1 maja 2013

Nowy, świecki kalendarz

(Fot. pawel_231/sxc.hu)

Sprawdziły się prognozy górala spod Babiej Góry przewidującego, że „na Królowej Polski” zimy już nie będzie. Dla wielu widzów ten sposób wyznaczania terminu zmiany pory roku mógł być zaskakujący. Dwa sposoby liczenia czasu funkcjonują obok siebie, ten wybitnie świecki i „wypoczynkowy” jest w zdecydowanej ofensywie.

 

Wraz z ową laicką metodą lansowane są coraz bardziej odjazdowe sposoby spędzania wolnego czasu, którego nadaktywna celebracja stała się centralnym tematem poruszanym przez media.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Gdy jeszcze za oknem panowała zima, choć na kartach kalendarzy wciąż widniał kwiecień, w jednej z telewizji informacyjnych trwała rozmowa wiele mówiąca o współczesnym postrzeganiu czasu. O pogodzie i przyrodzie rozmawiano z góralem z pod Babiej Góry. Już samo „nietatrzańskie” pochodzenie rozmówcy i nazywanie go góralem zasługiwało na pochwałę. Standardowy, zapraszany do mediów mieszkaniec terenów wyżej położonych to zwyczajowo góral tatrzański, wożący ceprów bryczką do Morskiego Oka. Tym bardziej materiał zasługiwał na uwagę.

 

Góral ów odpytywany był na okoliczność szans na poprawę pogody. Jakież było zdziwienie dziennikarki, gdy oświadczył, że ta zdecydowanie na korzyść nastąpi na św. Wojciecha, a już na św. Marka będzie wręcz gorąco. Nieistotne jest w tym momencie, czy prognozy te sprawdziły się z aptekarską dokładnością, ważne jest dostrzeżenie sposobu odmierzania czasu przez fachowca od zmienności aury.

 

Z ust przepytującej padło pytanie, które zadawało sobie według niektórych mediów większość Polaków, ponoć gremialnie wyruszających na majówkę – jaka będzie pogoda w długi weekend? Rozmówca ponownie posłużył się tradycyjnym sposobem mierzenia czasu, deklarując, że „na Królowej Polski i św. Józefa zimy ma już nie być, tylko pogoda”. Informacje te mogły w niejednym adepcie trudnej sztuki bycia młodym, wykształconym z dużego miasta wywołać uczucie silnego dysonansu. Na św. Marka, św. Józefa, św. Wojciecha? Co to wszystko znaczy? Na szczęście, dziennikarz w studiu zdekodował szyfr i powiązał te wspomnienia liturgiczne z datami w kalendarzu.

 

Ta rozmowa prowadzi do nieco głębszej refleksji nad postępującym rozchodzeniem się świata ludzi przywiązanych do tradycji i wiary z nowymi hedonistami, którzy odmierzają czas np. kolejnymi odprawami u szefa lub piątkowym wstępem do imprezowania na całego, kończącym się niedzielnym kacem. Jeszcze do niedawna wydarzenia z kalendarza liturgicznego mogły stanowić punkt odniesienia czasowego. Nie mam na myśli drobiazgowego znawstwa kolejnych wspomnień, ale tylko tych najważniejszych. Miało to odzwierciedlenie  np. w porzekadłach, których większość odwoływała się od wspomnienia takiego lub innego świętego.

 

Zeświecczenia na płaszczyźnie werbalnej nie należy lekceważyć i upatrywać w nim tylko zmiany o charakterze językowym. Należy bowiem pamiętać o zależności między naszym życiem, postępowaniem i myśleniem: „Jeśli nie żyjemy jak myślimy wkrótce zaczynamy myśleć podobnie jak żyjemy”. Jeśli w naszych słowach nie ma miejsca na sferę sacrum, choćby w najmniejszym wymiarze, to pustka i otchłań już wkrótce może upomnieć się o swoje prawa.

 

Łukasz Karpiel

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie