30 stycznia 2013

Nie wolno ich leczyć?

(fot. linder6580 / sxc.hu)

Od roku 1973 homoseksualizmu oficjalnie nie nazywa się chorobą. Jako koronny argument przeciw terapii homoseksualizmu podaje się wykreślenie go przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, a w konsekwencji także przez Światową Organizację Zdrowia ze spisu chorób. A skoro to nie jest choroba, nie wolno tego leczyć.

 

Warto pamiętać, że homoseksualizm wykreślono z listy chorób nie na postawie rozstrzygających badań naukowych, a wskutek demokratycznego głosowania – przy 5816 głosach „za” i 3817 „przeciw”. Co więcej, nawet wśród osób głosujących za wyeliminowaniem homoseksualizmu ze spisu chorób, wiele żywiło przekonanie, że dzięki zdjęciu z homoseksualistów społecznego stygmatu, będzie można skuteczniej pomóc tym z nich, którzy potrzebują i poszukują pomocy psychiatrycznej.

Wesprzyj nas już teraz!

W istocie zaś rezultatem tej decyzji było pozbawienie wszelkiej pomocy tych homoseksualistów, którzy cierpią z powodu swych skłonności. I to pomimo, że w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 nadal występują zaburzenia: F 66.1 – orientacja seksualna niezgodna z ego (egodystoniczna) oraz F 66. 2 – zaburzenie związków seksualnych (jedna z częstszych przyczyn szukania pomocy psychologicznej przez homoseksualistów).


Tak więc, pod politycznie poprawnym sformułowaniem w praktyce kryje się pozwolenie na terapię homoseksualizmu. Nawet jeśli zdarzają się przypadki egodystonicznego heteroseksualizmu (tzn. ktoś jest heteroseksualny, ale z tego powodu cierpi i chciałby być homoseksualny), są praktycznie niezauważalne przy liczbie osób autentycznie cierpiących ze względu na swe skłonności homoseksualne.

 

Oznacza to, że psychoterapeuta, napotykając osobę, która mimo pociągu do własnej płci pragnie rozwoju swego heteroseksualnego potencjału, ma obowiązek takiej osobie pomóc. Nie wolno psychoterapeucie narzucać takiej osobie własnych celów terapeutycznych. A niestety, tak się najczęściej dzieje. Homoseksualizm to nie choroba, nie będę tego leczył – orzekają liczni terapeuci.

 

Warto w tym kontekście przypomnieć rzecz oczywistą, tzn. że homoseksualizm nie jest wrodzony, a powstaje wskutek oddziaływań społecznych na bazie pewnych predyspozycji biologicznych. Aby nie być gołosłowną, odsyłam do szczegółowego opracowania tematu w artykule: Homoseksualizm jako zaburzenie tożsamości płciowej – teoria interakcyjna na stronie homoseksualizm.edu.pl. Ważna jest konsekwencja badań naukowych w tym zakresie – z homoseksualizmu można wyjść.

 

Bezrefleksyjne przyjmowanie stanowiska aktywistów gejowskich za naukowe prowadzi do tragedii wielu osób. Na szczęście dobry psychoterapeuta potrafi wyjść poza ramy narzuconej poprawności politycznej i stara się pacjentowi autentycznie pomóc. Jednak większość terapeutów czuje się bezradna, gdyż brak im w tym zakresie kompetencji. Dla takich osób doskonałym źródłem wiedzy i doświadczenia jest dorobek amerykańskiego psychoterapeuty doktora Josepha Nicolosiego, który od wielu lat specjalizuje się właśnie w terapii reparatywnej męskiego homoseksualizmu.

 

Niegejowscy homoseksualiści są mężczyznami czującymi pożądanie do tej samej płci, ale ich najgłębsze wartości i poczucie siebie nie pozwalają im na identyfikowanie się z tożsamością gejowską. W ostatnich dwudziestu latach pracowałem z ponad tysiącem takich klientów, z których wszyscy pragnęli zmniejszyć swój niechciany homoseksualizm i rozwinąć potencjał heteroseksualny – pisze Joseph Nicolosi w pracy Wstyd i utrata przywiązania.

 

Dlaczego chcą się zmieniać?

Obiegowa opinia (lansowana przez aktywistów gejowskich) mówi, że pragnienie zmiany jest skutkiem „zinternalizowanej homofobii”. Teza ta jest jednak grubymi nićmi szyta. Większość byłych homoseksualistów twierdzi, że główną motywacją pracy nad sobą było pragnienie wejścia w głęboką relację miłości, założenia rodziny i spłodzenia dzieci.

 

Wielu z nich po latach doświadczeń homoseksualnych dochodziło do wniosku, że prawdziwa intymność, prawdziwa głęboka więź miłości z osobą tej samej płci jest niemożliwa i ani zawarcie „jednopłciowego związku małżeńskiego” ani adopcja dzieci nie zmieniłyby zasadniczej płytkości i toksyczności tej relacji. Byłyby to w ich odczuciu jedynie protezy prawdziwej rodziny. Ba, nawet gejowscy aktywiści nie próbują udawać, że związek jednopłciowy funkcjonuje tak samo jak heteroseksualne małżeństwo.

 

Warto zwrócić uwagę na kuriozalną frazę, którą sami geje określają swoje relacje: monogamia bez wierności. Wielu z nich deklarując wierność emocjonalną, angażuje się – za obopólną zgodą – w seks „towarzyski” z partnerami spoza związku.

 

Skuteczność terapii

Najczęściej skuteczność terapii ocenia się na 30 do 60 procent, to znaczy: 30 procent osób poddających się terapii uzyskuje pełnię heteroseksualności (heteroseksualne zachowania, fantazje, zdolność do relacji intymnej z osobą przeciwnej płci), kolejne 30 procent – mimo tego, że nie wchodzi w relacje intymne z osobami płci przeciwnej – odzyskuje kontrolę nad swoim życiem, pozbywa się z zachowań seksualnych elementów obsesyjno-kompulsywnych i jest w stanie nawiązywać zdrowe, nieseksualne relacje z osobami tej samej płci. Jest to skuteczność analogiczna do efektywności psychoterapii innych zaburzeń psychologicznych.

 

Proporcje 30/30 podają praktycy-psychoterapeuci specjalizujący się w takim rodzaju terapii. Badania przeprowadzane przez naukowców sceptycznie podchodzących do tej terapii wykazują tyle, że terapia jest skuteczna, choć badacze owi nie podejmują się określać procentowej proporcji sukces-brak zmiany.

 

Skąd agresja wobec byłych gejów?

Wydawałoby się, że dla osób ceniących najwyżej wolność wyboru, czyjaś osobista decyzja o podjęciu reparatywnej terapii homoseksualizmu powinna być w pełni akceptowalna, a przynajmniej obojętna. A jednak – jak opisuje na swoich stronach amerykańska grupa wsparcia dla rodzin i przyjaciół gejów i byłych gejów (Parents and Friends of Ex-gays and Gays) – osoby ujawniające się jako byli homoseksualiści są prześladowane (z utratą pracy włącznie). Dlaczego byli homoseksualiści wzbudzają aż tak dużą agresję?

 

W artykule: APA twierdzi, że terapia reorientacyjna jest szkodliwa – jak jest naprawdę? na stronie homoseksualizm.edu.pl znaleźć możemy takie wyjaśnienie: Bycie „aktywistą gejowskim” oznacza doświadczenie pewnego kontrkulturowego rytuału przejścia. Według literatury poświęconej procesowi „ujawnienia” (coming-out), osoba, która zaakceptowała i uznała swoją tożsamość gejowską, musi odrzucić nadzieję zmiany swych homoseksualnych odczuć i fantazji. Proces jest następujący: nastolatek odkrywa u siebie skłonności homoseksualne, wywołuje to w nim zamieszanie, poczucie wstydu i winy. Ma desperacką nadzieję, iż w jakiś sposób stanie się heteroseksualistą, dostosuje do rodziny, przyjaciół i środowiska. Jednak w końcu zaczyna wierzyć, że jest gejem, i że nie ma szansy na zmianę. Musi zatem zaakceptować swoje pożądania homoerotyczne jako coś naturalnego i dobrego czy jako dar Boży (jeśli jest osobą wierzącą).

 

Transseksualizm a terapia homoseksualizmu

Co ciekawe, potępieniu terapii reparatywnej homoseksualizmu towarzyszy zwykle pełna akceptacja dla transseksualizmu, co stanowi paradoks wymykający się racjonalnemu wyjaśnieniu. W transseksualizmie stuprocentowo zdrowe męskie lub kobiece ciało zostaje okaleczone po to, by zewnętrznie przypominało płeć przeciwną. Nie zmienia to oczywiście rzeczywistej płci danej osoby. Wykastrowany i „przerobiony” na kobietę mężczyzna nigdy nie zajdzie w ciążę. „Była kobieta” nigdy nie zapłodni partnerki, ponieważ jej ciało nie produkuje plemników. Ciało okalecza się wyłącznie w celu uzyskania komfortu psychicznego osoby poddającej się operacji. Ponieważ mężczyzna „czuje się kobietą”, operuje się jego ciało, by zewnętrznie potwierdzało jego przekonanie (analogicznie dzieje się przy „przerabianiu” kobiety na mężczyznę).

 

W środowisku seksuologów powszechnie akceptuje się prawo człowieka do takiego okaleczania ciała, by wyglądało zgodnie z jego przekonaniami o sobie.W homoseksualizmie egodystonicznym człowiek pragnie osiągnąć cel w postaci zgodności między swymi przekonaniami (moje ciało jest skonstruowane do heteroseksualności) a kierunkiem popędu seksualnego. Kierunek pracy jest tu więc o wiele zdrowszy niż w przypadku transseksualizmu. Nie chcemy okaleczać ciała, by wyglądało zgodnie z przekonaniami pacjenta, lecz uleczyć psychikę, by pacjent był w stanie żyć zgodnie z tym, jak zostało zaprojektowane jego ciało, czyli heteroseksualnie. Jak można dawać pacjentom prawo do okaleczania swego ciała, a jednocześnie zabierać prawo do uzyskania zdrowej zgodności między ciałem a psychiką?

 

Oczywiście, można podać argument, że funkcja reprodukcyjna nie jest jedyną funkcją związaną z płciowością, z czego mogłoby wynikać, że akty homoseksualne są równie naturalne jak heteroseksualne. A jednak wiele osób instynktownie czuje, że ciało człowieka jest zaprojektowane do heteroseksualizmu. Pisze o tym doktor Nicolosi: Filozofia oparta na prawach natury mówi, że ten pogląd wywodzi się z ludzkiej, zbiorowej, intuicyjnej wiedzy, rodzaju naturalnego, instynktownego sumienia. To wyjaśniałoby, dlaczego tak wiele osób, nawet niereligijnych, czuje, że tożsamość gejowska jest fałszywym konstruktem.


Ten sam człowiek, który odegrał kluczową rolę w usuwaniu homoseksualizmu z listy zaburzeń psychicznych, psychiatra Robert Spitzer, mieniący się ateistą, powiedział, że w homoseksualizmie „coś nie działało”. Gdyby jego własny syn zmagał się z pociągiem do tej samej płci – dodawał dr Spitzer – chciałby, aby poddał się on terapii w celu zmiany swej orientacji seksualnej.


Jeden z moich pacjentów wykorzystał tę samą intuicyjną wiedzę, ubrał ją tylko w brutalne słownictwo, pytając: „Jak mogłem zostać zaprojektowany przez Stwórcę, aby uprawiać seks analny?” Wyszydził teorię Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, jakoby homoseksualizm był odpowiednikiem heteroseksualizmu. „Seks analny jest destrukcyjny dla ciała – powiedział – poniżający dla ludzkiej godności; jest niezdrowy. Nie mogłem zostać stworzony do związku z osobą tej samej płci, której sama budowa uniemożliwia biologiczne rodzicielstwo.” Zaśmiał się ironicznie: „Więc tak mnie zaprojektowano? W takim razie stworzył mnie jakiś absurdalny bóg.”


Czy możliwe jest rozsądne wyjście z trudnej sytuacji? Osobiście przyjmuję do wiadomości fakt, że istnieją osoby deklarujące się jako szczęśliwe w gejowskim stylu życia, jednak protestuję przeciwko pozbawianiu możliwości terapii tych ludzi, którzy chcą z homoseksualizmu wyjść. W Polsce mamy na razie niewielu psychoterapeutów kompetentnych w terapii reparatywnej, zbyt nielicznych w stosunku do potrzeb. Chciałabym, by psychoterapeuci poszerzali swe kompetencje tak, by potrafili nieść autentyczną pomoc osobom z egodystonicznym homoseksualizmem. A jeśli nie pozwala im na to światopogląd, chciałabym, aby zachowali profesjonalną uczciwość, odstępując od wmawiania pacjentom, że homoseksualizm jest wrodzony, więc muszą go zaakceptować i zacząć żyć w zgodzie ze swym popędem.

 

W roku 1973 zaproponowałem definicję, która umożliwiła argumentowanie, że homoseksualizm nie jest zaburzeniem psychicznym. Aktywiści gejowscy przyjęli stanowisko, że z punktu widzenia polityczno­‑­strategicznego lepiej dla nich będzie przekonać większość społeczeństwa, że jeśli ktoś jest homoseksualistą, to nie może tego zmienić. Mogę zrozumieć, że z politycznego punktu widzenia pomaga im to i sprzyja ich celom politycznym, jednak uważam, że to po prostu NIE JEST PRAWDA – prof. Robert Spitzer

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie