Decyzja władz austriackich o zamknięciu siedmiu meczetów oraz wydaleniu z kraju kilkudziesięciu osób, w tym salafickich imamów wraz z rodzinami, nałożyła się w czasie na trwającą w Turcji kampanię wyborczą. Zapewne dlatego prezydent Tayip Recep Erdogan sięgnął po historyczno-wojowniczą retorykę.
– Działania podjęte przez kanclerza Austrii to krok wciągający świat w nową wojnę między Krzyżowcami i Półksiężycem – zagroził turecki prezydent. – Ogłaszają, że chcą wygnać z Austrii naszych duchownych. Naprawdę myślicie, że pozostaniemy bezczynni, gdy robicie coś takiego? To przecież oznacza, że i my będziemy zmuszeni coś przedsięwziąć – dodał Erdogan.
Wesprzyj nas już teraz!
Według obserwatorów, zadeklarowane przez Austriaków eksmitowanie z ich kraju głosicieli radykalnego (czytaj: prawdziwego) islamu, a także zamknięcie kilku meczetów stanie się prawdopodobnie kwestią istotną dla przebiegu kampanii wyborczej nad Bosforem. Tym bardziej, że władze w Wiedniu zabroniły prowadzenia przez Turków przedwyborczej agitacji na terenie Austrii. Chodzi o przedterminowe głosowanie parlamentarne i prezydenckie, zaplanowane na 24 czerwca. Erdogan rozpisał je ze względu na wynik ubiegłorocznego referendum, w którym Turcy opowiedzieli się za wzmocnieniem systemu prezydenckiego.
Ibrahim Kalin, rzecznik Erdogana, skomentował posunięcie premiera Kurza słowami: „Jest to wynik populistycznej, islamofobicznej, rasistowskiej i dyskryminującej polityki w tym kraju” – napisał na Twitterze. „Motywowane ideologicznie praktyki austriackiego rządu są sprzeczne z uniwersalnymi zasadami prawnymi, polityką integracji społecznej, prawami mniejszości i etyką współżycia” – dodał.
Turcy stanowią większość spośród półmilionowej populacji muzułmanów żyjących na terenie Austrii.
Źródło: rmf24.pl
RoM