6 listopada 2020

Dezinformacja w imię walki z dezinformacją? Wybory w USA, media i nowy matrix

(REUTERS PHOTOGRAPHER/ Reuters/Forum)

Wybory w Stanach Zjednoczonych pokazują nie tylko kryzys amerykańskiego systemu politycznego, lecz również medialnego. Oto w imię walki z fake newsami media głównego nurtu, a także internetowi giganci dyktują nam postrzeganie świata. Wszystko oczywiście pod pozorem obiektywizmu i neutralności.

 

4 listopada Donald Trump na Twitterze napisał, że „oni próbują UKRAŚĆ wybory. Nie możemy im na to pozwolić. Głosy nie mogą być liczone po zamknięciu lokali wyborczych” (ang. „Vites cannot be cast after the Polls are closed”). Twitter dopisał pod postem czerwony komunikat z wykrzyknikiem „dowiedz się więcej o środkach bezpieczeństwa wyborów US 2020”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wpis Donalda Trumpa krytyczny wobec decyzji Sądu Najwyższego o przedłużeniu terminu oddawania głosów korespondencyjnych Twitter oznaczył jako „bezpodstawny” i „mylący”. Zablokował także możliwość retweetowania (zachowując jedynie możliwość cytowania).

 

To swego rodzaju mechanizm cenzury prewencyjnej ze strony jednego z czołowych mediów społecznościowych. Jak zauważył Maciej Kożuszek w rozmowie z „Polskim Radiem”, oznacza to istotną transformację ośrodków internetowych od neutralnych platform wymiany do ośrodków wpływających na rzeczywistość. Jednocześnie nie dysponują żadną demokratyczną legitymizacją do tego.    

 

Trudno się z tym nie zgodzić. Giganci mediów społecznościowych zyskali swą pozycję właśnie dzięki przedstawianiu się jako neutralne narzędzia. Dzięki temu zyskali zainteresowanie organizacji, firm i osób z całego politycznego i światopoglądowego spectrum. Teraz jednak nadużywają zdobytą wcześniej quasi-monopolistyczną pozycję do narzucania innym swego światopoglądu.

Wiele tego typu działań może toczyć się pod przykrywką walki z fake newsami. Oto wystarczy oznajmić, że coś stanowi fake news, by móc to obalić i odrzucić. Sęk w tym, że nie zawsze wiadomo czy dany „nius” to rzeczywiście „fejk”. Często nie da się tego od razu zweryfikować. Tymczasem grozi nam powstanie mechanizmu, w którym każda kontrowersyjna wypowiedź – szczególnie nielubianego przez nas polityka – z góry będzie określana mianem „fejk niusa”.

 

Z kolei w czwartek CNBC i MSNBC przerwały transmisję przemówienie prezydenta Donalda Trumpa, w którym deklarował się zwycięzcą wyborów prezydenckich i mówił o oszustwach wyborczych. Uczyniły to wkrótce po rozpoczęciu przemówienia. Tego typu sytuacja była zgoła bezprecedensowa. Prowadzący MSNBC Brian Williams przyznał, że jest ona „niecodzienna”. Jednocześnie stwierdził, że nic mu nie wiadomo o nielegalnych głosach ani o zwycięstwie Donalda Trumpa. Jego zdaniem pokazywanie wystąpienia amerykańskiego prezydenta byłoby niebezpieczne w obecnej sytuacji w kraju.

 

Co więcej, nie był to jedyny tego typu przypadek w czasie amerykańskiej nocy wyborczej. Również bowiem w środę stacje telewizyjne przerwały wystąpienie amerykańskiego prezydenta. Donald Trump zapewnił, że jest zwycięzcą, chociaż według oficjalnych danych miał mniej głosów elektorskich. Z kolei inne stacje pokazywały przemawiającego Donalda Trumpa równolegle z komentarzem dziennikarza podkreślającego, że na oficjalny wynik jeszcze za wcześnie.

 

Postawę lewicowo-liberalnych mediów amerykańskich podchwyciły niektóre tuzy polskiego dziennikarstwa. „Shepard Smith ucina przemówienie Trumpa i mówi, dlaczego to zrobił. Wielka chwila dziennikarstwa” – napisał na Twitterze Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu. „Jest to nauka dziennikarstwa” – napisał z kolei dziennikarz ekonomiczny RMF FM Krzysztof Berenda.

Pokazuje to kierunek, w jakim zmierza polskie dziennikarstwo głównego nurtu – jeśli już tam nie doszło. Łatwo wyobrazić sobie przerywanie słów nielubianego polityka nielubianej partii choćby podczas debaty prezydenckiej czy innej przedwyborczej. Albo natychmiastowe uznawanie jego słów za „fejk niusy”, bez względu na to, czy tak jest rzeczywiście.

 

W imię – zasadniczo słusznej – walki z dezinformacją i fałszywymi informacjami internetowi giganci i dominujące media tworzą alternatywną rzeczywistość, w której przetrzymują ludzi niczym w matriksie. Oglądający telewizję czy używający platform internetowych zostaną nie poinformowani, lecz odpowiednio zdezinformowani. Jednocześnie – niczym kajdaniarze patrzący na cienie platońskiej jaskini – pozostaną święcie przekonani, że owe cienie (mieszanka dezinformacji i półprawdy) stanowią obiektywną i jedyną rzeczywistość.

 

Niech tylko ktoś spróbuje powiedzieć, że jest – albo przynajmniej może być – inaczej. Zaraz oskarżą go o kłamstwo, wyrzucą z polis albo w inny sposób zaszczują. „Cancel culture” mają wszak w jednym palcu.   

 

Źródła:  polskieradio24.pl / Twitter / wirtualnemedia.pl / wpolityce.pl / komentarz pch24.pl

mjend

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie