16 listopada 2017

Obrzędy liturgiczne odpowiadają naturze ludzkiej

Wszyscy, którzy okazują swe niezadowolenie wobec bogatej liturgii katolickiej, którzy mówią, że jest ona sztuczna, czysto zewnętrzna, niech sobie przypomną, ile zewnętrznych formalności spotyka się w życiu ludzkim?! A zatem nie są to widocznie tylko zewnętrzne objawy, ale wynikają z właściwości ludzkiej natury! Jeśli zewnętrzne formy przejawiają się na każdym kroku, nie możemy ich także pomijać, obcując z Bogiem. Jeżeli nie odrzucamy przepisów dobrego wychowania i obcowania z ludźmi, i nie nazywamy ich czymś czysto zewnętrznym, dlaczego mielibyśmy inaczej postępować z przepisami liturgicznymi? Liturgia jest bowiem niczym innym, tylko kodeksem dobrych zwyczajów w kościele.

Rozpatrzmy zarzuty stawiane naszej liturgii:

Pan Jezus nie ustanowił tych ceremonii! — mówią niektórzy. Mają oni o tyle słuszność, że nie wszystkie szczególne ceremonie, wśród których dzisiaj Kościół sprawuje Ofiarę bezkrwawą, ustanowił Pan Jezus, lecz pochodzą one z gorącej miłości Kościoła. Ale, Bracia, upoważnienie do ich ustanowienia otrzymał Kościół od samego Pana Jezusa. Podczas Ostatniej Wieczerzy przemieniwszy chleb i wino, powiedział Chrystus te słowa: „To czyńcie na moją pamiątkę!” To czyńcie! „Czynić”, oznacza zewnętrzny przejaw, zewnętrzny ruch, zewnętrzną modlitwę.
Czy nie wystarcza modlić się w duchu? Po co mam mówić głośno, że kocham Boga? Czy nie wystarczy modlitwa myślna?Przecież istotną rzeczą jest to, co się dzieje we mnie, a nie to, co się dzieje na zewnątrz?!

Wesprzyj nas już teraz!

Prawda, Bracia, ważne jest to, co dzieje się wewnątrz. Ale posłuchaj: nadchodzą twoje imieniny, masz małego synka, którego żona już przedtem całymi dniami uczy powinszowania na twoją cześć. W dzień imienin stanie przed tobą pięknie wystrojone małe bobo i odrecytuje wierszyk, w którym opowiada, jak cię kocha i jak bardzo jest ci wdzięczne! Przecież kocha cię zawsze, nawet gdy głośno o tym nie mówi! A jednak jest rzeczą zupełnie naturalną, by dziecko nie kryło w sercu swych uczuć, lecz żeby je wyjawiło przy nadarzającej się sposobności. Również naturalną rzeczą jest, żeby w pewnych okolicznościach, głośno wobec innych wyznać, że kocha się Ojca niebieskiego.

Prawda, istotę stanowią nasze przeżycia wewnętrzne! Ale przecież każda ceremonia kościelna jest tylko symbolem, odzwierciedleniem naszych stanów wewnętrznych! Nie podoba ci się w naszych obrządkach symboliczna ceremonia, jej forma, przebieg? A przecież całe nasze życie składa się z symbolów, słów i ruchów, które zachowujemy i szanujemy. Skoro mówię, że kadzidło, woda święcona, klękanie nie ma żadnego znaczenia, jakie wobec tego ma znaczenie sztandar narodowy? Żadnego, jest tylko kawałkiem płótna… Czy naprawdę? O, nie! To symbol całego narodu! Czym jest order, który zdobi twoje piersi? Czy tylko kawałkiem metalu? Nie! To symbol uznania twoich zasług wobec państwa!

Ale po co ubiera się kapłan w jedwabne szaty, kiedy ma odprawić Mszę świętą? Czasem ubiera się na biało, to znowu na czerwono, lub fioletowo? Po co to wszystko? Czy nie byłaby ważna Msza święta, gdyby ją odprawiono w cywilnem ubraniu? Dlaczego w dzień powszedni wystarcza, gdy się palą na ołtarzu dwie świece, a w święta potrzeba zaraz sześciu, albo dwunastu? Dlaczego do pontyfikalnej sumy biskup wdziewa atłasowe haftowane sandały, mitrę, drogocenny pastorał i t. d. Tyle przepychu, blasku, a przecież Pan Jezus był ubogi?!

Nagromadziło się takie mnóstwo pytań, Kochani Bracia, że muszę obszerniej na nie odpowiedzieć. Są ludzie poważni i religijni, którzy myślą: Czyby tego wszystkiego nie można było odrzucić, jako niepotrzebnej pozostałości dawnych wieków?…

Otóż, Bracia, jestem przekonany, że gdyby Kościół dzisiaj ustanawiał wszystkie ceremonie, to na pewno urządziłby je prościej. Jestem tego pewien! Myślę jednak, że nie ma w tym przesadnego konserwatyzmu, jeśli Kościół nawet w naszych demokratycznych czasach nie zrezygnował ze wspaniałej, wiekowej liturgii, bo warto zaznaczyć, że dzisiejsi ludzie nie są takimi „demokratami”, za jakich się podają. Niedawno przybyła do „państwa klasycznej demokracji”, do Ameryki, pewna europejska królowa, a „demokraci” amerykańscy czuli się niewymownie szczęśliwi, i z takimi ceremoniami, jak nigdzie w Europie, przyjmowali dostojnego gościa.

Kościół zupełnie słusznie może zachować przy pewnych uroczystościach stuletnie, prastare ceremonie, złote szaty, drogocenne kamienie, kosztowne pastorały… dopóki ludzie będą przestrzegali pewnych zwyczajów, dopóki nasi obywatele w pewnych okolicznościach będą przywdziewać odświętny strój narodowy, drogocenną karabelę i kołpak z pióropuszem.

Sędziowie, adwokaci, zarówno u nas, jak zagranicą noszą w czasie rozpraw togi, jako strój urzędowy, a przecież „w cywilnym ubraniu mogliby tak samo spełniać swoje obowiązki! Po co się tak uroczyście ubierają? Chcą pokazać, że nie przemawiają jako osoby prywatne, ale jako przedstawiciele prawa.

Wojskowi zawsze noszą mundur, a przecież „w cywilnym ubraniu mogliby równie dobrze spełniać swoje obowiązki?” Po co więc noszą mundur? Żeby każdy widział, że występują nie jako osoby prywatne, ale że służą ojczyźnie. Dlaczego taką wagę przywiązujemy do zewnętrznych form? Dlaczego mamy tyle różnych pozdrowień na ulicy: przy spotkaniu wojskowi salutują, cywilni zdejmują kapelusz, a przecież główną rzeczą jest, żeby wojskowy kochał ojczyznę, o resztę mniejsza! Czy naprawdę?

Otóż, Bracia, Kościół nasz również nie pozwala odprawiać Mszy świętej w codziennym ubraniu, bo chce wykazać po pierwsze, że kapłan występuje przy ołtarzu nie jako osoba prywatna, po drugie, żeby nadać pewną uroczystą formę czynnościom świętym, — jak np. profesorowie wszechnic przy promocjach ubierają się w starożytne ubiory danej uczelni.

Wielu z was widziało ceremonie, jakie odbywają się przy nadaniu tytułu doktorskiego sub auspiciis. Co jest istotą tych ceremonii? Czy to, że dają pierścień królewski temu, kto wyróżnił się wybitnymi zdolnościami? Można by to zrobić w ciągu kilku sekund, albo można by wysłać pierścień adresatowi w poleconym liście, byłoby to samo: bo dana osoba otrzymałaby pierścień. A jednak tak nie postępujemy! Przeszło pół godziny poświęcamy na ceremonie nadania pierścienia! I nikt się temu nie dziwi! Uważamy za rzecz zupełnie naturalną zachowanie pięknych, starych zwyczajów, dzięki którym możemy dobitniej okazać nasz szacunek.

Chciałbym jeszcze coś opowiedzieć owym purytanom, którzy nie mogą się pogodzić z wielką ilością ceremonii. Na pytanie: „Czy Msza święta miałaby taką samą wartość, gdyby była odprawiana przy dwu świecach, a nie przy sześciu? Czy miałaby taką samą wartość, gdyby była odprawiona w zwykłem, codziennym ubraniu, jak w szatach liturgicznych?” — odpowiadam: Tak, miałaby taką samą wartość! Ale weźmy przykład z życia: Jesteś zaproszony do arystokratycznego towarzystwa. Czy pójdziesz tam w codziennym ubraniu? Z pewnością nie! Na pewno będziesz się dowiadywał, na którą godzinę jesteś zaproszony, bo przed południem można się ubrać w żakiet, albo w strój wizytowy. A wieczór? – A, to co innego! – Wtedy trzeba włożyć frak, albo smoking; a, do fraka białą, zaś do smokingu czarną krawatkę. Ani do fraku, ani do smokinga nie nadaje się podwójny kołnierzyk, tylko pojedynczy. Tak, a jakie masz włożyć rękawiczki, reniferowe, czy zwykłe skórzane? Z kim się masz najpierw przywitać? Kiedy wstać, a kiedy usiąść… I tak dalej. Dlaczego się w tym wypadku nie pytasz: „Po co takie mnóstwo zewnętrznych form, poco tyle ceremonii? Przecież głównie chodzi o wewnętrzny szacunek!” Nie pójdę w podartym ubraniu na ucztę weselną, bo okazałbym przez to brak szacunku dla nowożeńców. Równie nie jem palcami, tylko nożem i widelcem ze względu na uszanowanie dla otoczenia!

Czy mam jeszcze zbijać inne zarzuty? Ile świec powinno się palić w czasie Mszy świętej, dwie, czy sześć?

Powiedzmy, przyjacielu, że pracujesz w wieczornych godzinach przy małej lampie. Ktoś puka, mówisz „proszę!”, wchodzi twój szef, albo jakiś wytworny przyjaciel. Co robisz? Natychmiast zapalasz więcej światła. Dlaczego? Czy nie wystarcza mała lampa? Ależ owszem! Lecz zapalasz światło ze względu na szacunek. Tak; ja też mówię, że wewnętrzny szacunek bliźniego jest główną rzeczą. A jednak mają rację ludzie, kiedy wymagają zewnętrznych oznak szacunku. Ale w takim razie, Bracia – przyznajmy słuszność naszej świętej wierze, która swoim wewnętrznym uczuciom religijnym chce nadać zewnętrzny wyraz przez piękno i rozmaitość ceremoniału.


Ks. dr Tihamer Toth, Dekalog (Kazania), Kraków 1933, s. 211 – 215

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram