Niemiecki rząd chce wykorzystać kryzys gospodarczy powstały wskutek koronawirusa do gwałtownego forsowania ideologii feministycznej. Minister ds. rodziny, Franziska Giffey z socjalistycznej SPD, zaproponowała udzielanie rządowej pomocy tylko tym firmom, które realizują „postępową” agendę i „promują” pracę kobiet.
– Pomoc musi zostać powiązana z wdrażaniem w życie sprawiedliwości płciowej. Kto otrzymuje pieniądze od państwa, ten powinien odwdzięczyć się redukowaniem luki płacowej między pracownicami a pracownikami, wzmacniać możliwość łączenia pracy zawodowej z życiem rodzinnym czy zatrudniać kobiety na kierowniczych stanowiskach – powiedziała Giffey w rozmowie z tygodnikiem „Bild am Sonntag”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeżeli jakieś przedsiębiorstwo nie realizuje agendy feministycznej, to wówczas trzeba mu zdaniem Giffey powiedzieć: – Tak nie można, za to nie ma żadnej pomocy państwa.
Niemiecki rząd federalny planuje przeznaczyć od 75 do 80 mld euro na tak zwany program koniunkturalny, który ma wesprzeć krajowe firmy.
Przy okazji Giffey upomniała się o wprowadzenie w niemieckiej gospodarce parytetów. Ten sam postulat stawiają też skrajnie neomarksistowscy Zieloni. Ich zdaniem w zarządach przedsiębiorstw powinny obowiązywać parytety. Temu sprzeciwia się póki co CDU i CSU.
Niemcy, podobnie jak inne kraje europejskie, mają duży problem demograficzny. Wskaźnik dzietności w tym kraju wynosi 1,57. Jest zatem lepszy, niż w Polsce, choć i tak dalece zbyt niski, by zagwarantować prostą zastępowalność pokoleń.
Nie powoduje to jednak budowania żadnej poważnej polityki prorodzinnej; władze od lat premiują rodziny, w których matki pracują, a nie takie, w których realizowane jest właściwy model cywilizacyjny.
Jak pokazał kryzys uchodźczy lat 2014-2016, władze RFN są gotowe zastępować brakujące pokolenia Niemców przysposabianiem ludności napływowej, nawet gwałtownym.
Źródła: jungefreiheit.de, PCh24.pl
Pach