O Boże nieskończony – woła opat Guerrico – Ty z miłości do człowieka stałeś się, jeśli tak wolno się wyrazić, rozrzutny względem siebie. I dodaje: Czy nie tak jest w istocie, skoro oddałeś nie tylko swoje dobra, ale także siebie samego dla ratowania zagrożonego człowieka? O cudzie, o nadmiarze miłości, godny jedynie dobroci nieskończonej! I któż mógłby, o Panie – mówi Tomasz z Villanovy – pojąć przynajmniej w części bezmiar Twojej miłości, jaką okazałeś nam, biednym robaczkom, umierając za nas, i to na krzyżu? Ach, ta miłość – kończy ów święty – przechodzi wszelką miarę, wszelkie zrozumienie.
Przyjemnie doświadczyć, że jest się kochanym przez znaną osobistość, tym bardziej jeśli może ona pomóc do zrobienia wielkiej fortuny. O ile droższym winno być dla nas to, że jesteśmy umiłowani przez Boga, który może nas wznieść do szczęścia wiecznego. W Starym Przymierzu człowiek mógł mieć wątpliwość, czy Bóg go miłuje czułą miłością. Kiedy jednak widzieliśmy Go przelewającego krew i umierającego za nas na krzyżu, czy możemy jeszcze wątpić, że kocha On nas z całą serdecznością i czułością? Duszo moja, patrz na Jezusa, który wisi na krzyżu cały okryty ranami. Oto jak przez owe rany okazuje ci On miłość swojego kochającego serca. Poprzez rozdarcia w ciele objawiają się tajemnice serca – mówi św. Bernard.
Mój drogi Jezu, smucę się, widząc Cię umierającego wśród tylu zniewag na tym drzewie hańby, lecz bardzo mnie cieszy i pociąga ku Tobie poznanie przez te rany, jak bardzo mnie miłujesz. Aniołowie niebiańscy, co sądzicie o miłości mojego Boga, który umiłował mnie i wydał samego siebie za mnie (Ga 2, 20)?
Św. Alfons Maria de Liguori, Medytacje pasyjne, HOMO DEI 2011, s. 82-83.