19 czerwca 2020

Budowniczy „wspaniałego świata” pod rękę ze skrajnym lewactwem. Oto francuska lewica [ANALIZA]

(źródło: pixabay.com)

Francuska lewica to obecnie kilka partii i ośrodków politycznych. Z partii parlamentarnych należą do nich Partia Socjalistyczna (PS), Komuniści (FPK), Zbuntowana Lewica (FI), Zieloni (ELEV). Do tego trzeba dodać radykalizującą się w czasach zarazy skrajną lewicę, od trockistów, po anarchistów.

 

Ostatnio doszła tu jeszcze nowa grupa w parlamencie pod nazwą „Ekologia Solidarność Demokracja”. Grupa liczy 58 deputowanych, w tym kilku z partii Macrona LREM i dysydentów z innych ugrupowań. Określają siebie jako socjaldemokratów, czy niezrzeszoną lewicę. Grupa ta deklaruje się, że „nie jest ani w koalicji rządzącej, ani w opozycji”. W programie mają „suwerenność żywnościową” kraju, „bezpieczeństwo zdrowotne”, „lokalną produkcję i lokalne, nowe miejsca pracy”, „sprostanie wyzwaniom zmian klimatycznych”, czy „odkrywanie na nowo więzi społecznych”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Tradycyjna” PS tymczasem po części rozpadła się zaraz po wyborze Macrona na prezydenta. Duża część jej działaczy zasiliła prezydencką partię LREM, razem z centrum i częścią centroprawicy. Od 2012 r. PS współpracuje z Zielonymi i Radykałami. W parlamencie socjaliści stopnieli, ale mają sporo władzy samorządowej, m.in. ich polityk rządzi Paryżem z dużymi szansami na reelekcję (Anne Hidalgo).

 

Lewica się jednoczy

Pandemia Covid-19 wywołała na lewicy ruchy zjednoczeniowe. 150 ważnych polityków podjęło temat politycznej alternatywy w postaci „światowej konwencji”, pod sztandarem przemian ekologicznych i postępu społecznego. Inicjatywę wsparli m.in. współpracujący z PS eurodeputowany Raphaël Glucksmann, komunista Ian Brossat, Zielona Yannick Jadot, czy pierwszy sekretarz PS Olivier Faure.

 

Takich inicjatyw, które chcą wykorzystać „życie po pandemii” do stworzenia alternatywnej i lewicowej wizji społecznej jest więcej. Polityk Zielonych (EELV) Julien Bayou chce organizować „wspólną platformę” z udziałem stowarzyszeń społecznych, związków zawodowych i lewicowych partii, które określą zasady nowego ładu Francji i świata.

 

Takie „czerwono-zielone” pomysły wspierają też politycy, którzy z PS odeszli. Arnaud Montebourg zaproponował „deregulację globalizacji” i wynalezienie „nowej władzy publicznej”. Nawet Jean-Luc Mélenchon z mocno lewackiej „Zbuntowanej Francji”, widzi możliwości współpracy nad nowymi formami społeczeństw. Pomysły jakiegoś „frontu jedności narodu” po pandemii pojawiły się nawet w kręgach rządu. Zdaje się, że lewica uwierzyła, iż czas zarazy pozwoli im rzeczywiście „ruszyć z posad bryłę świata”.

 

W czasie kryzysu we Francji powstały trzy bloki „internetowego dialogu” lewicy. Na pierwszym Zbuntowana Francja dialoguje z komunistami, dalej jest grupa „Arc-en-ciel” („Tęcza”), czyli miejsce dyskusji „ekologów” i „Zbuntowanych” oraz „Wspólna inicjatywa”, która łączy „ekologów” i socjalistów. Są i inne, szersze inicjatywy na platformie ekonomicznej, współpracy ruchów obywatelskich, czy tzw. „Archipelag Ekologii”, który ma łączyć różne „zielone” pomysły.

Krytycy tych inicjatyw uważają, że po pandemii ten zjednoczeniowy zapał po części się skończy i powrócą wszystkie tradycyjne podziały i spory polityczne. Nie można wykluczyć, że taką inicjatywę podejmie jednak na jeszcze szerszej płaszczyźnie Pałac Prezydencki. Rząd mówi o pewnych zmianach strategicznych w polityce, m.in. o odwróceniu się od globalnych zasad gospodarki na rzecz ochrony własnego przemysłu, zgodnie z zasadami „zielonej transformacji”. Tu może liczyć na poparcie lewicy i części prawicy. Takie idee i „ucieczka do przodu” dałaby też Emmanuelowi Macronowi szansę reelekcji.

 

Urabianie społeczeństwa trwa

Partie lewicy i jej politycy mnożą na razie pomysły doraźne, głównie wokół idei „sprawiedliwości społecznej” i  „ekologii”. Różnice widać choćby w takich postulatach jak żądnie „darmowej dystrybucji masek” przez komunistów i popieranie przez socjalistów pomysłu wprowadzenia na maski „cen urzędowych”. Pojawiają się pomysły zakazu zwalniania pracowników, wprowadzenia tzw. „dochodu uniwersalnego”, promocji „ekologii społecznej”, zintensyfikowanie „transformacji energetycznej” i wprowadzenia „zielonego ładu”, które mają uchronić przed kolejnymi… pandemiami.

 

Już teraz zamykane są przed samochodami miasta, np. Paryż. Francja „luzuje” przepisy, ale i pozostawia pewne ograniczenia. Trzeba jednak oddać lewicy sprawiedliwość, że podejmuje ona pewne działania w obronie wolności indywidualnych. Tak było np. w wyegzekwowaniu w sądach zakazu używania dronów do śledzenia ludzi.

 

Czasy zarazy sprzyjają jednak wprowadzaniu metod progresywizmu kulturowego i społecznego i lewica z takiej możliwości już szeroko korzysta. Subwencje i dotacje np. dla świata kultury obwarowane są motywacjami ideologicznymi. Za państwowe pieniądze mogą spokojnie uprawiać swoje „sztuki” artyści, którzy dokładają się do destabilizacji i destrukcji naszej cywilizacji i jej wartości.

 

Niektóre zjawiska z czasów zarazy posłużyły do procesu „etapowania” ludzi, czyli pewnej obróbki ideologicznej. Można tu przypomnieć rozszerzenie czasu dozwolonej aborcji, aby zapewnić kobietom „ich prawa”, czy łzawe reportaże o „zamówionych” dzieciach, urodzonych przez surogatki w USA, czy na Ukrainie, których ze względu na zamknięte granice nie mogą odebrać sobie pary francuskich homoseksualistów. To tylko kilka działań i pomysłów lewicy.

 

Skrajna lewica

Z chóru jednoczenia się w pomysłach wprowadzaniu nowego „wspaniałego świata” wyłamuje się tylko skrajna lewica. Dotyczy to pozaparlamentarnej Partii Antykapitalistycznej (NPA) i innych ugrupowań trockistowsko-anarchistycznych. Jednak jeden z liderów NPA, Olivier Besancenot w niektórych rozmowach lewicy czasami udział bierze.

 

Skrajna lewica wybiera drogę rewolucyjną i chociaż nie jest to nic nowego, to w rozchwianej pandemią i kryzysem społecznym Francji zjawisko okazuje się groźne. Tym bardziej, że te ruchy znacznie się zradykalizowały. Służby specjalne, czyli Centralna Służba Wywiadu Terytorialnego (SCRT) ostrzegła niedawno Pałac Elizejski, że okres po pandemii, a zwłaszcza jesień mogą być nad Sekwaną „gorące”. Mówi się o sytuacji „przed-terrorystycznej”. Na ulice już powoli wracają „żółte kamizelki”, związkowcy i różne grupy społeczne, które mają swoje postulaty wobec rządu. Teraz doszli jeszcze „antyrasiści” i fala manifestacji solidarności z manifestantami z USA. We Francji dochodzą rodzime atawizmy i resentymenty wobec policji i tzw. „sprawa Adamy Traore”, młodego przestępcy, który w 2016 roku zmarł na posterunku żandarmerii.

 

Są i aktywiści „Czarnych Bloków”, skrajnej lewicy, którzy „towarzyszą” wszystkim protestom i starają się mącić jeszcze mocniej w i tak dość mętnej wodzie społecznego niezadowolenia. Jesienią na ulicach Francji można się spodziewać niepokojów i będzie to raczej „szokowy” powrót do normalności. Nie można wykluczyć, że rząd jeszcze zatęskni za pandemią, która na pewien czas stłumiła wszystkie rewindykacje.

 

Wracają więc powoli wszystkie stare problemy Francji „zamrożone” na czas pandemii. Łącznie z zamieszkami w „trudnych dzielnicach” i coraz bardziej radykalizującymi się lewakami. Zamieszki we „wrażliwych dzielnicach” właściwie nie ustały, ale nowością są akty sabotażu dokonywane przez lewaków. Policja odkryła nawet magazyn „broni” domowej roboty na anarchistycznym squacie w Bobigny, a cztery osoby zostały tam aresztowane.

 

Nawet w czasie izolacji aktywiści z „Czarnego Bloku” atakowali instytucje państwa. Obiektami sabotażu były stacje przekaźnikowe, maszty telefoniczne, oddziały banków, poczta. Centralna służba wywiadu terytorialnego (SCRT) doliczyła się „ponad dwudziestu” aktów sabotażu tylko do połowy kwietnia.

 

Skrajna lewica też jest podzielona. Rewolucyjna gorączka dotknęła „marskistów-leninistów”, maoistów, eko i wege-terrorystów, trockistów, lewicowych liberatarian, anarcho-autonomistów, czy anarcho-syndykalistów. Ci jednak rozmów „zjednoczeniowych” nie prowadzą.

 

Policja ocenia liczbę potencjalnych lewackich terrorystów na 3000 do 5000 osób. Pozornie niezbyt dużo, ale ich taktyka to wchodzenie w tłum i kierowanie zamieszkami. Ostatnio także tymi „antyrasistowskimi”. Zjawisko groźne, bo np. lewicowi celebryci proponują już nawet we Francji „rozbrojenie policji”, by nie denerwować „młodzieży”.

 

Po pandemii, wobec fatalnych prognoz ekonomicznych, dodatkowo tłumów protestujących na ulicach raczej nie zabraknie. Dla niektórych skrajne lewactwo to jednak „użyteczni idioci”, których bunt ma tylko przykryć znacznie poważniejsze i groźniejsze zmiany strukturalne, przeprowadzane w imieniu „sprawiedliwości społecznej”.

 

Bogdan Dobosz

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie