5 maja 2014

Od Gramsciego do Kluzik-Rostkowskiej

Ze świecą szukać wielotysięcznych pochodów pierwszomajowych. Grupy lewackich aktywistów wraz z doświadczonymi w boju towarzyszami nie są w stanie zmobilizować tłumów. Są jednak miejsca, gdzie obchody komunistycznego święta mogą trwać niemal cały rok. Tam bowiem „wiecznie żywe” idee mają się doskonale, a rozlewając cuchnący odór, zatruwają życie społeczne.


Spójrzmy choćby na polską scenę polityczną. Z liczebności reprezentacji lewicy w parlamencie można wysnuć wniosek o jej politycznej słabości. Klub SLD to 26 posłów, a Twój Ruch to 36 osób zasiadających w Sejmie. W Senacie zaś całkowita posucha. Dlaczego więc lewicowe idee mają się tak dobrze?

Wesprzyj nas już teraz!

By odpowiedzieć na tak postawione pytania trzeba sięgnąć w czeluść lewicowego dziedzictwa intelektualnego, konkretnie zaś do myśli Artura Gramsciego. Włoski filozof pragnął zrozumieć powody, dla których proletariat nie pokochał komunizmu. Zdaniem teoretyka stało się tak, za sprawą „zdominowania” cywilizacji europejskiej przez chrześcijaństwo. To ono, zdaniem Gramsciego jest odpowiedzialne za niewystarczający do poparcia komunizmu poziom świadomości klasy robotniczej. Jaką receptę na „trwałą emancypację mas” – czyli dokonania zmiany mentalnej społeczeństwa – daje włoski teoretyk? Jego odpowiedzią jest teoria hegemoni kulturowej. Gramsci zauważył, iż w dzisiejszym społeczeństwie demokratycznym władza polityczna i ekonomiczna jest wtórna wobec dominacji kulturowej. Zatem to na sprawy kultury – łączonej z edukacją – należy położyć szczególny nacisk. To jest, w opinii Gramsciego najważniejszy front działania współczesnej lewicy. „Zainfekowanie” kultury ideami lewicowymi jest dużo skuteczniejsze niż fizyczna przemoc – konstatuje myśliciel.

Marsz ku zagładzie

Nie dziwi zatem skierowanie uwagi lewicy na świat kultury i edukacji. Każdy przejaw aktywności wpisujący się w logikę Gramsciego prowadzi do zrealizowania lewicowego ideału Nowego Wspaniałego Świata, bez Boga i Kościoła. Świata unurzanego w swobodnym realizowaniu „ekspresji seksualnej i obyczajowej”.

Realizacja teoretycznych założeń Gramsciego wymaga podjęcia bardzo konkretnych działań. Ich celem jest takie – by posłużyć się językiem współczesnej lewicy – sformatowanie narracji kulturowej i edukacyjnej, aby wyrugować z nich wszelkie ślady chrześcijańskiej antropologii i moralności. Śmiało można doszukać się w tym wskazaniu echa komend nakazujących rozstrzeliwanie „wrogów socjalizmu”. Odbywająca się na naszych oczach realizacja programu Gramsciego jest niczym wykonywanie wyroku śmierci na otaczającej nas rzeczywistości. Jeśli się zakończy sukcesem, to świat, jaki zobaczymy będzie można śmiało porównać do krajobrazu po wybuchu bomby nuklearnej. Ostatecznie przecież lansowane przez ideologię gender relatywizowanie, a w dalszej konsekwencji – zanegowanie płciowości człowieka, może mieć swoje konsekwencje o wymiarze ontycznym. Prowadzi ono bowiem w rzeczywistości do… zagłady rodzaju ludzkiego.

Taką to mroczną przyszłość chcą zafundować nam „wnuki” rewolucji. W tym celu systematycznie prowadzona jest walka o kulturę i edukację. Warto zwrócić uwagę, że na skuteczność lewicowej „infiltracji” w obsadzaniu kluczowych dla rewolucji obyczajowej stanowisk, choćby ministerialnych. Co więcej, w przestrzeni politycznej funkcjonuje jednostka nawiązującej w swojej nazwie do lewicowego paradygmatu równościowego – pełnomocnik rządu ds. równego traktowania. Programy realizowane przez MEN doskonale realizują teoretyczne założenia Gramsciego. Wystarczy tu wspomnieć o objęciu obowiązkiem szkolnym 6-latków, a tym samym ograniczeniu rodzicielskiego wpływu na wychowanie dzieci. Kolejnym przykładem jest otwartość na propozycję wprowadzenia tzw. seksedukacji. O ile obecnie – tak nakazuje mądrość etapu – nie mamy jeszcze do czynienia z forsowaniem jej najbardziej radykalnej odmiany, to otwieranie podwoi szkół na demoralizatorów – seksedukatorów z rozmaitych fundacji, tworzy siatkę niebezpiecznych precedensów. W kulturze sprawy mają się równie źle. Resortowi ministra Bogdana Zdrojewskiego nie przeszkadza wspieranie galerii i ośrodków prezentujących antychrześcijańskie ekspozycje. Także sceny teatralne „rzucające wyzwanie moralności mieszczańskiej” mogą liczyć na przychylność resortu.

Z kolei podejmowanie działań, które nie wpisują się w lewicowy ogląd świata narażone jest na szczególną uwagę czynników resortowych. Przekonało się o tym Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny, przyznające szkołom prorodzinne certyfikaty. Minister Joanna Kluzik-Rostkowska zleciła mazowieckiemu Kuratorowi Oświaty Karolowi Semikowi dokładne przebadanie i skontrolowanie zasad, na jakich dyrektorzy szkół podpisują deklaracje „Szkoła Przyjazna Rodzinie”.

Nie mniej istotne dla żywotności idei lewicowych jest ich wspieranie przez międzynarodowe instytucję oraz różnego autoramentu dobroczyńców. Kasa z unijnych programów, czy fundacji choćby takich jak Fundacja Bila Gatesa, w wydatny sposób pomaga w sianiu lewackiej zarazy. Tak oto, korzystając ze wsparcia władz krajowych, organizacji ponadnarodowych niczym grzyby po deszczu rosną przeróżne „think-tanki”, ośrodki myśli, stowarzyszenia krzewiące „postępowe” ideały. Tam z pewnością święci się 1 maja i czeka, aż „związek nasz bratni, ogarnie ludzki ród”.

Łukasz Karpiel

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie