5 listopada 2013

Nuda z PINTĄ? Nigdy!

(Fot. chmielowisko.pl)

Dziś w naszej polskiej piwnej kontrrewolucji czas na niezwykle zasłużony browar kontraktowy o sympatycznej nazwie PINTA. Jak się wydaje, nazwa ta została zapożyczona od anglosaskiej jednostki objętości i pojemności. Na Wyspach oznacza nieco ponad pół litra.

 

Z tą nazwą browaru to jednak tylko moje przypuszczenie, bo z nieco enigmatycznej wypowiedzi jednego z założycieli browaru, Ziemowita Fałata wcale to wprost nie wynika: – Nazwa powstała w Cieszynie i wymyślił ją Grzesiek Zwierzyna. Początkowo miał być PINT – chłopak, ale do niczego nam nie pasował i przerobiliśmy go na PINTĘ.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jak tam było, tak tam było… W każdym razie PINTA, to browar kontraktowy, czyli zgodnie  z definicją – „małe przedsiębiorstwo, zajmujące się warzeniem piwa w wynajętym zakładzie produkcyjnym”. Browar kontraktowy zazwyczaj posiada swojego piwowara, który opracowuje receptury, a następnie udaje się do wynajętego browaru, gdzie samodzielnie lub z pomocą miejscowego piwowara przygotowuje trunki według tych receptur. A że piwnych przepisów  PINTA ma sporo, więc nic dziwnego, że cieszy się w środowisku estymą.

 

Staż PINTY na polskim rynku piwowarskim jest wprawdzie krótki, ale browar ten zdążył na scenie piwnej w Polsce sporo namieszać… to znaczy nawarzyć.

 

Został założony przez Ziemowita Fałata, Marka Semlę i Grzegorza Zwierzynę – tercet pasjonatów, domowych browarników. „Pintowcy” uwarzyli pierwszy trunek w 2010 roku w browarze restauracyjnym Grodzka 15 w Lublinie. Było to piwo a’la Grodziskie, w pięknym i lekkim polskim stylu Grodziskim z użyciem słodów pszenicznych. Rok później PINTA zaczęła już pracować w zawierciańskim Browarze na Jurze.

 

Piwna „nowa era”

 

O PINCIE mógłbym mówić (pisać) długo i w superlatywach. Jednak byłby to tylko głos piwnego amatora. By należycie docenić chłopaków warzących obecnie piwo w Zawierciu, oddajmy głos Tomaszowi Kopyrze – birofilowi, piwowarowi, krytykowi piwnemu, ekspertowi, sędziemu, blogerowi i publicyście w jednym. Stwierdził on kiedyś: Polska scena piwowarska będzie od teraz dzielić się na to, co było przed PINTĄ i Atakiem Chmielu i na to, co po nich nastąpiło. I w moim mniemaniu nie ma tutaj przesady. Piwna „nowa era” w Polsce jest związana z PINTĄ.

 

Dla wyjaśnienia – wspomniany przez Kopyrę – Atak Chmielu jest piwem uwarzonym w stylu India Pale Ale (IPA), a w zasadzie American India Pale Ale – niezwykle goryczkowym – z amerykańskimi słodami Carahell i Carapils oraz bardzo aromatycznymi chmielami Citra, Simcoe, Cascade i Amarillo.

 

Z Atakiem Chmielu jest związana moja pierwsza przygoda ze stylem IPA i  muszę przyznać, że po pierwszym „sensorycznym szoku”, stał się on jednym z moich faworytów. Później PINTA wypuściła na rynek jeszcze inne wariacje na temat tego stylu – mocniejszą i treściwszą: Imperium Atakuje i słabszą, zwiewną, ryżową, w słomkowym kolorze pod nazwą Oto Mata IPA, z wyraźnym odniesieniem do kraju kwitnącej wiśni.

 

Podróże z PINTĄ

 

PINTA słynie z oryginalnych nazw swoich wyrobów, będących najczęściej grą słów lub zabawą słowną w skojarzenia. Wcześniej słynęła też, niestety, z kiczowatych etykiet, które mogły sugerować, że mamy do czynienia nie z piwnym rarytasem, lecz z czymś niepoważnym. Na szczęście, od pewnego czasu dawny kicz zastąpiły stonowane etykiety. W lewym dolnym rogu każdej z nich widnieje malutka flaga kraju, gdzie narodził się styl danego piwa. I tak mieliśmy m. in. Viva la Wita, czyli imperialną (mocną), aromatyczną i bogatą smakowo amerykańsko-belgijską wersję pszenicznego Witbiera. Później mogliśmy się smakowo przenieść do Finlandii, by spróbować stylu Sahti, wyrażonego w piwie Koniec Świata, uwarzonego z użyciem gałęzi jałowca. Notabene to piwo jest odwrotnością IPA – ma goryczkę bliską zeru.

 

Z Finlandii wyjeżdżamy w kierunku południowo-zachodnim – konkretnie na północ Francji, do kraju Nord Pais des Calais – ojczyzny stylu Biére de Garde. Nazwa ta dosłownie znaczy: „piwo które jest przetrzymywane”. Jest to tradycyjne piwo, ale z rzemieślniczych wiejskich browarów z północnej Francji warzone na początku wiosny i trzymane w zimnych piwnicach by skonsumować je w cieplejszym okresie. Obecnie powstaje przez cały rok. PINTA pokazała, że zmierzenie się z tym specyficznym stylem jej nie straszne i uwarzyła piwo o frapującej nazwie Ce n’est pas IPA (To nie jest IPA). I rzeczywiście, IPA to nie jest – goryczki jak na lekarstwo, ale za to sporo przyjemnych owocowych – pomarańczy i gruszki. Piwo – moim zdaniem – bardzo dobre. Tak dobre, że francuscy spece od Biére de Garde byli nim oczarowani.

 

Z Nord Pais des Calais możemy przenieść się z PINTĄ do Austrii, której flaga zdobi trunek pod nazwą Odsiecz Wiedeńska – to czerwony wiedeński lager o słodowo-chmielowym posmaku. No i nie można zapomnieć o Alt-cie czyli staro-niemieckim stylu piwnym górnej fermentacji, które PINTA uwarzyła pod nazwą Stare ALE Jare.

 

Dyniamit? Nie, dziękuję!

 

Wśród kilkunastu „pintowych” piw jest jedno, którego nie trawię. Otóż, browar ten, czerpiąc wzorce m.in. ze Stanów Zjednoczonych warzy trunek o nazwie Dyniamit, czyli piwo dyniowe (pumpkin ale) – oferowane smakoszom na przełomie października i listopada. Może jest ono i dość ciekawe – goździkowo-korzenne, ale nie smakuje mi. Przyznaję jednak, że bardziej odrzuca mnie „ideologia” piw dyniowych – te nawiązania do Halloween z tym całym „anturażem”– duchami, demonami, świeczkami palącymi się w dyniach… Wszystko to odrzuca mnie od piwa w stylu pumpkin ale. A poza tym z dyni najbardziej lubię pestki i zupę.

 

Żytnie nowości

 

W najbliższym czasie na rynku mają pojawić się dwa nowe trunki z PINTY. Jeden będzie ozdobiony chorągiewką niemiecką, a drugi – amerykańską. Pierwsze piwo to Apetyt na Życie, klasyczna w przypadku PINTY słowna gra, będąca z jednej strony nawiązaniem do popularnego w pewnych kręgach serialu TV, a z drugiej – sugestia, dotycząca słodu na którym to piwo jest uwarzone. Opis na etykiecie nie pozostawia już wątpliwości: Piwo jasne górnej fermentacji, z ponad 30-procentowym udziałem słodów żytnich o specyficznym – gęstym, trochę oleistym, pełnym smaku. Symbolicznie chmielone, ale aromatyczne i orzeźwiające. Tak więc doczekaliśmy się drugiego piwa żytniego (niemieckie roggenbier) w Polsce! Pierwszym było Żytnie z Browaru Konstancin. Niestety browar ten zmienił właściciela i nie wiadomo, jakie będą dalsze losy tego ichniejszego ciekawego trunku.

 

Drugie nowe piwo z PINTY, o którym wspomniałem, to Żytorillo ponad 30-procentowym udziałem słodów żytnich. Bardzo intensywnie chmielone jedną odmianą amerykańskiego chmielu – Amarillo (stąd nawiązanie w nazwie). Coś mi się zdaje, że ten trunek trafi na sam szczyt mojego osobistego rankingu.

 

***

 

Na zakończenie… Doszły mnie słuchy, że PINTA planuje warzenie ciemnego piwa w bardzo mocnym stylu Russian Imperial Stout, zbliżonym do naszych porterów, tyle że górnej fermentacji (portery bałtyckie – to fermentacja dolna). Jeśli „słuchy” owe okażą się prawdą, to komentarz jest jeden… Po prostu – na PINTĘ zawsze można liczyć. Z nią trudno się nudzić!

 

Bogusław Bajor 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 675 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram