31 maja 2017

Trump zmierza do wojny handlowej z Niemcami. Ekonomiści chwalą obraną przez prezydenta drogę

(Fot. Reuters / Lucas Jackson / Forum)

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump dąży do wojny handlowej z Niemcami. 30 maja ponownie skrytykował niemiecką politykę handlową i fiskalną. Jednocześnie amerykańska Rezerwa Federalna zmusiła Deutsche Bank do zapłaty 41 mln dol. za „pranie brudnych pieniędzy” rosyjskich miliarderów.


Po fiasku szczytu grupy siedmiu najbogatszych państw G7 niemieckie media przepuściły zdecydowany atak na amerykańskiego przywódcę. Oskarżono go o to, że „osłabia Zachód i szkodzi interesom UE”. Trumpowi zarzucono krótkowzroczność. Kanclerz Angela Merkel wyraziła wątpliwość co do wiarygodności Waszyngtonu jako sojusznika.

Wesprzyj nas już teraz!

„Mamy masowy deficyt handlowy z Niemcami. Za mało płacą na wojsko i NATO. To bardzo złe dla USA To się zmieni” – tweetowal Trump we wtorek. Prezydent USA na ostatnim szczycie NATO skrytykował głównych sojuszników za niewystarczające wydatki wojskowe. Nie dał się też przekonać do ratyfikacji przez USA umowy klimatycznej.

 

W niedzielę Merkel ostrzegała w Bawarii, że czasy, kiedy Europa mogła polegać na USA i Wielkiej Brytanii już się skończyły. W Rzymie również włoski premier Paolo Gentiloni zgodził się z Merkel, że Europa musi wymyślić własną drogę. Sugerował, że pomimo silnych związków transatlantyckich i sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, Europa nie może zrezygnować z „podstawowych zasad, takich jak zobowiązanie do walki ze zmianami klimatycznymi oraz na rzecz otwartych społeczeństw i wolnego handlu”.

 

Na te wezwania natychmiast zareagował prezydent Rumunii Klaus Iohannis. Podkreślił, że relacje transatlantyckie muszą pozostać kluczowe.

 

Ekonomiści: krytyka Berlina za późno

Wielu ekonomistów pochwaliło amerykańskiego przywódcę za krytykę Berlina. Uważają nawet, że krytyka złej polityki gospodarczej Niemiec jest mocno spóźniona. Liberalny magazyn „Politico” podkreśla, że obecne działania Niemiec szkodzą gospodarce światowej, a w szczególności gospodarce europejskiej, która wciąż nie może uporać się ze skutkami kryzysu z 2008 roku.

 

– Są to ważne słowa krytyki niemieckiej polityki makroekonomicznej – stwierdził Gary Hufbauer, ekspert ds. handlu, który pracował w Departamencie Skarbu USA w latach siedemdziesiątych.

 

Stosunki USA i Niemiec są jednymi z najsilniejszych na świecie. Były szczególnie bliskie przez ostatnie osiem lat, gdy kanclerz Niemiec Angelę Merkel oraz byłego prezydenta USA Baracka Obama łączyła ścisła więź osobista.  Obama jednak nie chciał krytykować Merkel, nawet wtedy, gdy wielu ekonomistów ostrzegło, iż Niemcy hamują rozwój Europy, a przez to szkodzą światowej gospodarce.

 

Trump i Merkel nie mają już tak bliskich więzi. Polityka handlowa dla Trumpa to jedna z najważniejszych kwestii. Prezydent wycofał USA z Partnerstwa Transatlantyckiego, a w ciągu najbliższych dni przedstawiciele jego administracji będą renegocjować porozumienie NAFTA, by wyeliminować deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych. Trump skrytykował praktyki handlowe Korei Południowej, Kanady, Japonii i Chin. Ameryka rozważa wprowadzenie szeregu barier, mających ograniczyć import towarów do USA.

 

Zdaniem doradców prezydenta niemiecka polityka fiskalna i sztucznie zaniżony kurs euro, a także szereg regulacji ograniczających wzrost płac, sprawiły, że Berlin osiągnął większą wydajność w porównaniu z konkurencyjnymi partnerami. Co więcej, ten powolny wzrost płac w połączeniu ze ścisłą polityką fiskalną, doprowadziły do ograniczenia konsumpcji niemieckich podatników, co jest szczególnie dużym problemem dla krajów takich jak Hiszpania, Grecja i Włochy.

 

Innymi słowy obywatele niemieccy mogliby kupić greckie wina i włoskie makarony, zapewniając napływ pieniędzy do tych krajów. Jednak wskutek polityki fiskalnej, hamowana jest konsumpcja. Gospodarką kraju zależna jest od handlu i eksportu w celu utrzymania swojej przewagi ekonomicznej.

 

Berlin korzysta na wspólnej walucie. Wartość euro oparta jest na międzynarodowym handlu i przepływach kapitału w 18 krajach, które używają tej waluty. Ponieważ Niemcy mają stosunkowo silniejszą, wydajniejszą gospodarkę niż pozostałe państwa strefy euro, kurs wspólnej waluty jest w istocie niedoszacowany. Gdyby Niemcy nadal stosowały markę, waluta byłaby silniejsza, co przyczyniłoby się do ograniczenia eksportu i zwiększenia importu. Niemcy byłyby więc mniej konkurencyjne na arenie międzynarodowej.

 

Według raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego z ubiegłego roku, kurs euro skorygowany o inflację jest niedoszacowany w Niemczech na poziomie od 10 do 20 procent, w porównaniu z niedoszacowaniem na poziomie od 5 do 15 procent w 2014 roku.

 

Berlin ma największą na świece nadwyżkę na rachunku bieżącym wynoszącą 300 miliardów dolarów. Gdy euro jest słabe, Niemcy stają się wyjątkowo konkurencyjne na całym świecie – podkreślają ekonomiści. To produkt uboczny udziału we wspólnej walucie. Berlin narzucił politykę makroekonomiczną reszcie strefy euro, zmuszając państwa takie, jak Grecja do „zaciskania pasa” i przyjęcia ścisłej polityki fiskalnej w zamian za pakiety ratunkowe. Taka polityka przynosi korzyści niemieckim producentom, którzy utrzymują przewagę konkurencyjną, ale hamuje szybkie przezwyciężenie kryzysu w całej Europie. To ma wpływ na światową gospodarkę.

 

 

Źródło: euractiv.com/politico.com/Bloomberg.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 665 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram