4 maja 2013

Nieznana twarz „kibola”

(Meczowa oprawa kibiców Legii. Kadr z filmu "Bunt stadionów", IST Films.)

Jak powszechnie „wiadomo”, tak zwany kibol to chuligan, wręcz bandyta, a także prymityw, pijak i złodziej. Troglodyta. Dlaczego więc to właśnie on, a nie ogromna większość profesorów, lekarzy, nauczycieli, urzędników, słowem:  inteligentów Trzeciej RP, potrafi nazwać i zdiagnozować wylewające się z największych mediów kłamstwo i manipulację?

 

To pytanie, jakie zadaję sobie po obejrzeniu „Buntu stadionów” – nakręconego przez Mariusza Pilisa dokumentu, którego dystrybucja na płytach DVD rozpoczęła się przed paroma dniami. Poniekąd odpowiedź w filmie pada, wypowiedziana ustami rozmówców reżysera, ale ta diagnoza jest tylko częściowa: – Tak zwane doły społeczne mają doskonałe wyczucie kłamstwa. I to kłamstwo ich razi – mówi współzałożyciel „Solidarności” Andrzej Gwiazda. Piotr Staruchowicz, nieformalny przywódca kibiców Legii Warszawa, niejako dopowiada, że na stadionie nauczył się swoistego kodeksu zasad, nie dla wszystkich zrozumiałych, ale niezmiennych.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Niewyrażonym wprost, brakującym ogniwem jest w tej zagadce nonkonformizm wobec głoszących propagandę medialnych magnatów oraz decydentów dzierżących stery władzy. Wielu inteligentnych ludzi bowiem systemowe kłamstwo może i dostrzega, ale czynne przeciwstawienie się mu groziłoby utratą perspektyw kariery, pożegnaniem z pracą, kłopotami na uczelni…

 

Kibice takich wątpliwości nie mają. To zresztą nie oni dążą do konfrontacji z masowymi mediami, lecz bronią się przed ich atakami i dezinformacją. Anegdotyczną wręcz ilustracją wzajemnych relacji obu środowisk jest sytuacja z 2 maja, gdy w trakcie finałowego meczu o Puchar Polski kibice Śląska wywiesili na trybunach ogromny wizerunek leżącego w ringu pokonanego człowieka w garniturze oraz triumfującego pięściarza w barwach wrocławskiego klubu. Podpis pod malunkiem: „Polityka nie pokona fanatyka” – stanowił wystarczająco czytelny komentarz do antagonizmu kibiców z establishmentem. Komentator telewizji Orange Sport sprowadził treść oprawy do…  wyrazu wrogości pomiędzy fanatykami Śląska i Legii (warszawiak równa się „krawaciarz” – dowodził dziennikarz!).  

 

W „Buncie stadionów” widzimy zaś kadry z wrocławskiego marszu w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Wśród demonstrantów jest  wielu kibiców. Padają mocne hasła („raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!”), ale – jak zwraca uwagę lektor – sklepy, kioski ani żadne inne obiekty nie są chronione tak znacznymi siłami uzbrojonej policji jak… lokalna siedziba „Gazety Wyborczej”.

 

Dlaczego media „kochają” fanatyków?

 

– Zapytałem dziennikarza jednej z gazet, jak to jest, że robimy takie akcje, pomagamy dzieciom, zbieramy pieniądze na rehabilitację dla osób, które potrzebują pomocy, a media o tym nie piszą, ty tego nie publikujesz? – mówi w filmie Przemysław Piwowarski, szef Stowarzyszenia Kibiców „Wielki Śląsk”. – No słuchaj, bardzo mi przykro, ale góra się nie zgodziła. Mamy zakaz pisania o takich akcjach i pisania dobrze o kibicach – padła odpowiedź.

 

Pomoc dla Polaków na Kresach i żołnierzy podziemia niepodległościowego, czczenie ofiar II wojny i komunizmu, akcje na rzecz domów dziecka, spotkania z historykami przybliżającymi meandry dziejów najnowszych – to tematy nieistotne dla głosicieli jedynie słusznego przekazu, w którym „kibol”jest wyłącznie miłośnikiem mordobicia i narkotykowym dilerem. Dlatego, jak wskazuje Marcin Kawka, rzecznik Stowarzyszenia Kibiców „Wiara Lecha”, „Gazeta na G” pisze o poznańskich piłkarskich fanatykach szczególnie dużo i nieprzychylnie w okolicach rocznicy Powstania Wielkopolskiego, obchodzonej widowiskowo przez zwolenników „Kolejorza”. – Nie mamy pretensji, że pisali o nas źle, ale że kłamali – podkreśla Kawka.

 

Pamięć o historii na piłkarskich trybunach przejawia się bowiem nie tylko w odniesieniu do  wydarzeń dosyć odległych, jak wspomniane Powstanie Wielkopolskie, ale i do sfery strzeżonej przez obecny establishment niczym pogański „święty ogień”: stanu wojennego i jego zbrodniczych autorów, okrągłego stołu, do zmagań żołnierzy antykomunistycznego podziemia. Wreszcie, kibice nie godzą się występować w roli kozła ofiarnego i zastępczego tematu wyciąganego przez media dla przykrycia zaprzaństwa i nieudolności rządzących dzisiaj. Nie interesowali się polityką, dokąd ta nie zainteresowała się nimi. Na represje władzy odpowiedzieli zaś kpiną i ogólnopolskimi  protestami. Dostało się na stadionach i wokół nich szefowi Rady Ministrów i rządzącej partii, dostało się piętnowanym i bojkotowanym (najbardziej spektakularnie w Poznaniu), pokornym wobec władzy mediom.

 

Krzysztof Skowroński, szef Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, wskazuje w filmie, że służąc rządzącym, środki przekazu wyrzekły się w III RP roli, do jakiej są stworzone: – Media są instrumentem wolnego człowieka, a nie aparatu, który chce tym wszystkim sterować. A tu się przeniosły, chcą pośredniczyć w sterowaniu.

 

Kibicowanie i kultura stadionowa to dla większości z nas temat nieistotny, zaś sens angażowania się we wspieranie piłkarskich drużyn, ba!, podróżowania za nimi po całej Polsce czy Europie – nadzwyczaj wątpliwy. Dlaczego „Bunt stadionów” wręcz skazany jest na sukces mierzony frekwencją na publicznych pokazach, liczbą sprzedanych kopii czy odsłon w internecie? Otóż, tak jak „List  z Polski” (tego samego autorstwa) czy „Anatomia upadku” Anity Gargas odkrywa on fragment rzeczywistości starannie strzeżonej przed ogółem przez medialnych kapłanów niepobożnej wiary. Ci chcą decydować o tym, co mogą zobaczyć i o czym dowiedzieć się pogardzani przez samozwańcze elity „aborygeni”. Wskutek wieloletnich starań medialnego kombinatu znamy na ogół tylko jedną stronę sporu piłkarscy fani versus establishment i jedną – tę ciemniejszą – twarz ruchu kibicowskiego. Mariuszowi Pilisowi zawdzięczamy okazję, by zajrzeć, co kryje się za zasłoną.

 

Roman Motoła

 

Bunt stadionów, reż. Mariusz Pilis, IST Film Production, 2013.

 

{galeria}

 

Nasza rozmowa z Mariuszem Pilisem

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie