z Tybru, zamiast ryb, ciała zabitych noworodków. Chcąc pomóc w ratowaniu niechcianych dzieci, oddał, znajdujący się w nad Tybrem, szpital we władanie Zakonu Ducha Świętego (1204 r.). Pierwotnie szpital nosił wezwanie Matki Bożej Skalnej, Sancta Maria de Saxia, stąd zaczęto szpitalników nazywać duchakami de Saxia. Ogromne zapotrzebowanie społeczne oraz pomoc finansowa ze strony zamożnych osób doprowadziły do powstania kolejnych placówek duchackich w Europie.

 

Kraków

W relacji kronikarza Jana Długosza odnajdujemy zapis informujący nas, iż duchacy przybyli do podkrakowskiego Prądnika w 1220 r., na zaproszenie biskupa Iwona Odrowąża, który ufundował dla nich szpital. 24 lata później kolejny krakowski hierarcha, biskup Prandota, przeniósł duchaków do Krakowa. Oddał im szpital oraz kościół św. Krzyża wraz z należnymi mu dochodami z probostwa. Bardzo szybko na pobliskim placu powstały zabudowania klasztorne oraz kościół pod wezwaniem Ducha Świętego. Umieszczono w nim skarbonkę, do której zbierane były datki na pomoc dzieciom i chorym.

 

Cel

W każdym nowo założonym szpitalu znajdowało się tzw. „koło”, w którym o dowolnej porze dnia i nocy matki mogły pozostawiać swoje dzieci. Zaalarmowane sygnałem kołatki siostry zabierały niemowlę. Osoby porzucające pociechy pozostawały anonimowe, nikt nie miał prawa ich śledzić, czy oddawać pod sąd. Kobiety, które z różnych względów nie miały możliwości wychowywać swoich dzieci, a chciały mieć z nimi kontakt, mogły przychodzić do szpitala i pomagać jako mamki.

 

Zapotrzebowanie na karmiące niewiasty było bardzo duże ze względu na szybko rosnącą liczbę niemowląt w szpitalu. Troską otaczano wszystkie dzieci: zarówno zdrowe, jak i chore. Zatrudniano muzyków, którzy karmionym niemowlętom przygrywali na instrumentach. Zgodnie z ówczesnym przekonaniem muzyka była bardzo potrzebna w czasie spożywania pokarmu, ponieważ ułatwiała jego wchłanianie.

 

Prócz opieki nad dziećmi, zgodnie z poleceniami bł. Gwidona, należało pochylić się nad osobami ubogimi i chorymi. Nikt potrzebujący nie mógł odejść od duchaków bez pomocy, ponieważ Gwidon nakazał wszystkim ludziom okazywać miłość, bez względu na ich przeszłość i status społeczny. Polecił, by bracia chodzili po ulicach miast oraz okolicznych wioskach i podnosili osoby cierpiące, tych, którzy nie mogli sami bądź wstydzili się prosić o pomoc. W szpitalu byli dwa razy w tygodniu myci, często wymieniano im pościel. W opiece nad chorymi pomagali zakonnikom świeccy, odpowiednio wynagradzani za swoją pracę. W szpitalu leczono ciała oraz troszczono się o odpowiedni rozwój duchowy pacjentów. Chorych należało wyspowiadać oraz umożliwić im przyjęcie Najświętszego Sakramentu.

 

Szansa

Dziecko pochodzące z nieprawego łoża, będące podrzutkiem, skazane było na społeczny niebyt. Chcąc temu zaradzić, zakon swoją opieką otoczył również dorastających wychowanków. Dzieciom stworzono namiastkę domu, dając im możliwość powolnego przystosowania się do samodzielnego funkcjonowania. Dziewczęta mogły pozostać w szpitalu w charakterze pomocy, wstąpić do klasztoru lub wyjść za mąż. W przypadku zamążpójścia duchacy zapewniali im skromny posag. Chłopcy natomiast mieli możliwość kształcenia się.

W wieku 7 lat zaczynali edukację w szkole klasztornej, z czasem studiowali na Akademii Krakowskiej, nie uiszczając przy tym opłat. Drzwi do normalnego świata otwierały się przed nimi na oścież.

 

Kasata

Kościół Świętego Ducha w Krakowie został decyzją prymasa Michała Poniatowskiego zmieniony w XVIII w. na magazyn. Dzieci z duchackiej placówki przeniesiono do Szpitala Św. Łazarza. Wpływ na to miała kasata męskiej gałęzi duchaków w 1783 r. Grożący zawaleniem zespół poduchackich zabudowań przejęło w XIX w. miasto. W końcu stulecia Rada Miejska podjęła decyzję o wyburzeniu historycznych budynków i stworzeniu w ich miejscu teatru. Jan Matejko prosił, by pozostawiono choć kościół Świętego Ducha, w którym chciał urządzić swoją pracownię. Mistrz doceniał historyczną rolę duchaków w rozwoju krakowskiego szpitalnictwa i opiece nad sierotami. Na nic jednak zdały się jego prośby i protesty. Kompleks zabudowań, z wyjątkiem kościoła św. Krzyża, zniknął z mapy miast. Wobec powyższych działań, urażony Jan Matejko zrzekł się honorowego obywatelstwa miasta Krakowa.

 

W średniowiecznej Polsce rozwiązania stosowane przez Zakon Ducha Świętego były nowatorskie. Przyjmowano porzucone dzieci, ratując je tym samym od śmierci. Opiekowano się nimi, tworząc coś w rodzaju rodziny zastępczej. Pozbawione dachu nad głową ciężarne kobiety znajdowały schronienie w duchackich instytucjach, funkcjonujących na kształt dzisiejszych domów samotnej matki.

 

Mimo bezdyskusyjnej pomocy, która była i nadal jest udzielana nowonarodzonym dzieciom w „oknach życia”, nie brakuje głosów krytycznych lub nawet zupełnie negujących prowadzoną przez zgromadzenia zakonne działalność. Dlaczego? Podnosi się bowiem kwestię tożsamości człowieka, zapominając przy tym o jego fundamentalnym prawie: prawie do życia.

 

Karolina Rybska

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie