22 stycznia 2014

O powstańczej broni

(Artur Grottger, "Bitwa" z cyklu "Polonia". Repr. Ludmiła Pilecka/Wikimedia)

Przy okazji kolejnych rocznic wybuchu Powstania Styczniowego odżywają dyskusje na temat sensu i spuścizny, jaka nam została po tym zrywie przeciwko azjatyckiej tyranii.  Warto, na przykład, przyjrzeć się praktycznej stronie walk. Od klęski w roku 1831 nie istniało polskie wojsko, więc nie mieliśmy wykształconych kadr ani jednolitego uzbrojenia. Dlatego też na podstawie arsenału powstańczego możemy prześledzić bardzo ciekawy, przełomowy okres w rozwoju broni palnej. Niestety, z oczywistych względów materialnych pamiątek po nim pozostało nam do dzisiaj niewiele.

 

W latach sześćdziesiątych XIX wieku do powszechnego użycia cywilnego wprowadzana była tzw. amunicja scalona, czyli łącząca za pomocą łuski ładunek prochowy i spłonkę. Pierwsze, nieduże dostawy amunicji tego typu trafiały do wojsk regularnych. Jednak powstańcy nie używali jej powszechnie. Powodem była nie tylko większa cena, ale w równej mierze trudność w uzyskaniu nowoczesnej amunicji na terenie kraju odciętego kordonem przez zaborców. Do typowej broni kapiszonowej łatwiej było pozyskać komponenty, a nawet podjąć produkcję pocisków i prochu. Tylko kapiszony trzeba było sprowadzać, jednak ze względu na ich niewielki rozmiar przemyt nie był szczególnie trudny.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Trudne początki

 

W początkowym okresie powstania, kiedy o oręż było najtrudniej, główną broń palną stanowiły kapiszonowe dubeltówki z dorobionym często bagnetem. Była to broń skuteczna, jednak celna tylko przy użyciu z niewielkiej odległości. Strzelanie do pojedynczego żołnierza z dystansu przekraczającego 50 metrów oznaczało właściwie marnowanie amunicji, natomiast do szyku zwartego można było celnie wypalić ze stu metrów. Co ciekawe, powstańcy mogli praktycznie bez problemu wygrać starcie bezpośrednie, ponieważ kosa okuta na sztorc nie tylko miała większy zasięg niż karabin z bagnetem, ale zadawała tak straszne rany, że piechota rosyjska nieraz odmawiała ataku na bagnety, słusznie preferując wykorzystywanie własnej przewagi ogniowej. Ze względu na łatwość zakupu, często dodatkową bronią kosyniera stawał się jednostrzałowy pistolet. Niestety, nie podnosił on znacząco skuteczności formacji, ze względu na swój mały skuteczny zasięg (około 35 metrów). Kosynierzy pozostawali zatem bezbronni wobec przeciwnika trzymającego typowy dystans ogniowy.

 

Przemytnicy w służbie powstania

 

W późniejszym okresie powszechniejszą bronią palną stały się austriackie karabiny Lorenza M1854 czy belgijskie „sztućce”. Jest to typowa broń wojskowa ze schyłkowego okresu broni odprzodowej. Skuteczna na odległość nawet czterystu metrów. Można z niej oddać około trzech strzałów na minutę. Celnością nie ustępuje już ona późniejszym konstrukcjom, nawet tym, które znamy z okresu wojen światowych. Jest jednak znacznie bardziej wymagająca w obsłudze. Niestety, broń ta przestała napływać do powstańców po zmianie nastawienia rządu austriackiego wobec zrywu.

 

Swoje miejsce w historii zaznaczyły też pierwsze karabiny wielostrzałowe oraz odtylcowe. Pośród wielostrzałowych pojawił się karabin rewolwerowy Colta, umożliwiający chwilowe zwiększenie intensywności prowadzenia ognia. Jednak ponieważ zdarzały się przypadki równoczesnego odpalenia wszystkich komór i zranienia strzelców, nie były one zbyt popularne. Pośród broni odtylcowej dominowała broń systemu Lefucheux.

 

Największą nowością dla polskiej wojskowości były jednak rewolwery różnych typów i modeli. Pośród nich również najczęściej dziś kupowany spośród modeli broni historycznej klasyczny, sześciostrzałowy Colt Navy kalibru około 9 mm. Umożliwiał on walkę ogniową nawet przeciw kilku napastnikom.

 

My też powstańcy?

 

W Polsce powszechny dostęp do broni bez ograniczeń administracyjnych zatrzymał się właśnie na okresie powstania styczniowego. Więc w wolnej Polsce mamy prawo posiadać szable, kosy, karabiny wojskowe z lat pięćdziesiątych dziewiętnastego wieku czy rewolwery Colta. Niestety, kolejne władze mając w pamięci tradycje powstańcze rozpowszechnione wśród polskiej ludności nie dopuszczają posiadania strzelb czy rewolwerów odtylcowych systemu Lefucheux, dostępnych już w okresie powstania styczniowego. Słusznie pewnie mniemają, że Polacy uzbrojeni w tak nowoczesną broń „znowu zrobią coś strasznego”, jak celnie cytuje red. Stanisław Michalkiewicz.

 

Jacek Hoga

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 665 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram