23 grudnia 2014

Boże Narodzenie to czas spotkania ze Zbawicielem

(© Raimond Spekking / , via Wikimedia Commons)

Tylko osobiste podejście do Betlejem, do żłóbka, do Jezusa i Jego Matki otwiera perspektywę religijną, która będzie mogła nie tylko trwać, ale potem jeszcze pogłębiać się pośród codziennych doświadczeń – mówi dla PCh24.pl ks. dr hab. Janusz Królikowski, profesor UPJPII, wykładowca teologii dogmatycznej.

 

Istnieje spora różnica między przeżywaniem świąt Bożego Narodzenia a Wielkanocy. Pierwsze z nich zazwyczaj mają charakter bardziej rodzinny, niekiedy także komercyjny. Tymczasem Triduum Paschalne już na pierwszy rzut oka niesie mnóstwo możliwości rozwinięcia swojej wiary i pobożności. Dlaczego może zdawać się, że święta Narodzenia Pańskiego są mniej mistyczne, podniosłe, a bardziej rodzinne i swojskie?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rożne wydarzenia z życia Chrystusa i różne tajemnice wiary, które w nich się objawiają, sprawiają, że różni się także ich przeżywanie. Myślę jednak, że Boże Narodzenie ma swoją mistykę – to jest właśnie mistyka narodzin Boga, mistyka bliskości Boga w ludzkim ciele, mistyka działania Bożego w każdej sferze życia ludzkiego. Jest to mistyka Boga, który staje się ciałem – człowiekiem. Św. Tomasz z Akwinu mówił, iż wcielenie Słowa jest „cudem wszystkich cudów”, a zarazem stanowi „najtrudniejszą” prawdę wiary: Bóg stał się człowiekiem (to też mówi św. Tomasz).

 

Z tych racji przeżycie teologiczne Bożego Narodzenia nie jest bynajmniej czymś prostym, nawet jeśli odznacza się prostotą: żłobek, sianko, pasterze, dziecko, matka itd. Może dlatego także to „lżejsze” przeżywanie tych świąt, odniesienie ich do naszych najprostszych i najbardziej bezpośrednich doświadczeń, wśród których pierwsze miejsce zajmuje właśnie rodzina. Ale Syn Boży rodząc się w rodzinie, dokonał także jej przyjęcia i włączenia w tajemnicę wcielenia, a więc i ona, i jej przeżycie prowadzi do zbawienia.

 

W czasie tych świąt czcimy tajemnicę Wcielenia Syna Bożego. Podczas wyznania naszej wiary w trakcie Mszy świętej klękamy na słowa: „I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy; i stał się człowiekiem”. Dlaczego ta prawda wiary jest tak ważna dla wierzących w Chrystusa?

 

Tajemnica wcielenia wiecznego Słowa to – jak wspomniałem – niezwykły cud dokonany przez Boga dla naszego zbawienia. W Boże Narodzenie pochylamy się z wdzięcznością wobec Boga, Pana Majestatu, i dziękujemy za Jego zniżenie się do nas, za Jego pokorę, która ukazała się w ciele. Podejmujemy więc ten gest adoracji i pokory równocześnie, który wydaje się być najbardziej adekwatną odpowiedzią na to, co przeżywamy. Przykład takiej postawy znajdujemy w Maryi, który uwielbia w „Magnificat” zniżanie się Boga do ludzi oraz deklaruje wobec tego faktu swoją pokorę. To najwłaściwsza postawa wobec Boga, który przychodzi nas zbawić: adoracja i pokora.

 

Jak zatem wejść ponad poziom wigilijnego barszczu, pierogów oraz kolęd i faktycznie zagłębić się w treść tych świąt?

 

Polska wigilia ma w sobie coś wymownego. Wskazuje, że Syn Boży stając się człowiekiem, dokonał przemiany ludzkich relacji, szczególnie rodzinnych, i dlatego w tych relacjach chce być obecny. Te relacje przy stole w ramach wspólnego posiłku mają swoją szkołę. Oczywiście, nie należy zbytnio zatrzymywać się na jedzeniu. Ono jest tylko elementem świętowania, a nie jego istotą. Ważniejsze są właśnie kolędy. Osobiście uważam, że są one bardzo wartościowym elementem okresu świątecznego. Zachwyca mnie ich bogata teologia i siła duchowa, którą wyzwalają. Polskie pieśni bożonarodzeniowe to fenomen na skalę światową, który należy pielęgnować. Nie wszyscy będą znać i śpiewać wszystkie, ale można z nich uczynić wartościowy przewodnik po cudzie i fakcie Bożego Narodzenia.

 

Święta Bożego Narodzenia łączą się z radością. Na czym polega jednak prawdziwa, dojrzała, chrześcijańska radość?

 

Radość, o którą chodzi w świętowaniu Bożego Narodzenia, na którą zwłaszcza zwraca uwagę św. Łukasz w swojej Ewangelii, jest radością spotkania ze Zbawicielem. Św. Łukasz wyraźnie podkreśla, że radują się ci, którzy w Dzieciątku z Betlejem rozpoznali swojego Zbawiciela. Pasterze, Mędrcy, a przede wszystkim Maryja są radośni, bo odkryli w Jezusie wypełnienie swoich poszukiwań i pragnień serca. Prawdziwej radości doświadcza człowiek, gdy znajduje pewność i trwałe oparcie dla swego życia. Dlatego jest tak ważne, by Boże Narodzenie przeżywać w perspektywie odnalezionego sensu życia, które objawia się w Betlejemskim żłobku. Jakkolwiek to jest na pierwszy rzut oka niepojęte, to jednak to Dzieciątko na sianku jest Sensem ludzkiego życia, Ośrodkiem ludzkich dziejów i Celem, do którego wszystko zmierza. To kruche Dziecko jest Wszystkim – jest Słowem stojącym naprzeciw Boga i w Bogu. Jest Racją wszystkiego. Jak nie radować się, że On stał się nam tak bardzo bliski?

 

Czy można zatem stwierdzić, że prawdziwa radość nie ma nic wspólnego z naiwnym optymizmem, ale raczej realizmem pozwalającym wierzyć, że Bóg nawet z najtrudniejszych sytuacji potrafi wyprowadzić dobro?

 

Radość prawdziwa rodzi się ze zrozumienia i przeżywania siebie i swego życia w perspektywie Bożej. To jest właśnie ten sens, o którym wspomniałem, który uspokaja wewnętrznie człowieka i daje mu poczucie spełnienia. W Boże Narodzenie na nowo wychodzimy od Jezusa narodzonego w Betlejem, aby nadać naszemu życiu należytą powagę i wielkość. Pozorna zwyczajność tego wydarzenia pokazuje, że to wszystko, co przeżywa człowiek i co go dotyka, jest drogą zbawienia, jest miejscem konkretnego dobra, które przekracza granice doświadczeń i naszego rozumienia, aby stać się duchowym bogactwem.

 

Pomimo radosnego charakteru czytań związanych z narodzeniem Chrystusa nie sposób nie zauważyć pewnego smutnego rysu: „gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2,7). Silnie brzmi także fragment Prologu Ewangelii wg św. Jana o wcielonym Słowie: „Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1,11). Dziś coraz mniej rodzin świętuje Boże Narodzenie prawdziwie jako uroczystość religijną…

 

Pełne przeżycie Bożego Narodzenia polega na tym, by widzieć je w perspektywie Kalwarii, a więc ostatecznie Wielkiego Tygodnia zwieńczonego Wielkanocą. Te „smutne” rysy ewangelicznych opowiadań o narodzeniu Jezusa na to właśnie wskazują. Zbawiciel w pełni objawi się na krzyżu. Jakkolwiek znaki, które towarzyszą Jego narodzeniu, są znakami boskimi i nadprzyrodzonymi, to jednak ich pełne znaczenie zostało poznane dopiero w perspektywie paschalnej. Myślę, że właśnie z powodu braku tego rozumienia Bożego Narodzenia w perspektywie Kalwarii następuje pomniejszenie znaczenia religijnego tych świąt. Owszem, punktem centralnym przeżyć świątecznych jest Msza święta, a więc pamiątka Ofiary Chrystusa, ale należałoby to mocniej podkreślać. Można by na przykład szerzej korzystać z kolęd, w których zawarte są wątki eucharystyczne i wątki pasyjne, bo przecież takie posiadamy.

 

Wieczerza wigilijna rozpoczyna świętowanie tajemnicy Bożego Narodzenia, pasterka jest – można powiedzieć – momentem kulminacyjnym. Co zrobić, by po kilku dniach świętowanie nadal w nas trwało?

 

Kluczem do owocnego przeżycia świąt chrześcijańskich jest odkrycie, że to, co w czasie nich przeżywamy, dokonało się dla nas i dla naszego zbawienia – dla mnie i dla mojego zbawienia. Bez tego osobistego odczytywania święta będą tylko wspomnieniem jakiegoś wydarzenia z odległych dziejów oraz zbiorem banalnych obyczajów, które przypomina się i odnawia nie wiadomo dlaczego i po co. Tylko osobiste podejście do Betlejem, do żłóbka, do Jezusa i Jego Matki otwiera perspektywę religijną, która będzie mogła nie tylko trwać, ale potem jeszcze pogłębiać się pośród codziennych doświadczeń.

 

 

Bóg zapłać za rozmowę!

Rozmawiał Kajetan Rajski

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie