1 czerwca 2012

Nieustający Dzień Dziecka

(Fot. pepel/sxc)

Jeden z moich artykułów bije rekordy popularności. Co chwila dostaję zapytanie, czy można go umieścić na parafialnej stronie internetowej bądź w gazetce. Dotyczy zachowania dzieci w kościele.

 

Przypomniało mi się to wczoraj, gdy czekałam w kolejce do spowiedzi. Pani przede mną miała, niestety donośny głos, więc aby nie słuchać szczegółów życia spowiadającej się, zagadnęłam osobę siedzącą obok. Usłyszałam: „Doskonały artykuł, ten o dzieciach w kościele, naprawdę!”. Okazało się, że pani rozpoznaje mnie ze zdjęcia przy tekście. Porobiła sobie kserokopie i rozdaje rodzicom co bardziej nadpobudliwych pociech. Artykuł mówił w gruncie rzeczy o kwestiach oczywistych – że kościół to nie plac zabaw ani nie jadłodajnia, można dziecko powstrzymać od biegania po kościele, rozkładania armii zabawek, itp. Że synek albo córka może spokojnie przeżyć godzinkę bez chrupków i picia… A jeśli ma półtora roku, czy dwa i rzeczywiście nie potrafi usiedzieć na miejscu, lepiej go po prostu nie zabierać na Mszę świętą.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Artykuł zmieściło na swoich stronach internetowych wiele parafii, jeszcze więcej wydrukowało w gazetkach. Gdy dopytywałam księży o reakcje, okazało się, że każdy doznał ataku przynajmniej jednej rozjuszonej mamy, oskarżającej go o wyrzucanie dzieci z kościoła. Podobnie było z moją rozmówczynią. Mówiła, że często zagadywała biegającego po kościele malucha, mówiąc: „Wiesz, tu nie wolno biegać, tu trzeba być grzecznym – tam jest Pan Jezus”. Dzieci zawsze otwierały ze zdziwienia oczy, patrzyły na to co dzieje się w prezbiterium i uciszały. Za to reakcja rodziców z reguły polegała na ostrym: „Proszę mi tutaj nie terroryzować dziecka. Ma prawo być w kościele i zachowywać się jak dziecko!”

 

To, co dzieje się w kościołach, prośby proboszczów: „Czy możemy przedrukować artykuł? Może to coś zmieni?” jest właściwie czubkiem góry lodowej. Współcześni rodzice są nastawieni bardzo roszczeniowo: „Mojemu dziecku wszystko się należy, to przecież dziecko, nie można od niego wymagać…” i nie pomagają proste, konkretne, łatwe do zastosowania wskazówki: usadź dziecko między rodzicami, sam pokazuj właściwe zachowanie w kościele, chwal gdy jest grzeczne, gdy rozrabia zwróć mu uwagę, a w sytuacji ekstremalnej wyprowadź z kościoła… Rodzice oskarżają księży o dyskryminację dzieci i rodzin z dziećmi. W jednym przypadku skończyło się to nalotem lokalnej gazety na księdza proboszcza i pełnym oburzenia artykułem o nieludzkich duchownych.Według moich obserwacji, to zaledwie jeden z symptomów współczesnej bezradności wychowawczej rodziców.

Dziś Dzień Dziecka. Moje starsze córki wpadły w zachwyt nad rogalikami z czekoladą i kakao podanymi na tacy do łóżka, wzruszyły widząc kilka drobnych prezentów (ot, blok rysunkowy, teczka ze zwierzątkami…). Tyle, że na co dzień one same sobie przygotowują śniadanie (lat 10 i 7). Dla dzieci, które każdego dnia mają nieustanny Dzień Dziecka, bo rodzice wyręczają ich we wszystkim, śniadanko do łóżka musiałby podać np. clown zamiast, jak zwykle mama, żeby zyskało to jakąś wartość.

 

Rozumiem doskonale pragnienie dorosłych, by robić wszystko dla dobra swojego potomka, z miłości do niego. Jednak jeśli naszym hasłem będzie: „kocham, więc nie stawiam ŻADNYCH wymagań”, wychowamy osobę głęboko nieszczęśliwą. Nieszczęśliwą, bo dowie się dopiero w dorosłości, że nie cały świat podziela zdanie jego rodziców, że należy mu się wszystko co najlepsze. Zawsze. Nawet kosztem innych ludzi.

 

 

Bogna Białecka – psycholog

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie