Sławomir Skiba
Obowiązek sprzeciwu
Jeszcze kilka lat temu stwierdzenie, że w polskim parlamencie zasiadać będą publiczni gorszyciele, którzy znajdą się tam dlatego właśnie, że promują seksualne dewiacje i perwersje, czyniąc z nich sedno swego programu politycznego, wywołałoby u większości naszych rodaków najwyżej gest pukania się w czoło. Dzisiaj wielu przyznaje nam rację.
Kiedy przed kilkoma laty podczas publicznych spotkań wraz z kolegami przestrzegaliśmy przed zorganizowaną inwazją homolobby i postulatami legalizacji związków dewiantów, wielu zarzucało nam, że niepotrzebnie zajmujemy się zwalczaniem absurdalnych pomysłów marginalnej grupki rodem ze „zgniłego Zachodu”, bo u nas ich postulaty nie mają żadnych szans na realizację.
Wystarczyło jednak kilka lat intensywnego prania mózgów przez różne filmy, seriale, tvn y i publicystykę, początkowo tylko subtelnie przemycaną, a ostatnio już wylewającą się każdego dnia od wczesnych godzin rannych z rozmaitych programów tzw. telewizji śniadaniowych, aby przykuta do szklanego ekranu i otumaniona jak nigdzie w Europie (co potwierdzają badania) widownia „łyknęła” wszystko bez reakcji. I choć wciąż trudno tęczowej mafii przepchać przez Sejm – bo Senat już to kiedyś zrobił – ustawę legalizującą tzw. związki partnerskie, to parada dewiacji w polskim parlamencie już trwa. Aktywiści homoseksualni poza parlamentem również nie próżnują i korzystając z miernoty ekipy rządzącej, coraz hardziej stawiają nowe żądania. Ich przedstawiciele docierają nawet do policji, organizując – za zgodą Komendy Głównej – specjalne szkolenia dla stróżów prawa z zakresu tropienia i ścigania „mowy nienawiści” czy „homofobii”. I w tzw. państwie prawa nikomu – z ministrem spraw wewnętrznych na czele – nie przeszkadza, że wspomniane kategorie rzekomych przestępstw nie funkcjonują w naszym systemie prawnym (ani nawet w języku). Utrzymywana z naszych podatków policja już przygotowuje się do ścigania myślozbrodni, a stosowne paragrafy zapewne wkrótce się dopisze. Drobny szczegół formalny, jakim jest ich brak, nie może przecież powstrzymać marszu miłujących pokój, wolność i tolerancję.
Aby wreszcie wypełnić tę „lukę prawną”, homolobby pociągnęło za sznurki i przywołało do porządku panią minister od „równego traktowania”, Agnieszkę KozłowskଠRajewicz, by ogłosiła projekt penalizacji „homofobii” jako swój. Dewianci seksualni chcą bowiem, aby za niepochlebne wypowiedzi pod ich adresem groziła kara do dwóch lat więzienia! Pani minister posłusznie wykonała, o co ją poproszono, i już wystąpiła do swojego kolegi w rządzie – ministra sprawiedliwości, aby ten podjął stosowną inicjatywę ustawodawczą.
W trosce o równe traktowanie pani Kozłowska Rajewicz chce zastraszyć zdecydowaną większość społeczeństwa, w tym olbrzymią liczbę katolików, która z nakazów rozumu i moralności płynącej z prawa naturalnego oraz Dekalogu zobligowana jest do mówienia całej prawdy o grzechach przeciwko naturze. Utrzymywana z naszych pieniędzy minister, chce nam kneblować usta i zakazać głoszenia całej prawdy o grzechu i jego skutkach. To uderzenie w wolność wyznania i swobodę Kościoła, który ma prawo i obowiązek przekazywać światu całe swoje nauczanie, w tym również to, które dotyczy wołającego o pomstę do nieba grzechu sodomii.
Domagając się uciszenia wszystkich, którzy mówią prawdę na temat spustoszenia, jakie w człowieku i społeczeństwie wywołuje ten grzech, minister Agnieszka Kozłowska¬ Rajewicz chce użyć organów ścigania państwa polskiego przeciwko Kościołowi katolickiemu. Tymczasem rząd, który ustanawia pseudoprawa ograniczające wolność Kościoła i zaczyna go prześladować, staje się rządem tyrańskim, zwalniając tym samym katolików z obowiązku posłuszeństwa względem siebie. Gdyby więc prawo takie weszło w życie, mielibyśmy moralny obowiązek sprzeciwienia się jego zapisom i całkowitego ich bojkotu.
Powyższy tekst jest tylko FRAGMENTEM artykułu opublikowanego w magazynie "Polonia Christiana".