14 sierpnia 2018

Neopogaństwo i katolicka tajemnica

( Fot. Lukasz Dejnarowicz / FORUM )

Pomimo starań tzw. Nowych Ateistów nasza kultura pozostaje w stanie duchowego rozbudzenia silniej niż kiedykolwiek wcześniej. Powszechnie promuje się produkty, artykuły i popularnych guru zachęcających do takich praktyk jak joga, medytacja, reiki – a teraz tarot i kryształy. Mają one mieć zasadnicze znaczenie dla zdrowego stylu życia. W dziedzinie rozrywki niezwykle popularne stały się produkcje kinowe i telewizyjne , takie jak Harry Potter, Gwiezdne Wojny i Gra o Tron, czerpiące z tematów nadprzyrodzonych oraz magii.

 

Sam Guzman na swoim blogu The Catholic Gentelman opisuje jak wiedziony ciekawością o kulisach funkcjonowania biznesu „naturalnych produktów” kosmetycznych odwiedził bloga dotyczącego najnowszych trendów w zakresie zdrowia i dobrego samopoczucia. Strona promowana była przez firmę produkującą m.in. pasty do zębów i dezodoranty zawierające naturalne składniki. Jednak zamiast wskazówek dotyczących ćwiczeń fizycznych i zdrowego odżywiania, na blogu pojawiły się historie o uzdrawiającej mocy kryształów i korzyściach płynących z używania kart tarota. Z jednej strony było to dla autora zaskakujące  a z drugiej całkiem logiczne, jako że praktyki okultystyczne, we wszystkich ich formach, przeżywają obecnie swoje odrodzenie. Co z tym wszystkim zrobić?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Herezja…. czy głód?

Z chrześcijańskiego punktu widzenia wiele z tych „naturalnych” tendencji jest bez wątpienia podejrzanych lub wręcz heretyckich. A jednak przed rzucaniem ewentualnych klątw, zdaniem autora, należy się zastanowić, ponieważ wiele flirtów naszej kultury związanych z okultyzmem naprawdę zdradza głęboki głód tego co nadprzyrodzone.

 

Prawosławny teolog Aleksander Schmemann powiedział kiedyś: „Potępienie herezji jest stosunkowo łatwe. O wiele trudniej wykryć pytanie, które się z nią wiąże, i udzielić na nie właściwej odpowiedzi”. Według Guzmana teolog miał rację. Jako katolicy często tak się śpieszymy, aby wskazać coś niewłaściwego w neopogańskich praktykach, że pomijamy głębsze pytania, które one nasuwają. Z pewnością nie udzielamy na nie satysfakcjonującej odpowiedzi.

 

Nasza kultura wydaje się wygłodniała tego, co nadprzyrodzone. Pokolenie współczesnych młodych dorosłych zostało tak wychowane, aby wierzyć, że jesteśmy jedynie przypadkowo zaawansowanymi małpami człekokształtnymi na „posiadającej farta” skale kosmicznej unoszącej się w bezsensownym morzu nicości we wszechświecie, dla którego nie ma znaczenia czy jeszcze żyjemy czy już umarliśmy. Zdaniem Guzmana jest to rozpacz indukowana w najwyższym stopniu. Co więcej od najmłodszych lat wmawia się nam, że nauka odpowiedziała na prawie wszystkie pytania dotyczące istnienia, a jeśli jeszcze jakiekolwiek pytania pozostały bez odpowiedzi, to zostaną rozwiązane w najbliższym czasie. Na każde pytanie znajdzie się odpowiedź, nawet zanim je zadasz. Istnienie nie jest więc już cudownie dziwne i zachwycające, ale proste i prozaiczne.

 

W rezultacie młodzi dorośli są dziś zdesperowani, by móc wreszcie obcować z autentyczną tajemnicą. Takie rzeczy jak astrologia i kryształy wydają się atrakcyjne, ponieważ są dziwne i stanowią przeciwwagę dla paradygmatu naukowo-materialistycznego. Z pewnością istnieją wyjaśnienia, jak działają, ale do tego wymagany jest pewien poziom wiary. Wbrew temu, co twierdzą pompatyczni ateiści, chcemy mieć wiarę w coś, czego nie jesteśmy w stanie w pełni wytłumaczyć, wyjaśnia Guzman. Jesteśmy istotami zasadniczo religijnymi i instynktownie wiemy, że na świecie jest coś więcej, niż tylko spojrzenie w oczy. Jesteśmy głodni nadprzyrodzoności i tajemnicy, dlatego zaakceptujemy pierwszą lepszą rzecz, która słusznie lub niesłusznie, to oferuje.

 

Porażka chrześcijaństwa

Autor zwraca uwagę, iż po przeczytaniu powyższych akapitów można by pomyśleć, że skoro chrześcijaństwo, a zwłaszcza katolicyzm, wierzy i głosi istnienie rzeczywistości nadprzyrodzonych, to dlaczego porzucać je na rzecz praktyk neopogańskich? Czy głodu tego, co nadprzyrodzone nie dałoby się  zaspokoić w miejscowej parafii?

 

Tak i nie, pisze Guzman. Tak, ponieważ nadprzyrodzone tajemnice nauczane przez Kościół istnieją. Nie, ponieważ w praktyce bardzo często odmawiamy im realności.

 

Twierdzimy, że wierzymy w anioły i archaniołów, a także całą rzeszę świętych, którzy dołączają do nas w uwielbieniu. Jednak z drugiej strony obnażamy nasze kościoły i czynimy z nich centra biznesowe, a nie święte świątynie.

 

Twierdzimy, że każda Msza Święta jest cudem, który przynosi Bogu cielesne mieszkanie wśród nas. Czynimy jednak naszą liturgię wygodną, eliminując wszystko, co trudne, dezorientujące, zachwycające, starożytne lub tajemnicze. Śpiewamy „ciepłe piosenki”, trzymamy się za ręce i w ten sposób przekazujemy największą tajemnicę spośród wszystkich, Eucharystię Świętą, jak przekąskę w kawiarni.

 

Twierdzimy, że nasi kapłani mają nadprzyrodzone moce konsekracji, błogosławieństwa i głoszenia. Jednak wydelikacamy lub zmieniamy ich święte wzory, eliminujemy rytuały i rozdzielamy ich obowiązki pomiędzy świeckich tak często, jak to tylko możliwe.

 

Twierdzimy, że wierzymy we Wszechmogącego, Stwórcę wszystkiego, przed którymi płonące duchy zasłaniają swoje twarze, ale upieramy się, aby ściągać Go do naszego poziomu, aby dostosować do naszych potrzeb i grzechów. Mówimy, że wierzymy w nadprzyrodzoną tajemnicę, ale robimy wszystko, co w naszej mocy, aby ją zniszczyć na każdym kroku.

 

Jeśli lex orandi, lex credendi jest prawdziwe, to po prostu nie wierzymy w to, w co mówimy, że wierzymy, pisze Guzman.

 

Chrześcijańscy laicy

Katolicyzm w swym mainstreamie zdaniem autora, od jakiegoś czasu nie proponuje spotkania z tajemnicą. Masowe porzucanie wiary przez młodych ludzi jest nie tyle znakiem ich słabości, co oskarżeniem o nasz praktyczny brak wiary. Katolicy dawno temu przekształcili wiarę w intelektualną grę pozbawioną mistycyzmu, szczycącą się jasną filozofią i dobrze sformułowanymi ramami teologicznymi. Ale litera bez ducha, teologia filozoficzna bez mistycznego spotkania, zabija. Jest głową bez serca i nie może dać życia.

 

Świat zaczyna nam uciekać, jest zmęczony podręcznikowymi odpowiedziami i głodny Transcendentnej Tajemnicy. My z kolei, katolicy, przyjęliśmy nowoczesność, świecką nowoczesność, pozbawiając naszą wiarę niemal wszystkiego, co nadprzyrodzone. Straciliśmy przy tym wszelką wiarygodność jaka nam pozostała, podkreśla Guzman

 

Większość z nas przez większość czasu żyje jak pełnoprawni laicy. Twierdzimy, że wierzymy w rzeczywistości nadprzyrodzone, ale poświęcamy im jedną godzinę, jeden dzień w tygodniu, a być może nawet tego nie udaje się nam zrobić. Niebo zawsze pozostaje gdzieś daleko i nigdy tak naprawdę nie dotyka naszej codziennej egzystencji. Współcześni mężczyźni i kobiety, głodni nadprzyrodzoności, nie traktują nas katolików poważnie, ponieważ nie wierzymy w nadprzyrodzoność, o której tak głośno mówimy.

 

Podsumowując swoje rozważania Guzman zauważa, że niezliczona liczba katolików praktycznie zaprzecza nadprzyrodzonej rzeczywistości naszej wiary banalnymi liturgiami i lekceważeniem, a nawet pogardą dla najświętszych rzeczy własnej religii! Jednak ci sami katolicy w kolejnych gestach krytykują błędy zbłąkanej neopogańskiej młodzieży. Dopóki nie potraktujemy naszej własnej wiary poważnie, nikt inny za nas tego nie zrobi.

 

Lekarstwem na tę patologiczną sytuację wydaje się, zdaniem autora, podkreślanie na każdym kroku nadprzyrodzonej rzeczywistość naszej wiary, odzyskiwanie tradycji, które zachowują i szanują tę rzeczywistość, a tym samym oferowanie spotkania z Wszechmogącym Bogiem.

 

Wszędzie bowiem gdzie Eucharystia Święta traktowana jest z niesamowitą i żmudną czcią, gdzie budynki nadal wydają się być i są traktowane jak świątynie, gdzie nadal czci się świętych i wzywa aniołów, gdzie kapłani są traktowani jako nadprzyrodzeni pośrednicy, gdzie zdarzają się cuda, rośnie wiara. I prawie zawsze do takich miejsc przyjeżdżają młodzi ludzie.

 

Jeśli chcemy być realną alternatywą dla neopoganizmu, musimy po raz kolejny przyjąć nadprzyrodzone tradycje naszej wiary, pisze Guzman. Nasz święty język. Nasze starożytne i czcigodne obrzędy i formuły. Nasze „przesądne” praktyki katolickie. Nasze symbole. Nasze mistyczne tradycje  modlitwy. Nie potrzebujemy, już tylko zdaniem autora, więcej katechezy, jak gdyby miały uratować nas same idee. Potrzebujemy więcej tajemnicy, więcej transcendencji, więcej rytuału, więcej magii, z powodu braku lepszego słowa, by to określić.

 

Guzman kończąc swoje rozważania podkreśla, że każdy katolik powinien w jakimś stopniu stać się mistykiem, czyli przyjąć, że to co nadprzyrodzone jest tak realne, jak powietrze, którym oddychamy – ponieważ jest. Wtedy i tylko wtedy będziemy mogli autentycznie rozmawiać ze światem wciąż przecież łaknącym boskości.

 

 

malk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie