Bułgarski premier Bojko Borisow, w obliczu protestów wzywających do jego ustąpienia, zaproponował zmianę konstytucji. Zdaniem opozycji to próba kupienia czasu.
Tysiące Bułgarów protestujących – już drugi miesiąc z rzędu – w Sofii i innych miastach domaga się dymisji premiera i prokuratora generalnego. Powodem jest pleniąca się korupcja w szeregach wysokich rangą funkcjonariuszy państwa, co – zdaniem protestujących – osłabia państwo i przyczynia się do ubóstwa narodu. Prokurator Iwan Geszew jest przez wielu uważany za osobę stronniczą i niezdolną do zajmowania tak ważnego stanowiska.
Tymczasem premier Borisow dwa tygodnie temu powiedział, że jest gotowy do ustąpienia, jednak później zmienił zdanie tłumacząc, że jego partnerzy koalicyjni – Zjednoczeni Patrioci – chcą, aby pełnił urząd do końca kadencji, czyli do wiosny przyszłego roku.
Wesprzyj nas już teraz!
Gdy więc w ubiegły piątek w samo południe premier pojawił się we wszystkich programach telewizyjnych, większość obywateli spodziewała się słów o dymisji, szczególnie, że wedle sondaży aż 60 proc. Bułgarów popiera protesty. Okazało się jednak, że premier nie tylko nie zrezygnował, ale także niejako przeszedł do ofensywy – zaproponował bowiem zmianę konstytucji. Takie działanie jest możliwe na posiedzeniu Wielkiego Zgromadzenia Narodowego – zwołać je może Parlament większością 2/3 głosów.
Do propozycji premiera należy: zmniejszenie liczby posłów z 240 do 120; wygaśnięcie mandatu Naczelnej Rady Sądownictwa i utworzenie odrębnych rad sędziowskich oraz prokuratorskich, które będą rozstrzygać kwestie kadrowe. Ponadto Borisow chce utworzenia oddzielnego inspektoratu dla każdej z rad; skrócenia z 7 do 5 lat mandatów prezesów Sądu Najwyższego i Prokuratora Generalnego; przesłuchań przez Parlament Prokuratora Generalnego co 6 miesięcy oraz ustanowienia procedury umożliwiającej Parlamentowi przesłuchanie Prokuratora Generalnego w określonych postępowaniach karnych.
Christo Iwanow – przywódca Demokratycznej Bułgarii (EPP), który zyskał na znaczeniu podczas protestów – skomentował, że Borisow chce zyskać na czasie, a wiele jego propozycji można by zrealizować bez zmiany konstytucji. Jako przykład podał fakt, że nawet teraz oczekuje się, że Prokurator Generalny zostanie wysłuchany przez parlament, ale partia Borisowa (GERB) utrudnia takie działanie – podaje portal euractiv.com.
Krassimir Karakaczanow, wicepremier i lider nacjonalistycznej partii VMRO (sojusznik GERB premiera Borisowa) przedstawił własne propozycje zmian w konstytucji, z których część dotyczy mniejszości romskiej. Chodzi o poziom wykształcenia umożliwiający głosowanie, powrót poboru do wojska. Ponadto polityk chce stwierdzenia w konstytucji, że rodzina jest związkiem mężczyzny i kobiety.
W międzyczasie w Brukseli 57 posłów poprosiło o pilną debatę na temat kryzysu instytucjonalnego w Bułgarii. Prośba została przekazana Parlamentowi Europejskiemu w piątek przez bułgarskich posłów Radana Kanewa (PPE) i Elenę Jonczewą (S&D).
Partia Borisowa (GERB) jest oficjalnie powiązana z Europejską Partią Ludową, ale pozostaje w sporze z innymi siłami centroprawicy w Bułgarii.
Tymczasem bułgarscy europosłowie chcą reakcji Komisji Europejskiej. Interesują ich takie kwestie jak wolności mediów, reformy antykorupcyjne i niezawisłości wymiaru sprawiedliwości, aby „zapobiec dalszemu pogarszaniu się praworządności w Bułgarii”.
Źródło: euractiv.com
AS
