Wprowadzenie stref buforowych przed klinikami aborcyjnymi, które byłby wolne od portestów „nie byłoby właściwą reakcją” – ocenił brytyjski minister spraw wewnętrznych Sajid Javid.
Jako pierwsza zakaz protestu pod klinikami aborcyjnymi,wprowadziła Rada Gminy Ealing, jednej z 32 gmin Wielkiego Londynu. Miejsca w pobliżu klinik, w których mordowano dzieci, nazwano strefami buforowymi. Obrońcom życia nie wolno było przebywać w promieniu 100 metrów od kliniki.
Wesprzyj nas już teraz!
Pomysł jednak nie spodobał się ministrowi spraw wewnętrznych, Sajidowi Javidowi. Odpowiedział on na oskarżenia aborcjonistów, kierowane pod adresem obrońców życia. Uznali oni, że kobiety chcące dokonać aborcji, były nękane przed klinikami, blokowano im ścieżki czy wręczano modele płodów. – To nie było żadną normą – odparł Javid zdawkowo, dokładnie tak, jak wymagały tego te absurdalne zarzuty promotorów zabijania nienarodzonych.
Zwolennicy aborcji gwałtowanie zareagowali na decyzję Javida. Szef lewicowej Partii Pracy, Jeremy Corbyn nazwał ją „szokującym niepowodzeniem na polu ochrony praw kobiet”. A przedstawiciele promujących aborcję organizacji ocenili, iż przyniesie ona wiele „zniszczeń”.
Javid nie jest wcale obrońcą życia. Jego decyzja wiąże się prawdopodobnie z niechęcią do zaogniania sytuacji. Decyzja dotycząca wprowadzenia stref buforowych spotkała się bowiem z ostrym sprzeciwem środowisk pro-life.
– Po rozważeniu wszystkich danych, które otrzymałem, doszedłem do wniosku, że wprowadzenie stref buforowych, w których protesty byłby zakazane, nie byłoby reakcją proporcjonalną. Większość antyaborcyjnych protestów ma bowiem spokojny, pasywny charakter – uznał, zbijając tym samym propagandowy argument lewaków o „agresywnych” działaniach pro-liferów.
Źródło: metro.co.uk
ged