22 października 2018

Jordańska decyzja względem Izraela oraz nowe plany Waszyngtonu niepokoją Tel Awiw

(Amman, stolica Jordanii. CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=198185)

Izrael ma sporo kłopotów. Król Jordanii anulował dwa aneksy do zawartej ćwierć wieku temu umowy pokojowej z Tel Awiwem po tzw. wojnie arabskiej, wszczętej w 1967 roku. Jednocześnie jordański monarcha orientuje się na sojusz z Turcją i Katarem a Stany Zjednoczone chcą, by część Jerozolimy była stolicą także państwa palestyńskiego.

 

Podczas niedzielnego spotkania z jordańskimi politykami w pałacu królewskim król Abdullah II ogłosił swoją decyzję o nieprzedłużaniu dwóch tajnych aneksów do umowy pokojowej z 1994 roku. Dopiski zezwalały izraelskiemu rządowi i rolnikom zajmować jordańskie ziemie Baqura i Ghamr w pobliżu granicy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Baqoura i Ghamr to ziemie jordańskie i pozostaną jordańskimi, a my będziemy sprawować pełną suwerenność nad naszym terytorium – ogłosił monarcha. – W tak trudnych warunkach regionalnych naszym priorytetem jest ochrona naszych interesów i robienie wszystkiego, co konieczne dla Jordanii i Jordańczyków – dodał.

 

Dwa wymienione obszary w żyznej dolinie Jordanu są spichlerzem dla Jordanii, Izraela i ziem palestyńskich. Aneksy do umowy pokojowej z 1994 r. potwierdzały, że stanowią one terytorium Jordanii, jednak przyznawały tymczasowe prawo własności ziemi Izraelczykom.

Na mocy wspomnianego traktatu z Wadi Araba umowa miała być automatycznie odnawiana po 25 latach, chyba, że jedna ze stron ogłosi swoją decyzję o jej zakończeniu na rok przed rozpoczęciem reaktywacji.

 

Obszar ​​Baqoura, znany Izraelczykom jako Naharajim (po hebrajsku: „dwie rzeki”) jest szczególnie cenny. Spotykają się tutaj Yarmouk i Jordan, dostarczając niezbędnych zasobów wody. Al Ghamr leży w południowej dolinie Jordanu. Oba tereny są zajmowane i uprawiane przez izraelskich rolników.

Ghumar, który obejmuje cztery kilometry kwadratowe w południowej prowincji Akaba, został zabrany przez Izrael podczas wojny sześciodniowej w 1967 roku.

 

Baqoura, obszar przygraniczny o powierzchni sześciu kilometrów kwadratowych w północnej irbidyjskiej prowincji Jordanii, siły izraelskie przejęły 17 lat wcześniej.

 

Podczas negocjacji pokojowych Amman zezwolił Izraelowi na tymczasową kontrolę nad nimi, pod pretekstem, że Izrael już zbudował infrastrukturę i obiekty rolnicze na obszarach – o ile uzna, że są suwerennym terytorium Jordanii.

 

Jak ogłosił w niedzielę król Abdullah II, Jordania powiadomiła Izrael, iż chce odzyskać dwa małe obszary z działkami dzierżawionymi przez izraelskich rolników, zgodnie z warunkami aneksów do porozumienia pokojowego sprzed 24 lat.

 

Premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył, że chce natychmiast rozpocząć negocjacje, aby utrzymać obecny układ. Premier przyznał, że „w ramach porozumienia między oboma krajami, Jordania zachowała prawo do odebrania obu obszarów pod koniec 25-letniego okresu”. – Rozpoczniemy negocjacje w sprawie możliwości przedłużenia istniejącej umowy – oświadczył szef rządu podczas uroczystości w rocznicę zamachu na byłego premiera Icchaka Rabina. Rabin podpisał układ pokojowy z Jordanią. Rok później zmarł w wyniku ataku żydowskiego ekstremisty. – Nie ulega wątpliwości, że z ogólnego punktu widzenia ta umowa stanowi ważny i cenny atut dla obu naszych krajów – zapewniał Netanyahu.

 

W stronę nowego sojuszu

W piątek i sobotę setki Jordańczyków wyszły na ulice w stolicy kraju, Ammanie, wzywając władze do odzyskania dwóch terytoriów.

 

Posłowie jordańscy wezwali nawet do pilnego spotkania parlamentu w celu omówienia tej kwestii. Z zadowoleniem przyjęli decyzję króla, uznając ją za „pozytywny krok przywracający godność obywatelom Jordanii i suwerenność nad własnym terytorium”.

 

Dyrektor Centrum Studiów Politycznych Al Quds Oraib Rantawi powiedział, że decyzja Jordanii będzie „testem intencji Izraela”.

 

Analityk polityczny Adel Mahmoud uważa, że Jordania może stawić czoła presji ze strony Stanów Zjednoczonych, które mogą naciskać na nowe negocjacje. Jednak, w ocenie komentatora, decyzja króla ma pełne poparcie społeczne. Krok monarchy został starannie przeanalizowany. Jordania właśnie orientuje się na sojusz turecko-syryjsko-katarski.

 

W ostatnich dniach premier Jordanii, dr Omar al-Razzaz przeprowadzał intensywne rozmowy z tureckimi ministrami. Próbował przekonać Ankarę, by ta zaprzestała kierować towary eksportowe do Zatoki Perskiej poprzez izraelski port w Hajfie, za to wysyłała je za pośrednictwem Syrii i Jordanii. W tym celu Amman na początku tego miesiąca ponownie otworzył przejście graniczne z Syrią – Nassib, wbrew silnym zastrzeżeniom ze strony Waszyngtonu i Tel Awiwu.

 

Król naprawia także swoje więzi z Baszarem al-Asadem i z niecierpliwością oczekuje na wizytę silnej syryjskiej oficjalnej delegacji pod przewodnictwem ministra spraw zagranicznych Walida Moallema.

Niemały udział w decyzji jordańskiego władcy miał Katar. To małe państwo pełni podwójną rolę. Z jednej strony Doha finansuje izraelskie dostawy paliwa do Strefy Gazy, aby złagodzić napięcia Hamasu i Izraela, a z drugiej próbuje nakłonić króla Jordanii, by porzucił swoje związki ze swoim rywalem, czyli Arabią Saudyjską.

 

Jordania boryka się z poważnymi kłopotami gospodarczymi. Zmiana sojuszu ma pomóc m.in. w przezwyciężeniu kryzysu. Jednocześnie król liczy, że uspokoi się sytuacja wewnętrzna w kraju. Tysiące Palestyńczyków, którzy zbiegli do Jordanii po wojnach z Izraelem, zwłaszcza działacze Bractwa Muzułmańskiego, kierowani przez palestyński odłam Hamasu, wzniecali zamieszki, domagając się zniesienia traktatu pokojowego z Izraelem oraz zamknięcia izraelskiej ambasady w Ammanie. Hamas faktycznie wykorzystuje Jordanię jako scenę drugiego – obok Strefy Gazy – frontu przeciwko Izraelowi.

 

Istotne porozumienie

Umowa pokojowa z 1994 r. była ważna dla Izraela. Zasadniczo zmieniła charakter stosunków z Jordanią, zwiększając bezpieczeństwo, stabilność i interesy Stanów Zjednoczonych w burzliwym regionie. Dla Izraela traktat był drugim porozumieniem z arabskim sąsiadem i pomógł zabezpieczyć jego długą wschodnią granicę. Otwierał drogę do dalszych porozumień pokojowych z krajami arabskimi.

 

Jordanii umowa ułatwiła odejście od radykalnego obozu pro-saddamowskiego, otwierając nowe źródła pilnie potrzebnej pomocy gospodarczej i wojskowej z Zachodu. Umocniła również pozycję królestwa w szeregu prozachodnich państw Bliskiego Wschodu. Dzisiaj strategiczna relacja z Ammanem jest najbliższa Waszyngtonowi spośród partnerów arabskich.

 

Podczas gdy traktat z 1994 r. był celebrowany przez izraelską ludność cywilną i polityków, Jordańczycy nie czerpali z niego korzyści gospodarczych, jakie im obiecywano. Handel dwustronny był wyjątkowo mały. Jordańczyków nie satysfakcjonuje także umowa z Izraelem w sprawie dostawy gazu z pól Lewiatana i Tamar. Napięcia między obu krajami pogorszyła polityka Tel Awiwu wobec Wzgórza Świątynnego. Urzędnicy jordańscy od dawna narzekali, że Izrael nie chroni religijnych zobowiązań Ammanu w świątyniach jerozolimskich, zgodnie z postanowieniami artykułu 9 traktatu pokojowego.

 

Izrael zaczął pozwalać Autonomii Palestyńskiej na wypieranie jordańskich urzędników religijnych w mieście. Izraelski Kneset przeprowadził debatę o zezwoleniu na modlitwę żydowską na Górze Świątynnej, co skłoniło premiera Jordanii do wezwania do „przeglądu” traktatu.

Po zabójstwie jordańsko-palestyńskiego sędziego na izraelskim przejściu granicznym, parlamentarzyści w Ammanie zażądali, aby rząd wycofał swojego ambasadora.

 

Dodatkowo Waszyngton podjął działania, które zaniepokoiły Izrael. Nowy plan pokojowy między Żydami a Palestyńczykami przewiduje, by nazwać Jerozolimę stolicą palestyńską. Propozycja taka miała przekonać prezydenta Autonomii Palestyńskiej (PA) Mahmuda Abbasa, by powrócił do stołu negocjacyjnego. Palestyńczycy bojkotują Waszyngton od czasu kontrowersyjnej decyzji prezydenta Donalda Trumpa z 6 grudnia o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela i przeniesieniu ambasady z Tel Awiwu.

 

Trump chce doprowadzić do podpisania umowy izraelsko-palestyńskiej. Nowa strategia Waszyngtonu opiera się na trzech zasadach: każda ze stron będzie musiała pójść na kompromis, nie będzie jednostronnych ustępstw, każdy, kto opuści stół negocjacyjny zapłaci cenę i każdy, kto odrzuci projekt, ryzykuje, że znajdzie się w słabszej pozycji podczas następnej rundy rozmów.

Trump już wcześniej wyraził nadzieję, że Izrael złagodzi swe stanowisko odnośnie ostatecznego rozstrzygnięcia konfliktu sprzed kilkudziesięciu lat, co powtórzył później amerykański wysłannik ds. Bliskiego Wschodu, Jason Greenblatt.

 

Waszyngton podkreśla, że chce być sprawiedliwy wobec Palestyńczyków i stara się znaleźć równowagę. Każda strona znajdzie w tym planie rzeczy, które nie spodobają im się. Jednak – jak mówią Amerykanie – nie ma doskonałych rozwiązań.

Benjamin Netanjahu najprawdopodobniej zwróci się do administracji Trumpa o odroczenie przyjęcia planu pokojowego do czasu wyborów w Izraelu w 2019 roku. Gdyby Jerozolima miała zostać ogłoszona jako stolica państwa palestyńskiego, mogłoby to zagrozić zwycięstwu wyborczemu obecnego premiera.

 

Amerykanie zamierzają ogłosić plan jeszcze w tym roku albo na początku 2019 r. Data może ulec zmianie, w zależności od wyników cząstkowych wyborów do parlamentu.

 

Izraelska prawica nie chce słyszeć o tym, by Jerozolima była stolicą państwa palestyńskiego i by palestyńskie państwo zostało ustanowione na Zachodnim Brzegu.

 

Przedstawiciele izraelskiego rządu ogłosili, że jeśli Palestyńczycy będą chcieli wrócić do stołu negocjacyjnego, będzie to odbywać się bez wstępnych warunków i klauzul.

 

W zeszłym miesiącu w trakcie przemówienia w ONZ, Trump powiedział, że jest jego marzeniem pokojowe rozwiązanie konfliktu żydowsko-palestyńskiego, czego nie udało się osiągnąć żadnemu z jego poprzedników.

 

Netanjahu obiecał zachować „otwarty umysł” w odniesieniu do planu pokojowego. Amerykański przywódca dodał, że jest „absolutnie, w 100 procentach” pewien, iż Palestyńczycy powrócą do negocjacji.

 

Status Jerozolimy jest prawdopodobnie najtrudniejszą kwestią w konflikcie żydowsko-palestyńskim. Izrael twierdzi, że cała ma być stolicą Izraela. Palestyńczycy przekonują, że arabska większość wschodniej części miasta powinna stanowić administracyjne centrum ich państwa.

 

 

 

Źródło: al-monitor.com, debka.com, thenational.ae, i24news.tv.

AS

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram