8 sierpnia 2017

„Niewiernym” gotują śmierć

(REUTERS / FORUM)

Spalone kościoły, porwania, handel ludźmi, morderstwa wiernych i kapłanów czy wręcz masowe mordy dokonywane w świątyniach – to obraz życia chrześcijan zamieszkujących Nigerię. Prześladowcami są islamscy ekstremiści, ale nie brakuje też aktów przemocy na tle plemiennym. Obraz dopełnia wszechobecna korupcja i nieokiełznana przestępczość.

 

Nigeria jest krajem podzielonym. Południową jego część zamieszkują licznie chrześcijanie. Północne tereny opanowane są przez muzułmanów, którzy od lat starają się poszerzać swe wpływy i wprowadzać prawo szariatu. Na tym obszarze działa muzułmańska grupa terrorystyczna Boko Haram, odpowiedzialna za pogromy chrześcijan w regionie.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dopiero od dwóch lat, kiedy rządy w Nigerii objął Muhammadu Buhari, władze rozpoczęły akcję wojskową przeciwko Boko Haram, co poskutkowało częściowym wyparciem terrorystów, a przynajmniej ograniczeniem ich przemieszczania się po północy kraju. Wciąż jednak władze niezbyt przejmują się losem chrześcijan i zazwyczaj opieszale reagują na akty przemocy wobec nich.

 

Według raportu Open Doors, organizacji zajmującej się informowaniem o prześladowaniach za wiarę w Chrystusa, chrześcijanie w Nigerii są gnębieni nie tylko przez ekstremistów – przejawy ich dyskryminacji widać bowiem niemal na każdym kroku życia społecznego. „Konwertyci zmagają się z ogromnymi naciskami na wyrzeczenie się swojej wiary i wszystkim chrześcijanom ogranicza się dostęp do świadczeń socjalnych (…) Ogólna sytuacja prześladowanych chrześcijan jest wynikiem islamskiego ekstremizmu, jednak w Nigerii północnej oraz w pasie środkowym dodatkowym czynnikiem jest także antagonizm plemienny. Wszechobecna korupcja dodatkowo zaognia sytuację, umacniając bezkarność osób atakujących chrześcijan” – oceniło Open Doors.

 

Obok zagrożenia ze strony Boko Haram, chrześcijanie muszą liczyć się z agresją ze strony muzułmańskich pasterzy Hausa-Fulani. Grupa ta migruje z powodu pustynnienia terenów, na których dotąd zamieszkiwali. „Pasterze” na cel wzięli więc chrześcijańskie wioski, które napadają, mordują i niszczą i tak zdobywają dla siebie teren.

 

Codzienność to śmierć

Rzeczywistość w jakiej przyszło żyć chrześcijanom jest przerażająca. Dość wspomnieć wydarzenia ostatnich dni, kiedy to uzbrojeni mężczyźni wtargnęli do katolickiego kościoła świętego Filipa w Ozubulu w stanie Anambra we wschodniej Nigerii i zaczęli strzelać do zgromadzonych tam wiernych. Zginęło kilkadziesiąt niewinnych ludzi, a władze ze stoickim spokojem podały, że motywy tak okrutnej zbrodni nie są znane.

 

Bezpieczni nie są też ci muzułmanie, którzy nie wspierają zbrodniczych działań Boko Haram. 17 lipca organizacja ta przeprowadziła atak na meczet w dzielnicy London Ciki miasta Maiduguri, stolicy północnonigeryjskiego stanu Borno, zabijając co najmniej 8 osób. Był to odwet za utworzenie przez mieszkańców oddziałów samoobrony. Cztery dni wcześniej terroryści zaatakowali jednocześnie w czterech różnych miejscach zabijając 19 osób, a celem samobójców byli w większości właśnie członkowie oddziałów samoobrony.

 

W kwietniu 2017 roku świat obiegła straszliwa informacja o śmierci co najmniej 500 katolików w tej samej prowincji Borno. Zostali zamordowani przez bojowników Boko Haram. Terroryści wypędzili 25 księży i 40 sióstr zakonnych z ich domostw. W 2014 roku w tym regionie islamiści spalili 250 kościołów, a z powodu prześladowań swe domy opuściło 80 tys. katolików.

 

18 kwietnia na drodze łączącej miasta Benin City i Onitshę na południu Nigerii nieznani sprawcy uprowadzili 50-letniego miejscowego jezuitę, ojca Samuela Okwuidegbe. W tym regionie to nie jest zaskakujące zdarzenie. Poprzedni atak na duchownych miał tam miejsce w 2016 roku, gdy porwano tam kilku kapłanów katolickich.

 

W sierpniu 2016 roku zamordowany został seminarzysta, w czerwcu znaleziono zwłoki zamordowanego przez porywaczy ks. Johna Adeyi, wikariusza generalnego południowonigeryjskiej diecezji Otukpo, a we wrześniu z rąk ekstremistów zginęło osiem osób, które przyszły na nabożeństwo do kościoła w pobliżu miasta Chibok.

 

To tylko niektóre przypadki o których dowiaduje się międzynarodowa opinia publiczna, bo większość ofiar ginie bez rozgłosu.

 

Cierpią także dzieci

Na ataki Boko Haram narażone są też dzieci. Według oficjalnych danych ONZ, w ciągu ostatnich trzech lat z rąk terrorystów zginęło 4 tys. najmłodszych Nigeryjczyków. Dzieci padły zarówno ofiarą ataków na domy oraz szkoły, jak i poniosły śmierć w zamachach terrorystycznych, będąc wykorzystywane przez islamskich fundamentalistów jako „żywe bomby”. Liczbę ofiar śmiertelnych wśród dzieci uzupełnia ogromna liczba (7,3 tys.) okaleczonych.

 

Na tym dramat najmłodszych się nie kończy, bo ekstremiści w swoich szeregach „zatrudniają” dzieci – to niemal 1,7 tys. nieletnich żołnierzy, wcześniej porwanych i siłą wcielonych do rebelii. Część z nich została oddana przez rodziców, jako potencjalne źródło dochodu.

 

Do najgłośniejszych aktów terroru Boko Haram należy porwanie w kwietniu 2014 roku prawie 300 dziewcząt w mieście Chibok. Większość z nich po długich miesiącach udało się uwolnić, lub dziewczęta same zdołały uciec. Ich relacje na temat ich traktowania przez islamistów przerażają. Wiadomo, że część dziewcząt zmarło w niewoli, na skutek chorób, czy wydając na świat dzieci ekstremistów, będące owocem brutalnych gwałtów.

 

Pomagać w potrzebie

Dzięki Bogu, pomimo tej trudnej sytuacji jaką powoduje Boko Haram, w Nigerii mamy powołania – powiedział PCh24.pl ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Właśnie z myślą o przyszłych seminarzystach w Polsce na UKSW teologię studiuje pięciu nigeryjskich księży, którzy będą stanowili kadrę dydaktyczną. Jak powiedział, lokalny Kościół skupia się na swej pracy z wiernym i stara się unikać konfliktów.

 

Ks. Cisło nie ukrywał, że były nadzieje, iż nowy prezydent Nigerii sprawi, że wojsko i policja mocnej skupią się na ochronie mieszkańców przed islamskimi ekstremistami, ale póki co tragedie wciąż mają miejsce. – Mamy za sobą głosy tych bardziej pokojowo nastawionych imamów, którzy proszą radykalnie nastawionych muzułmanów, by pozwolili żyć mniejszości chrześcijańskiej na północy, tak jak chrześcijanie na południu pozwalają żyć mniejszości muzułmańskiej. Inaczej można doprowadzić do totalnej wojny. Mimo to, te dążenia do wprowadzenia prawa szariatu, wciąż są żywe i dochodzą do głosu – dodał.

 

Nie bez znaczenia są tu działania osób czy organizacji (m.in. z Arabii Saudyjskiej), które wspierają finansowo czy też politycznie ekstremistów. Zdaniem naszego rozmówcy, bez ograniczenia tego rodzaju działalności, nawet dziś spokojne kraje może czekać burzliwa przyszłość. – Bardzo ważne jest ograniczanie finansowania grup ekstremistycznych, by nie powtarzać w innych krajach scenariusza chociażby Syrii – dodał.

 

Nigeryjski bilans

Podsumowanie działań islamskich ekstremistów z ostatniej dekady dobrze ukazuje ogrom niebezpieczeństwa, w jakim żyją tam chrześcijanie. To 12 tys. zabitych osób, 2 tys. zniszczonych kościołów i 1,4 mln uchodźców. Nienawiść do chrześcijan w Nigerii jest potęgowana tym, że na przestrzeni wieku ta grupa religijna dynamicznie się w tym kraju rozrosła – od zera do około 30 proc. mieszkańców. Dla islamistów to wystarczający powód do prześladowań.

 

Obecnie na skutek działań terrorystów śmierć głodowa zagraża ok. 120 tysiącom dorosłych Nigeryjczyków i 400 tysiącom dzieci. 11 mln cierpi na chroniczne niedożywienie. Praktycznie każdego tygodnia są bestialsko mordowani. A wszystko to w imię Allaha.

 

 

 

 

Marcin Austyn

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie