26 marca 2014

O pożytku z cierpień

Nie traćmy otuchy, kiedy nam dokuczają cierpienia, trudy, smutki i choroby. Niech nas wtedy pociesza i podtrzymuje nadzieja nieba.

Kiedy św. Symforiana prowadzono na męczeńską śmierć, jego matka mówiła mu: „Synku, patrz w niebo, nie trać odwagi! Droga do nieba jest trudna, ale krótka.” Słowa matki ożywiły w sercu dziecka nadzieję i Symforian z nieustraszonym męstwem poniósł śmierć za świętą wiarę. Św. Franciszek Salezy, ożywiony wielką nadzieją i ufnością w Bogu, nie uląkł się żadnego prześladowania. Zdawał sobie sprawę z tego, że wszystkie cierpienia pochodzą z dopuszczenia Boga. Kiedyś rzucono na niego wstrętne pomówienie, a on nie stracił zwykłego spokoju ducha, bo ufał, że wyniknie z tego pożytek dla jego duszy i większa chwała Boża. Modlił się więc za swoich oszczerców. I my także, doznając pogardy, czy w inny sposób będąc doświadczani, nie upadajmy na duchu. Nie zapominajmy, że jesteśmy uczniami Chrystusa Pana, którego znieważano i prześladowano. W chorobach i smutkach nie traćmy pamięci o Bogu. Ze św. Elzearda ludzie sobie kpili i publicznie natrząsali się z niego, a on ze łzami w oczach przypominał sobie cierpienia Jezusa Chrystusa i mówił, że choćby mu nawet oczy wyłupano, to by się nie żalił, bo pamięta o nagrodzie, którą Bóg przygotowuje dla tych, co z miłości do Niego cierpią niesłuszne prześladowania.

Pewien kapłan wygłaszał w szpitalu kazanie do chorych – kazanie o cierpieniach. Wykazywał w nim, jak bardzo podoba się Bogu, kiedy chrześcijanin spokojnie znosi swoje krzyże. Nauki tej słuchał człowiek, który chorował już od wielu lat. Po kazaniu człowiek ten zaczął się smucić i płakać. Ksiądz spytał go, co się stało, czy ktoś nie zrobił mu jakiejś krzywdy. „Nie – odpowiedział ten chory – do nikogo nie mam żalu, tylko do siebie samego.” – „Jak to?” – pyta zdziwiony ksiądz. – „Ojcze duchowny, tyle lat choruję i wszystkie zasługi straciłem z powodu mojej niecierpliwości. A gdybym był ze spokojem znosił chorobę, jak wielkie bym zebrał skarby na życie wieczne!”.
Wielu ludzi w godzinie śmierci przekona się, że nie umieli skorzystać z cierpień, które prostą drogą, bezbłędnie, zaprowadziłyby ich do nieba.

Wesprzyj nas już teraz!

Spytano kiedyś kobietę, która bardzo długo i ciężko chorowała, a pomimo to nie traciła pogody ducha – co w tak strasznym stanie jest jej podporą, co jej dodaje potrzebnego hartu i męstwa? Ta chora odpowiedziała wtedy: „Wiem, że świadkiem moich cierpień jest Bóg i że On mi je wynagrodzi w wieczności. Kiedy o tym pomyślę, doznaję ogromnego szczęścia; cierpię wtedy z przyjemnością i nie zamieniłabym swojego losu na żadne królestwa świata.” Przyznacie, że jeśli ktoś ma cnotę cierpliwości, to jego ból i gorycz zamieniają się w prawdziwą rozkosz.

 

Św. Jan Maria Vianney, Kazania Proboszcza z Ars, VIATOR, Warszawa 1999, s. 281-283.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 160 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram