2 lipca 2019

Mieszkańcy Toronto nie chcą „inteligentnego miasta”. Obawiają się inwigilacji

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com(Tumisu))

Jedna z siostrzanych firm Google przedstawiła szczegółowy plan budowy inteligentnego miasta w Toronto. Dzielnice przyszłości nie spodobały się jednak mieszkańcom obawiającym się wykorzystania swoich danych do inwigilacji.

 

Firma Sidewalk Labs – należąca do firmy macierzystej Google Alphabet – opublikowała dokument liczący 1500 stron i przedstawiający plan przebudowy dwóch dzielnic w kanadyjskim mieście, by uwzględnić „inteligentne” funkcje, takie jak m.in.: „drogi topiące śnieg”, „podziemny system dostaw” itp.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Propozycja obejmuje budowę dwóch dzielnic: Quayside i Villiers West wraz z większą dzielnicą Innowacyjnego Rozwoju i Akceleratora Gospodarczego (IDEA). Firma twierdzi, że pojawiłoby się łącznie 1700 nowych tanich domów.

 

Podczas gdy przebudowa miałaby uczynić Toronto jednym z najbardziej zaawansowanych miast na świecie, zarządzająca renowacją metropolii organizacja Waterfront Toronto stwierdziła, że wizja połączonego miasta nie jest zgodna z ich ideą.

 

Mieszkańcy Toronto wyrazili obawy dotyczące gromadzenia i przechowywania danych, które pozyskają firmy technologiczne wskutek milionów instalowanych czujników mających usprawnić funkcje miasta.

 

Według TechRepublic, inteligentne miasto wykorzystuje technologię, taką jak połączone czujniki, aby „uzyskać dane i poprawić jakość życia obywateli i odwiedzających”.

 

Inteligentna technologia obejmuje dedykowane aplikacje mobilne dla obywateli do monitorowania ruchu lub komunikowania się z przedstawicielami miasta, co ma sprawić, że ​​połączone miasta będą „bardziej zrównoważone i wydajne”. Zintegrowane czujniki mają pomóc zaoszczędzić pieniądze wydawane na utrzymanie infrastruktury miejskiej, oczyszczanie, transport itp. Co jednak najważniejsze, dzięki budowie „smart city” firmy teleinformatyczne zbierają wszelkie dostępne dane o obywatelach w celach biznesowych i inwigilacyjnych. Zarządzając nową infrastrukturą mogą swobodnie dyktować ceny usług tradycyjnie świadczonych przez organy miasta. „Smart city” stają się sprywatyzowanymi miastami.

 

Wśród inteligentnych miast działających już na świecie wymienia się m.in.: Singapur czy Dubaj oraz liczne miasta skandynawskie. Powstają one niemal na każdym kontynencie, w tym w Afryce.

 

Sidewalk Labs przedstawiło projekt budowy „inteligentnego” Toronto o wartości 3,9 mld USD, który wykorzysta połączone technologie i rejestratory danych do stworzenia futurystycznej przestrzeni życiowej. Budynki miałyby być zbudowane z materiałów przyjaznych dla środowiska, przez co zanieczyszczenie miałoby zostać ograniczone do minimum.

 

Sidewalk Labs twierdzi, że przebudowa wygeneruje 4,3 miliarda dolarów rocznych wpływów podatkowych i 14,2 miliardów dolarów rocznie Produktu Krajowego Brutto. W międzyczasie firma wykorzysta sprzedaż i wynajem mieszkań, a także „wdroży swoje technologie”. Do 2040 roku miałoby powstać około 90 tys. nowych miejsc pracy.

 

W liście otwartym szef Waterfront Toronto Stephen Diamond podkreślił, że „ważne jest, aby wiedzieć”, iż organizacja nie współtworzyła projektu z Sidewalk Labs i zaznaczył, że ​​te dwa organy „mają bardzo różne perspektywy” dotyczące pewnych aspektów przebudowy miasta. Przyznając, że projekt zawiera „wiele ekscytujących pomysłów”, Diamond podnosi obawy związane z rozmiarem przebudowy, która przekracza początkowy limit 12 akrów. Ponadto wskazuje na problematyczne gromadzenie danych o mieszkańcach. Niektórzy mieszkańcy zorganizowali kampanię Block Sidewalk.

 

Poseł Charlie Angus zaznaczył, że „smart city” to nie żadne ekscytujące miasto przyszłości, ale miasto zarządzane przez giganta danych. – Mówimy o łączeniu przestrzeni miejskich z firmą, której model biznesowy szpieguje wszystko, co robimy – komentował.

 

Dyrektor generalny Sidewalk Labs Dan Doctoroff przekonywał, że technologia „inteligentnego miasta” jest potrzebna do rozwiązania „ogromnych” wyzwań stojących przed urbanistami. – Sądzimy, że można rzeczywiście wywrzeć poważny wpływ na życie miejskie, ponieważ może to być globalne centrum przemysłu innowacji miejskich – wyjaśnił.

 

W tym tygodniu amerykański inwestor Roger McNamee ostrzegł, że firmom technologicznym takim jak Google nie można ufać pod względem bezpiecznego zarządzania gromadzonymi danymi o mieszkańcach.

 

„Projekt inteligentne miasto na nabrzeżu Toronto to najbardziej rozwinięta do tej pory wersja… kapitalizmu nadzorczego” – pisał w liście do Rady Miasta sugerując, że Google użyje „algorytmów do podsycania ludzkich zachowań” w sposób „faworyzujący jego biznes”.

 

Krytyka projektu Google – „eksperyment kolonizacyjny kapitalizmu nadzorczego”

McNamee, wczesny inwestor w Facebooka i Google, jest współzałożycielem Silver Lake Partners, jednego z największych inwestorów technologicznych na świecie. Jego zdaniem, Google przedstawiło „dystopijną wizję miasta, która nie może mieć miejsca w demokratycznym społeczeństwie”.

 

Przeciwko przebudowie Toronto w kierunku „inteligentnego miasta” wystąpili wcześniej inni inwestorzy technologiczni i dyrektorzy spółek teleinformatycznych. Pod koniec zeszłego roku Jim Balsillie, współzałożyciel firmy BlackBerry Research in Motion, nazwał projekt „eksperymentem kolonizacyjnym kapitalizmu nadzorczego”.

 

W 2017 roku Sidewalk Labs wygrała przetarg na przebudowę części wschodniego nabrzeża Toronto. Propozycja pozostawiła również możliwość rozwinięcia zagospodarowania aż 800 akrów powierzchni Port Lands w nadchodzących latach.

 

Pierwotnie postrzegane jako narzędzie do rozwiązywania problemów związanych z przystępnością cenową i transportem w mieście Quayside miało być jednym z pierwszych „inteligentnych miast” na świecie, czerpiącym korzyści z przyjaznego środowisku projektowania i nowych technologii, aby „przyspieszyć innowacje miejskie i służyć jako wzór dla miast na całym świecie”.

 

Pomimo początkowego poparcia społecznego dla projektu rozbudowy Quayside, mieszkańcy zaczęli podnosić obawy o swoją prywatność.

 

Na początku października ubiegłego roku przedsiębiorca Saadia Muzaffar zrezygnował z zasiadania w panelu doradczym projektu, powołując się na brak przejrzystości ze strony Waterfront Toronto i twierdząc, że organizacja wykazała „apatię i brak przywództwa w odniesieniu do niepewnego zaufania publicznego”.

 

Później, w tym samym miesiącu, zrezygnowała także Ann Cavoukian, była komisarz ds. ochrony prywatności w Ontario. „Wyobrażałam sobie, że tworzymy inteligentne miasto prywatności (Smart City of Privacy), w przeciwieństwie do inteligentnego miasta nadzoru (Smart City of Surveillance)” – napisała w liście rezygnacyjnym.

 

Sidewalk Labs zaprzeczyło doniesieniom, jakoby miało wykorzystywać technologie rozpoznawania twarzy w projekcie. Zapowiedziało powołanie specjalnego podmiotu – Civic Data Trust – który miałby zajmować się nadzorowaniem danych pozyskanych w przestrzeni publicznej.

 

Rada Miasta Toronto ma przedyskutować list McNamee i projekt Sidewalk Labs na czwartkowym posiedzeniu.

 

Chociaż Sidewalk Labs ogłosiła swoje ambicje ubiegania się o przebudowę Toronto w 2017 roku, zaprezentowany ostatnio dokument po raz pierwszy w pełni określa ostateczną wizję, która obejmuje propozycje dla dwóch dzielnic – Quayside i Villiers West, jak również większej dzielnicy Innowacyjnego Rozwoju i Akceleratora Gospodarczego.

 

Dan Doctoroff, dyrektor generalny oddziału Alphabet i były zastępca burmistrza Nowego Jorku, reklamował ten projekt jako „przełomowy dla sąsiedztwa przyszłości”, przyjazny dla środowiska i zbudowany dla ludzi, zajmujących wszystkie szczeble drabiny społecznej, jeśli chodzi o poziom dochodów. Jednostki mieszkalne stanowią 67 proc. planowanego rozwoju w głównej dzielnicy Quayside i 40 proc. z nich ma być sprzedawane po cenach niższych niż rynkowa. Ma powstać 1700 niedrogich mieszkań. Wszystko ma sprzyjać stworzeniu „integracyjnej społeczności”.

 

Sidewalk zastrzegła utworzenie niezależnego Civic Data Trust, który zajmowałby się kwestiami ładu cyfrowego, a także zobowiązała się nie sprzedawać danych osobowych, nie wykorzystywać danych osobowych do celów reklamowych i nie ujawniać informacji osobom trzecim bez wyraźnej zgody.

 

Główny plan nakreśla kapitałochłonną inwestycję, ale także taką, która potencjalnie może być niezwykle lukratywna. W tym momencie spółki zależne Google Alphabet takie jak Sidewalk, nazywane „innymi zakładami”, wygenerowały bardzo niewielkie przychody. W ostatnich kwartalnych zyskach firmy „inne zakłady” odnotowały straty w wysokości 868 mln dol. oraz 170 mln dol. przychodów.

 

Inteligentne miasta – niebezpieczna utopia

Gdy Columbus w stanie Ohio zgodziło się zostać kwaterą główną nr 2 dla Amazona, urzędnicy miejscy zgodzili się przede wszystkim na stworzenie „inteligentnego miasta” poprzez „akceptację nowego sposobu transportu, aby przyspieszyć postęp ludzkości”. Miasto to miało stać się wzorem dla innych połączonych miast przyszłości.

 

Władze od Bostonu po Bangkok ujawniają plany połączenia światłowodów, lekkich linii kolejowych, pojazdów zautomatyzowanych i sieci 5G. Szacuje się, że dwie trzecie miast na świecie inwestuje w technologię „smart city”, przy czym przewiduje się, że na ten cel do 2021 roku wydane zostanie 135 mld dol.  Środki podatników będą przekierowywane na zakup inteligentnych liczników mediów, inteligentnej sygnalizacji drogowej, aplikacji e-administracji, punkty wi-fi i czujniki identyfikacji częstotliwości radiowych nawierzchni.

 

Ponieważ coraz więcej inicjatyw na rzecz inteligentnych miast nabiera tempa, pojawiają się istotne pytania dotyczące roli prywatnych przedsiębiorstw w rządzeniu, polegania na niesprawdzonych nowych technologiach i samej definicji wydatków na infrastrukturę, a przede wszystkim roli gigantów internetowych w szpiegowaniu obywateli.

 

Przykładowo, Brytyjczycy chcą zrewolucjonizować sposób, w jaki ludzie będą znajdować wolne miejsca parkingowe dzięki aplikacjom mobilnym, które zidentyfikują otwarte przestrzenie i pozwolą zapłacić za parkowanie za pomocą telefonu. Jednak zanim projekt zacznie działać, rząd i władze lokalne muszą uzgodnić jeden standard dla danych parkingowych. Tylko wtedy twórcy aplikacji będą mogli uzyskać dostęp do informacji na temat dostępnych miejsc parkingowych, dozwolonych czasów i cen, których potrzebują, aby rozpocząć proces tworzenia cyfrowych aplikacji parkingowych. Wymaga to ciągłego rejestrowania ruchu pojazdów, wskazując model zachowania danej osoby.

 

Tutaj w grę wchodzą nie tylko kwestie prywatności danych, ale także poziom współpracy między władzami i firmami sektora prywatnego.

 

Budową inteligentnych miast zainteresowany jest sektor energetyczny, motoryzacyjny, finansowy, telekomunikacyjny. Międzynarodowe korporacje, w tym: Intel, Cisco, IBM, GE, Verizon, Siemens i Ericsson, kształtują rozwiązania i agresywnie walczą na rynku.

 

Rozwój technologii inteligentnego miasta był również podstawą wartej biliony dolarów chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku, której celem jest połączenie Azji, Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki z ogromną siecią logistyczną i transportową. Przemawiając na pierwszym w Pekinie Forum Pasa i Szlaku w 2017 roku chiński prezydent Xi Jingping przedstawił swoją wizję „cyfrowej drogi jedwabnej.” – Powinniśmy dążyć do rozwoju opartego na innowacjach i zintensyfikować współpracę w obszarach granicznych, takich jak gospodarka cyfrowa, sztuczna inteligencja, nanotechnologia i informatyka kwantowa oraz przyspieszyć rozwój dużych zbiorów danych, przetwarzania w chmurze i inteligentnych miast, by przekształcić je w cyfrową drogę jedwabną XXI wieku – mówił.

 

Komentarze Xi Jingpinga podkreślają ważną rolę, jaką zaawansowana technologia i rozwój inteligentnych miast będą odgrywać w określaniu przyszłych ośrodków siły w gospodarce światowej. McKinsey przewiduje, że do 2050 roku ponad 60 proc. światowej populacji będzie mieszkać w miastach, a 600 mega miast ma wygenerować 60 proc. światowego PKB do 2025 roku.

 

Ale to nie znaczy, że przekształcenie tych miast w płynnie połączone metropolie cyfrowe będzie łatwe. Jednym z wyzwań są obawy dotyczące nadzoru rządowego. Kamieniem węgielnym technologii inteligentnego miasta jest śledzenie obywateli, aby lepiej rozumieć zwyczaje poruszania się, zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego itp.

 

„Inteligentne miasto” ma być bezpieczne właśnie wskutek powszechnej zgody na szpiegowanie każdego jego mieszkańca. Ma być tolerancyjne wskutek „modelowania” zachowań obywateli i prewencyjnego reagowania służb w razie „podejrzanych”, „niestandardowych” wzorców zachowania.

 

„Forbes”, „The Wall Street Journal”, „The Guardian” i dziesiątki innych publikacji optymistycznie patrzą na inteligentne miasta przyszłości. Piszą o zaletach, o energii odnawialnej dla wszystkich, mniejszej liczbie pożarów i epidemii, miliardach oszczędności, zautomatyzowanych ogrodach warzywnych na dachach, autonomicznych (bez kierowcy) autobusach, wspólnych przestrzeniach integracyjnych itp.

 

Inteligentne miasta oparte na masowym przepływie danych wymagają jednak miliardów czujników, zamieszczanych na drogach, w budynkach, na latarniach ulicznych itp. Pozyskane z nich dane muszą być przetwarzane, co wymaga ogromnych serwerowni ze stałym chłodzeniem itp. Do tego wszystkiego potrzeba energii. Jej ceny będą stale rosnąć.

 

Czujniki mierzą między innymi temperaturę, ruch pojazdów, pieszych, jakość powietrza, integralność infrastruktury (np. czy most jest bezpieczny). Firma Lux Research szacuje, że do roku 2020 świat rozmieści bilion czujników.

 

Potrzebnych będzie bardzo dużo baterii, aby zasilić te czujniki. Tak ogromna ilość baterii, które zawierają szkodliwe dla środowiska pierwiastki, bynajmniej nie będzie technologią przyjazną dla niego, jak się sugeruje promując tzw. gospodarkę zeroemisyjną. Kto potem będzie zajmował się wymianą zepsutych czujników rozmieszczonych w metropolii, co będzie się działo w przypadku cyberaaku?

 

Firmy technologiczne nie ukrywają, że początkowo będą modernizować miasta, zaczynając od pewnych dzielnic, ale ostatecznym celem jest całkowita przebudowa miast, właściwie ich budowa od podstaw, ponieważ obecne systemy drogowe, plany zagospodarowania przestrzennego i sieci energetyczne nie są stworzone do zautomatyzowanego, opartego na danych stylu życia. Autonomiczne samochody wymagają innej infrastruktury niż te napędzane w tradycyjny sposób.

 

Zakłada się tez, że dzięki większej ilości danych uda się wyeliminować ubóstwo, przestępczość, stworzy lepsze środowisko do życia. To jednak niebezpieczna utopia.

 

 

Źródło: theweek.co.uk / theguardian.com / forbes.com

Agnieszka Stelmach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram