2 września 2019

Ojcowie Kościoła – światło doktryny katolickiej

Gilbert Keith Chesterton pisał w „Ortodoksji”, że „człowiek utrzymujący stały kontakt z czymś co uznaje za żyjący Kościół jest człowiekiem zawsze oczekującym spotkania z Platonem i Szekspirem przy jutrzejszym śniadaniu”. W innym miejscu i kontekście twierdził, że wszystkie właściwie debaty toczące się obecnie na tematy społeczne miały już dawno miejsce na łonie Kościoła katolickiego. Te dwa spostrzeżenia w pełni można odnieść do wciąż żywego, choć coraz bardziej zapomnianego przez wiernych dorobku Ojców Kościoła.

 

Faktycznie, mało jest kwestii których nie poruszaliby w swoich dziełach najwybitniejsi autorzy chrześcijańscy. Niektóre z nich są szczególnie aktualne dla dzisiejszego odbiorcy. I tak na przykład nawet bardzo krytycznie spoglądający na Kościół Johan Huizinga zauważa w „Jesieni średniowiecza”, że papież Grzegorz Wielki był za niektórymi autorami starożytnymi głosicielem naturalnej równości wszystkich ludzi – „Omnes namque homines natura aequales sumus”. Klemens Aleksandryjski, wybitny znawca filozofii greckiej, w ósmej księdze „Kobierców” („Stromata” lub „Stromateis”) prezentuje zalążki nauki o przyczynowości, zagubione w wirze historii między wielkością Arystotelesa i św. Tomasza. Św. Augustyn w jedenastej księdze „Wyznań”, w traktacie De vera religione, w niedokończonym komentarzu do Księgi Rodzaju, a przede wszystkim w Państwie Bożym, prezentuje koncepcję czasu i wieczności po dziś dzień atrakcyjną dla kosmologów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dla coraz większej liczby ludzi odczuwających dziś taedium vitae, znudzonych czy znajdujących się w podobnych stanach wartościowe okażą się przemyślenia innego z Doktorów, Jana Kasjana, który przeniósł na łono Kościoła Zachodniego naukę zawartą w pismach Ewagriusza z Pontu potępionych skądinąd przez drugi Sobór Konstantynopolitański w 553 roku za zbytnie przywiązanie do myśli Orygenesa. Myśli Ewagriusza o ośmiu złych duchach stały się jednak podłożem późniejszej doktryny siedmiu grzechów głównych (warto dodać, że Jan Kasjan był niejako kodyfikatorem duchowości monastycznej, a wśród wielu świętych wzorował się na nim przy tworzeniu swojej Reguły Benedykt z Nursji). Najtrudniejszym złym duchem do pokonania jest pustka duchowa o której mówi Ewagriusz, a za nim Jan Kasjan – demon acedii, zwany także demonem południa zaciemniającym umysł i dotykającym całej duszy. Powoduje brak zadowolenia z życia i chęć szybkiej zmiany jego zewnętrznych okoliczności, mamiąc przy tym osiągnięciem szczęścia, którego jednak na tej drodze nie sposób osiągnąć. Lekarstwem jest sumienne wykonywanie obowiązków wedle wyznaczonej sobie miary i autoograniczenie życiowych oczekiwań oraz cierpliwe obserwowanie siebie, a to, jak we wszystkich innych sprawach, powinno zaczynać się od modlitwy o rozeznanie.  „Siedź w celi!” – powiadają Ojcowie do osób poddanych acedii, dotkniętych pokusą zmian. Nic dziwnego, że Ewagriusz i Jan Kasjan są czytani przez współczesnych psychologów i psychoterapeutów.

 

Wszystkie te podane przykładowo tematy, jak i tysiące innych, są jednak wtórne wobec głównego celu pisarstwa Ojców Kościoła. Daje tu o sobie znać stara prawda, że Kościół buduje cywilizację niejako mimochodem i „przez przypadek”, skupiając się na czymś zupełnie innym – na szerzeniu Ewangelii. Ks. Franciszek Drączkowski pisze: „Fakt powszechności kerygmatu i jego uniwersalnego skierowania do wszystkich ludów i wszystkich narodów całej ziemi, był zgodnie przez wszystkich Ojców Kościoła aprobowany i uznawany, i – co za tym idzie – realizowany w praktyce ewangelizacyjnej” („Sakramentologia”, Pelplin 2014, s. 101-102). I dalej, odnosząc się do źródłosłowu terminu „Ojcowie”: „W starożytnym Kościele dość powszechne było utożsamianie nauczania wiary z ojcostwem duchowym” („Patrologia”, Pelplin 2012, s. 12). Podstawowym uzasadnieniem biblijnym nazwy jest pierwszy list do Koryntian, w którym św. Paweł pisze: „Choćbyście mieli bowiem dziesiątki tysięcy wychowawców w Chrystusie, nie macie wielu ojców; ja to właśnie przez Ewangelię zrodziłem was w Chrystusie Jezusie” (1 Kor 4,15). Niewielu jest także Ojców Kościoła, stanowiących tylko niewielką część apologetów i pisarzy chrześcijańskich. Decydujące dla ich wyodrębnienia są cztery kryteria: 1) prawowierność nauki (doctrina orthodoxa); 2) świętość życia (sanctitas vitae); 3) starożytność (antiquitas) 4) aprobata Kościoła (approbatio Ecclesiae).

 

Problematyczna w patrystyce jest zwłaszcza trzecia przesłanka – dlaczego bowiem wcześniejsze urodzenie (w praktyce przed końcem VIII wieku po Chr.) ma być decydujące w uznaniu danej osoby za Ojca, natomiast po tym okresie można otrzymać „co najwyżej” tytuł Doktora Kościoła? Potrzebne jest teologiczne iunctim między ostatnim choćby z Ojców a czasami apostolskimi – Joseph Ratzinger zdaje się upatrywać go w tym, że wszyscy byli teologami niepodzielonego jeszcze Kościoła. Jan Paweł II w liście apostolskim Patres Ecclesiae, napisanym na 1600. rocznicę śmierci św. Bazylego Wielkiego objaśnia to jeszcze dokładniej: „Kościół jeszcze dziś żyje życiem zaczerpniętym od swych Ojców i na podwalinach położonych przez pierwszych budowniczych dziś jeszcze jest budowany wśród przeciwności towarzyszących jego wędrówce i jego codziennemu wysiłkowi. Tak więc byli oni i pozostaną na zawsze Ojcami, sami bowiem są jakby stałą konstrukcją Kościoła i poprzez wszystkie wieki pełnią dla Kościoła wierną służbę. Stąd też każde następne głoszenie Ewangelii i nauczanie, jeśli chce być autentyczne, musi być uzgodnione z ich nauczaniem, każdy charyzmat i każdy urząd musi czerpać z żywego źródła ich ojcostwa, każdy nowy kamień dołożony do świętej budowli, która stale rośnie i poszerza się, musi mieścić się w ramach podwalin położonych przez nich i z podwalinami tymi musi być zespolony”.

 

Brzmi to bardzo podobnie do encykliki Aeterni Patris Leona XIII z 1879 roku, która ex officio ustanawia naukę św. Tomasza jako klucz do zrozumienia teologii katolickiej. Po litanii Ojców Kościoła i ich dokonań (nie pomijającej nawet Orygenesa w taktownych słowach „wprawdzie te dzieła nie są całkowicie wolne od błędów, jak wiadomo przynajmniej obecnie, to jednak zawierają ogromną siłę myśli, które wzbogacają naturalne prawdy tak co do liczby, jak i ich niezłomności”), Leon XIII wymienia zasługi św. Tomasza, wśród których prominentne miejsce zajmuje fakt, że „zebrał on, jak rozproszone części jakiegoś ciała, teorie Ojców Kościoła w jedną całość, usystematyzował w godnym podziwu porządku i tak znakomicie dopracował, że zdobył tym sobie, zasłużenie i sprawiedliwie mu przysługujące, miano znakomitego obrońcy i ozdoby Kościoła katolickiego”. Ten „wtórny” charakter zasług św. Tomasza i innych scholastyków jest akcentowany w encyklice jeszcze niejednokrotnie.

 

Godna uwagi jest rozmaitość gatunków literackich, którymi posługiwali się Ojcowie – były ich dziesiątki. Do najbardziej oryginalnych należy autobiografia duchowa – autorami tego typu dzieł byli Grzegorz z Nazjanzu, czyli jeden z tzw. Ojców kapadockich, oraz oczywiście św. Augustyn (a wkrótce po nich św. Patryk, którego jednak nie zalicza się do Ojców). Dwaj ostatni Ojcowie zachodni byli pod tym względem niezwykle wszechstronni, jednak każdy z nich do historii literatury przeszedł przede wszystkim dzięki jednemu tylko dziełu: Izydor z Sewilli dzięki swoim encyklopediom, Beda Czcigodny, którego klasyfikacja jako Ojca Kościoła także jest kontrowersyjna –  dzięki historii kościelnej (Historia ecclesiastica gentis Anglorum).

 

W XX wieku kolejni papieże tworzyli okolicznościowe dokumenty upamiętniające okrągłe rocznice urodzin lub śmierci któregoś z Ojców – jako przykład może służyć tu cytowany wyżej list Jana Pawła II. Ewenementem jest jednak inicjatywa Benedykta XVI: obecny Papież-emeryt w latach 2007-2008 podczas audiencji generalnych głosił katechezy o Ojcach Kościoła; jako znakomity teolog wiedział jak ważne jest przypominanie ich postaci i dorobku szerokim rzeszom wiernych.

 

Pozostaje mieć nadzieję, że w zgiełku dzisiejszego świata coraz częściej dla ludzi pogrążonych w zwątpieniu i smutku dzieła Ojców będą jak to dziecko napotkane przez św. Augustyna, które odsyła do Ewangelii powtarzając z otchłani wieków: „tolle lege, tolle lege!”

 

Jacek Ożóg

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie