W grudniu ubiegłego roku doszło w Berlinie do krwawego zamachu. Dżihadysta jadący skradzioną zamordowanemu uprzednio Polakowi ciężarówką zabił 12 osób i ranił 55 kolejnych. Teraz władze Berlina „sprzątają” miejsce, w którym ludzie upamiętniali tragedię.
„Wspomnienia, łzy, ból, cierpienie – leżą tu jak śmieci, zebrane w jedną kupę” – pisze konserwatywny dziennik internetowy „Junge Freiheit”.
Wesprzyj nas już teraz!
I rzeczywiście: miejsce, gdzie po zamachu berlińczycy przynosili kwiaty i znicze, by upamiętnić ofiary bestialskiego islamskiego mordu, wygląda teraz jak śmietnik. Znicze rzucone razem na jedną kupę, zlikwidowane wieńce i donice z kwiatami. A przede wszystkim – usunięte dwa duże krzyże, jeden z wizerunkiem św. Jana Pawła II. Krzyże będące zwłaszcza w tak ateistycznym mieście rzadkim znakiem nadziei życia wiecznego dla pomordowanych w imię Allaha.
W Berlinie rządzi skrajnie lewicowa koalicja. Postkomuniści, Zieloni, socjaldemokraci – trzy otwarcie antychrześcijańskie partie, które miliony euro przeznaczają na promocję ideologii LGBT, a z odbudowywanego królewskiego pałacu w centrum miasta chcą usunąć historyczny krzyż.
Na wspominane ofiar nie pozwoliły nawet przez cały rok po zamachu. O mordzie na jarmarku bożonarodzeniowym, zauważa „Junge Freiheit”, świadczą już teraz tylko wielkie kamienne blokady uliczne – tak, by w ramach „ubogacenia kulturowego” i w tym roku jakiś imigrant nie rozjeżdżał ludzi ciężarówką.
Źródło: jungefreiheit.de
Pach