2 grudnia 2014

Niosąc wiarę na Syberię

(By Anonymous, XVII cent. (Own work) [Public domain], via Wikimedia Commons)

„Praca w parafii to przede wszystkim podstawowa katechizacja. Począwszy od przygotowywania do chrztu, zarówno dzieci jak i dorosłych, poprzez sakramenty i duchową formację wiernych. Te 11 lat posługi kapłańskiej owocuje, nastolatki, które ochrzciłem na początku mojej służby, dzisiaj mają już swoje rodziny i z własnymi dziećmi przychodzą do kościoła” – o powołaniu i trudach związanych z pełnieniem misji na Syberii opowiada Ojciec Paweł Badziński OCD, przełożony domu zakonnego Karmelitów Bosych w Usolu Syberyjskim.

Ojcze Pawle, zacznijmy od osobistego pytania. Skąd wzięło się Ojca powołanie do Zakonu Karmelitów Bosych i chęć podjęcia działalności misyjnej?

Wesprzyj nas już teraz!


Zakon Karmelitów Bosych poznałem będąc uczniem Niższego Seminarium Duchownego w Wadowicach. Tam też zrodziło się moje powołanie do Karmelu. Pociągał mnie styl życia Braci, ich prostota a także brązowy habit i biały płaszcz – wyglądali jak rycerze ze średniowiecza. W wadowickim klasztorze po raz pierwszy usłyszałem o św. Rafale Kalinowskim (wtedy jeszcze błogosławionym). W klasztorze była zachowana, jako pamiątka cela, w której umarł o. Rafał.

Pierwsze moje pragnienia wyjazdu na misje rozbudził jeden z naszym braci, który przyjechał do nas nowicjuszy do Czernej i opowiadał o swojej pracy na Białorusi, a był to rok 1990. Myślę, że to spotkanie było dla mnie przełomowe w odkryciu powołania misyjnego. W 1993 r. latem pierwszy raz wyjechałem do pomocy na Białoruś i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Wtedy wszystko się zaczynało, po latach komunizmu ludzie odzyskiwali swoje świątynie, przyjeżdżali kapłani, między innymi (a może przed wszystkim) z Polski. To były niezapomniane chwile, do których zawsze powracam z rozrzewnieniem. Jako kleryk każde święta i wakacje spędzałem u Braci w różnych domach na Białorusi. W 1997 r. po święceniach, na drugi dzień po moich prymicjach, byłem już w drodze na Białoruś. I tam w każdej naszej parafii przeżywałem wraz z wiernymi i moimi współbraćmi prymicje. Wszyscy witali mnie jak swojego kapłana, to były jedne z najpiękniejszych chwil w moim życiu.

Od wielu lat pełni Ojciec swą posługę na dalekim Wschodzie – w Usolu Syberyjskim. Jak to się stało, że Karmelici Bosi dotarli aż na Syberię?


Po raz pierwszy do Rosji przyjechałem 26 lutego 1999 r. do parafii Przenajświętszej Trójcy w Taganrogu nad morzem Azowskim. Był to dla mnie prawdziwy szok, po małych wioseczkach 300 tys. miasto, zbudowane przez Piotra I – urodził się w nim Czechow, zmarł car Aleksander I, nauczycielem matematyki w jednym z gimnazjów był Edmund Dzierżyński (ojciec Feliksa). Miasto zrobiło na mnie ogromne wrażenie, bardzo pozytywne i miłe. Dlaczego Taganrog? Pierwszym proboszczem parafii w tym mieście w 1811 r. był o. Serafin Golfeld, karmelita z litewskiej prowincji. Poproszono więc karmelitów o wznowienie tradycji. Niestety, z obiektywnych przyczyn nie udało się zostać na dłużej w Taganrogu. Opuściliśmy tę placówkę między innymi dlatego, aby wspomóc Braci w Usolu Syberyjskim.

Odpowiedź na pytanie jak to się stało, że Karmelici Bosi dotarli na Syberię – jest bardzo prosta. 15 kwietnia 1865 r. dotarł do Usola Józef Kalinowski, dlatego Syberia i dlatego Usole Syberyjskie. 13 grudnia 1999 r. z Rostowa nad Donem wylatywał do Irkucka śp. o. Kasjan Dezor OCD, w tym samym czasie z Warszawy do Irkucka wylatywał o. Maciej Sydow OCD, dotarli do Usola 14 grudnia w uroczystość św. Jana od Krzyża 1999 r. To oni, jako pionierzy, zapoczątkowali historię Karmelitów Bosych w Usolu na Syberii.

Jak dziś wygląda Wasza wspólnota? Warunki na Syberii nie są łatwe. Proszę opowiedzieć o Waszej posłudze.


Początki nie były łatwe. Mała parafia, prowizoryczna kaplica, trudne warunki klimatyczne, brak prawdziwego klasztoru (mieszkaliśmy w bloku), bardzo duże odległości, problemy wizowe, brak finansów. Z takimi wyzwaniami trzeba było już od samego początku się zmierzyć.

Szczególnie trudnym doświadczeniem dla mnie, jako dla zakonnika, było mieszkanie w bloku przez 7 lat. Trzypokojowe mieszkanie bez zakonnej kaplicy służyło naszej wspólnocie za klasztor. Życie wspólnotowe w naszych warunkach nie jest również łatwe. Większość kapłanów w naszym dekanacie pełni posługę pojedynczo. Odległość dwóch najbardziej oddalonych parafii naszego dekanatu wynosi 2 000 km. Kapłani proszą nas zakonników o zastępstwa, staramy się nigdy nie odmawiać. Z tym jednak związane są dłuższe nieobecności któregoś z nas, a czasem w klasztorze zostaje tylko jeden zakonnik.

Drugą parafią, którą powierzył nam bp Ordynariusz Cyryl Klimowicz, jest placówka w tajdze oddalona od Usola o 220 km. Zimą, kiedy mrozy dochodzą do -47, dojazd bywa bardzo trudny, droga 40 km wiedze przez tajgę i zdarza się czasem, że bywa nieprzejezdna. Do uciążliwej i długiej zimy (trwającej prawie osiem miesięcy) trzeba się było długo przyzwyczajać. Najtrudniejszymi chwilami, szczególnie na początku, były dla mnie święta. Myślę, że dla każdego bardzo ważnym jest sam klimat świąt. To, z czym zetknąłem się w Usolu, to brak świątecznej atmosfery. Wynika to z różnych przyczyn, przede wszystkim prawosławne święta nie pokrywają się datami z naszymi. Dla społeczeństwa najważniejszym i głównym dniem, który obchodzony jest bardzo uroczyście, jest Nowy Rok. W efekcie nasze Boże Narodzenie, Wielkanoc czy Wszystkich Świętych, są tutaj zwykłymi roboczymi dniami. Dla mnie przeżywanie świąt związane jest z ich wymową i całą atmosferą, jaką to święto wnosi (bliscy, dom, wspólnota, Ojczyzna). Przyznam, że tego mi zawsze brakuje.

Praca w parafii to przede wszystkim podstawowa katechizacja. Począwszy od przygotowywania do chrztu, zarówno dzieci jak i dorosłych, poprzez sakramenty i duchową formację wiernych. Te 11 lat posługi kapłańskiej owocuje, nastolatki, które ochrzciłem na początku mojej służby, dzisiaj mają już swoje rodziny i z własnymi dziećmi przychodzą do kościoła.

Wielkim wsparciem w tej mojej przygodzie misyjnej na Syberii są siostry karmelitanki bose. Jesteśmy tutaj prawdziwie jedną rodziną, żyjąc tą samą duchowością, pomagamy sobie i uzupełniamy się wzajemnie.

Duży wpływ na dynamikę parafii, szczególnie jej najmłodszych członków, mają siostry albertynki. Doświadczenie wspólnej pracy z siostrami zakonnymi dane mi było po raz pierwszy właśnie na Syberii. Jest to rzeczywiście ubogacające. To, z czym zetknąłem się szczególnie na Syberii, to wielka otwartość ludzi dobrej woli, którzy cały czas wspomagają naszą misję. Nietrudno sobie wyobrazić, że bez wsparcia naszych dobrodziejów nie bylibyśmy w stanie posługiwać w Usolu. Odczuwamy głęboką wdzięczność dla wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób wspierają nas: materialnie i duchowo.

Patronem Parafii w Usolu Syberyjskim jest św. Rafał Kalinowski. To niezwykła postać, patron oficerów, żołnierzy i orędownik w niezwykle trudnych sytuacjach. Jego wspomnienie obchodziliśmy 20 listopada. Kanonizowany przez Jana Pawła II w 1991 r., dziś jest nieco zapomnianym świętym. Czym św. Rafał wyróżnia się z pośród polskich świętych?


Nie jestem znawcą polskich świętych, więc trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Dla mnie osobiście ten kanon dziewiętnastowiecznej świętości jest trochę daleki. Św. Rafał Kalinowski nie od razu był dla mnie kimś bliskim, upłynęło sporo czasu zanim zacząłem rozumieć, kim on tak naprawdę jest, szczególnie pomogło mi w tym zapoznanie się z jego korespondencją. Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to o. Rafał jako wybitny spowiednik, to pewnie cecha, która go wyróżnia wśród polskich świętych. Człowiek doświadczony przez życie, dojrzały do świętości, przyciągał do swojego konfesjonału licznych grzeszników i nie tylko, bo spowiadał i był kierownikiem duchowym naszych mniszek. Myślę, że to warto podkreślić. Prawdziwa świętość kapłana potrafi przyciągać wielu do konfesjonału.

Wiem, że Wasza Wspólnota Karmelu ciągle pracuje nad rozbudową kościoła pw. Św. Rafała Kalinowskiego. Proszę powiedzieć, jak wyglądają prace i czy można Wam jakoś pomóc?

 

Ostatnie dwa lata zeszły nam na porządkowaniu i dokumentacji związanej z budynkiem zaadoptowanym na kaplicę i ziemią. Na początku miał to być wariant przejściowy, więc nikt nie przykładał wagi do dokumentów. Mieliśmy tylko umowę kupna-sprzedaży. Dzięki Bogu udało się wszystko doprowadzić do końca i uzyskać prawo własności do budynku i ziemi. Zrobiliśmy również projekt nowego kościoła i domu parafialnego, co zajęło sporo czasu. Wszystko to związane było oczywiście z wydatkami. W tym roku napisaliśmy do różnych organizacji prośby o pomoc w sfinansowaniu budowy, której kosztorys wynosi 400 tyś. euro, ale otrzymaliśmy negatywne odpowiedzi. Jedyne, czego nam teraz potrzeba, aby rozpocząć budowę, to pomoc finansowa.

Czego życzyć Karmelitom Bosym z Usola Syberyjskiego w zbliżającym się nowym, 2015 roku?

Przede wszystkim świętości, cierpliwości i wytrwałości!

 

Rozmawiał Paweł Ozdoba

 

Karmelici z Usola Syberyjskiego poszukują ofiarodawców, którzy wesprą rozbudowę kościoła św. Rafała Kalinowskiego. Dodatkowe informacje odnaleźć można pod tym odnośnikiem.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie