Ruch „żółtych kamizelek” nie rezygnuje z protestów przeciwko rządowi Emmanuela Macrona. W weekend na ulicach Francji doszło do starć z policją i poważnych demonstracji. Najniebezpieczniej było na Placu Bastylii w Paryżu, gdzie policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych.
W weekendowych manifestacjach we Francji wzięło udział 69 tys. osób. Policja w Paryżu poinformowała, że podczas sobotnich i niedzielnych protestów ruchu „Żółtych kamizelek” aresztowano aż 223 osoby. Demonstranci, którzy manifestowali na Placu Bastylii w Paryżu spotkali się ze zdecydowaną reakcją funkcjonariuszy, którzy użyli wobec tych pierwszych gazu łzawiącego oraz armatek wodnych. Sytuacja była bardzo poważna, ponieważ demonstranci rewanżowali się policji kamieniami z pobliskiego placu budowy.
Wesprzyj nas już teraz!
Demonstracje wybuchły w połowie listopada w związku z reformami gospodarczymi Emmanuela Macrona oraz chęcią wprowadzenia podatku paliwowego. Od tamtego czasu stały się szerokimi zgromadzeniami wzywającymi do rezygnacji prezydenta Emmanuela Macrona. Ruch protestu „żółtych kamizelek” przerodził się głównie w ruch przeciwko obecnej władzy, choć postulaty, które wysuwają protestujący, nie dotyczą tylko spraw ekonomicznych i gospodarczych.
Do starć z policją doszło również w Nantes na zachodzie Francji oraz w Montpellier, na południu kraju. Minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner zauważył na Twitterze, że w manifestacjach coraz częściej biorą udział osoby, które chcą wywołać zamieszki, a wcale nie identyfikują się z ruchem „żółtych kamizelek”. Manifestanci pojawili się również w Bordeaux oraz w Tuluzie, a także w Marsylii. Około 1 tys. protestujących wyszło z kolei na ulice Lyonu.
Niedawne sondaże opinii publicznej sugerują, że Emmanuel Macron odzyskał część utraconego wcześniej poparcia. Podczas kryzysu przedstawił swoją wizję „wielkiej debaty narodowej”, która ma być odpowiedzią na protesty. Nie można tego określić jako jednoznaczny sukces prezydenta, ponieważ duża część protestujących uważa to za „tani chwyt marketingowy”. „Debata jest maskaradą” – mówi Mathieu Styrna, uczestnik ruchu „żółtych kamizelek”.
Źródło: thelocal.fr
WMa