19 września 2019

„Porwany w Iraku”: Świadectwo uciekiniera z islamskiego piekła

(fot. Sławomir Dynek/CogitoMedia/materiały prasowe)

W 2006 roku, pięć lat po święceniach kapłańskich, przeszedł wielką próbę wiary. Po latach zebrał swe dramatyczne doświadczenia i nadał im książkową formę świadectwa, które pod różnymi względami niesie nam niemałą wartość.

 

47-letni dzisiaj Saad Sirop Hanna od pięciu lat jest biskupem, od niemal trzech – wizytatorem apostolskim dla Chaldejczyków żyjących w Europie. Powołanie odkrył jako nastolatek, dzięki splotowi okoliczności, które od postawy dosyć letniego pod względem religijnym zawadiaki szybko doprowadziły go do myśli o kapłaństwie i odkrycia powołania.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zaczęło się od piłki nożnej, a konkretnie od przyjętego zaproszenia do gry w parafialnej drużynie. Już jako pasterz jednej z katolickich wspólnot został porwany przez muzułmańskich terrorystów, którzy przetrzymywali go przez blisko miesiąc. Był to dla księdza Hanny czas znaczony cierpieniem, głodem, niepewnością o dalszy los, a od pewnego momentu także okrutnym biciem, którego nie szczędzili mu oprawcy starający się nakłonić go do zdrady Chrystusa i zmiany wyznania na islamskie.

 

Autor tej przejmującej relacji zdołał drobiazgowo odtworzyć i opisać swoje przeżycia i refleksje, które mogą złożyć się na solidny materiał do przemyślenia dla każdego odbiorcy. Gdy czytamy jak, w zagrożeniu życia robi rachunek z lat spędzonych na ziemi, ze swych „myśli, mowy, uczynków i zaniedbań”, trudno nie pomyśleć o własnych ostatnich chwilach, które mogą przecież przyjść niespodziewanie, nawet zaraz. W poczuciu, że obecne godziny mogą być tymi ostatnimi, iracki ksiądz dostrzega szansę na uzyskanie nowej perspektywy postrzegania doczesności. Perspektywy, którą jest w stanie zachować i przywoływać także po swym ocaleniu. 

 

Mimo olbrzymiego, notorycznego stresu, lęku przed śmiercią, długo niespełnionych obietnic i nadziei na uwolnienie, wreszcie przynajmniej kilkukrotnych skrajnych sytuacji, podczas których większość z nas zapewne żegnałaby się już z tym światem, ksiądz Hanna pozostał przy decyzji podjętej pomiędzy okrutnymi torturami:

 

„Postanowiłem, że nie dam im się złamać. Że nie przekreślę tego, kim jestem, w imię dłuższego życia. Od tej chwili będzie coraz gorzej – pomyślałem. Choć na myśl o tym przeszył mnie gorący dreszcz strachu, poprzysiągłem Bogu i sobie, że bez względu na to, co nastąpi, nie ugnę się tylko po to, żeby przeżyć”.

 

Pod wpływem zasłyszanych rozmów, które prowadzili jego porywacze, rozważający, czy nie lepiej byłoby w ich sytuacji „pozbyć się” jeńca, duchowny konstatuje, jak wielkie spustoszenie czyni w ludzkich duszach wojna. Jego wcześniejsza, wyniesiona z dzieciństwa i młodości naiwna wiara w to, że za czynione im dobro ludzie zawsze będą odpłacać tym samym, poległa w zderzeniu z okrutnymi realiami.

 

„Byłem wściekły na to, jak ci ludzie w swojej nienawiści zawiedli moją rodzinę, jak zawiedli mój Kościół, mój lud i nasz kraj. Irakijczycy, których znałem z opowieści moich rodziców, i ci, których poznałem przez te wszystkie lata, byli pełni dobroci, miłości i współczucia. Nigdy nawet nie śniło mi się, że mogą być zdolni do takiego okrucieństwa. Najwyraźniej lata wojny niczym choroba zainfekowały istotę naszego jestestwa. Moja wiara w Boga pozostała tak samo silna jak zawsze. Zachwiała się moja wiara w ludzi” – czytamy w świadectwie biskupa Hanny.

 

Z  lufą przyłożoną przez porywaczy do skroni, słysząc wściekle powtarzane słowa: „Islam albo śmierć, islam albo śmierć!”, musiał liczyć się z tym, że w końcu mogą nacisnąć spust i straszna groźba zostanie spełniona. A jednak raz, drugi, trzeci, patrząc po ludzku – bezbronna wiara okazała się silniejsza. Ksiądz Saad Sirop nie zwątpił i przezwyciężył nienawiść. Na powtarzane wielokrotnie słowa: „będziesz muzułmaninem”, niezmiennie odpowiadał wersetem z Koranu: ikraha fid deen. Oznacza to, że nikogo nie można zmusić ani zobowiązać do tego by stał się wyznawcą islamu, zaś w religii nie ma przymusu.

 

W ciągu dłużących się tygodni zapisał w swym życiorysie jeszcze niejedno skrajne zdarzenie, choćby takie jak szalona ucieczka wpław przez rzekę Tygrys. Odczuł wówczas moc Opatrznościowej opieki, bez której z pewnością nie uszedłby z życiem. Każde z takich doświadczeń umacniało w nim wiarę i przekonanie o tym, że nie może ugiąć się i przyjąć wyznania swoich oprawców. Jednak z ową decyzją wytrwania w wierze za wszelką cenę zdaje się kontrastować krótkie wyznanie umieszczone na kartach książki. Wydawca uznał je nawet za warte wyróżnienia na skrzydle okładki. Autor napisał: „Pewność miłości Bożej wzywa nas do tego, by dostrzegać miłość w sobie nawzajem, by nie dzielić ludzi na wierzących i niewierzących, by nie stawiać jednej religii ponad drugą, a raczej dostrzegać fakt, że niektórzy ludzie potrafią znaleźć w religii uzasadnienie okrucieństwa, podczas gdy inni znajdują w niej uzasadnienie budowania jedności”. Nie stawiać jednej religii nad drugą? W pewnej interpretacji takie stwierdzenie mogłoby świadczyć o relatywizmie i zostać wykorzystane do zrównywania prawdziwej wiary z jakimiś heretyckimi rojeniami, byle tylko przyświecały im dobre intencje. Raczej jednak nie taka była intencja księdza biskupa?

 

Niezależnie od powyższego zastrzeżenia opowieść hierarchy z Iraku to ważne świadectwo. Nie jest, zauważmy, abstrakcyjną baśnią z odległych krain, jaką mogłaby się wydawać jeszcze nie tak dawno. Choć większość z nas woli tego nie dostrzegać, powoli, metodycznie, wręcz systemowo Irak i Syria coraz bardziej zdecydowanie przenoszą się do europejskich miast. Nawet jeśli rzeczywistość, jaką znamy z przekazów na temat Bliskiego Wschodu nie dotknie z tak brutalną siłą dzisiejszego starszego czy średniego pokolenia, to jaki obraz niesie nam głębsza refleksja o świecie szykowanym przez możnych tego świata dla naszych dzieci i wnuków?

 

Roman Motoła

Saad Sirop Hanna, Edward S. Aris, Porwany w Iraku, Edycja Świętego Pawła 2019.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram