29 kwietnia 2013

Co się stało z widmem?

(Pierre Laurent. Szef Francuskiej Partii Komunistycznej od 2010 fot. MAXPPP / FORUM)

Słynne słowa aktorki Joanny Szczepkowskiej o dniu, w którym upadł komunizm do dziś stanowią przedmiot dyskusji polskich historyków. Warto jednak zdać sobie sprawę, że w momencie rozpadu bloku sowieckiego krach objął także zachodnie partie komunistyczne. Niektóre z nich zmieniły nazwę, inne – ideologie. Ciekawym wyjątkiem jest Francuska Partia Komunistyczna, która pozostała przy swojej nazwie, ale uzupełniła program o cały, tak modny dziś zestaw politycznej poprawności. Miał on zapobiec dalszej marginalizacji ugrupowania.

 

Ruch komunistyczny we Francji usamodzielnił się w roku 1920, podczas słynnego zjazdu Francuskiej Sekcji Międzynarodówki Robotniczej (SFIO) w Tours. Doszło wówczas do podziału na tle stosunku do bolszewickiej Rosji. Za komunistami opowiedziało się 67,3 procent delegatów. Warto przypomnieć, że uzależnione od komunistów związki zawodowe starały się wówczas, na przykład paraliżować dostawy sprzętu wojskowego do walczącej z bolszewizmem Polski, licząc na zwycięski pochód armii proletariatu na Zachód. Nie udało się, więc przyjęto inne metody.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W okresie między światowymi wojnami komuniści zdobywali  w wyborach średnio po około 10 procent głosów, socjaliści zaś – 20 procent. Dla przykładu, w wyborach z roku 1936 komuniści uzyskali w parlamencie 72 mandaty, a socjaliści 146. O ile socjaliści partycypowali we władzy, to komuniści w imię „walki klas” dość konsekwentnie odmawiali jakiejkolwiek „współpracy z partiami burżuazyjnymi”. Komuniści stanowili wówczas ekspozyturę Międzynarodówki, co w praktyce oznaczało realizację polityki ustalanej w Moskwie. Można tu przypomnieć haniebny okres od września 1939 roku do czerwca 1941, kiedy to niedawni główni „antyfaszyści” (wojna domowa w Hiszpanii) przeobrazili się nagle w „pacyfistów”. Zawarcie paktu Ribbentrop-Mołotow skutkowało nad Sekwaną głosowaniem komunistów przeciw kredytom na wojsko i antywojenną propagandą. Doprowadziło to nawet do delegalizacji partii, a jej szef Thorez uciekł do Moskwy.

 

Zauroczenie Związkiem Sowieckim nie dotyczyło zresztą tylko komunistów. Można tu przypomnieć podróż premiera Edouarda Herriota na Ukrainę w czasie Wielkiego Głodu. Po powrocie do Francji orzekł on: Widziałem tam wyłącznie dobrobyt.

 

Komuniści uznali wojnę za swoją dopiero po agresji Niemiec na Związek Sowiecki. Ich dobrze zorganizowane struktury stanowiły pokaźny procent miejscowego Ruchu Oporu i przynosiły określone profity.

 

Po drugiej wojnie

 

Po wojnie FPK stała się najsilniejszą partią we Francji. W roku 1946 liczyła 800 tysięcy członków, zyskała stanowiska w rządzie. To jej wpływy doprowadziły do nacjonalizacji kopalń, elektrowni, banków, ubezpieczeń czy firm oskarżanych – często na wyrost – o kolaborację, jak Renault. Relacje ze Związkiem Sowieckim nie uległy zmianie. FPK była nadal posłuszną wykonawczynią poleceń Stalina. Jej organ „L’Humanite” z radością witał, na przykład, „zwycięstwo demokracji”, czyli komunistyczny przewrót w Czechach i był stałym adwokatem sowieckim podczas brutalnego podporządkowywania kolejnych krajów. W ­gazecie pojawiło się nawet zdjęcie siedziby polskich kombatantów w Paryżu z podpisem Polscy faszyści od Andersa i żądaniem deportacji polskich emigrantów z Francji. Wpływy komunistów były duże, ale rozpoczynająca się zimna wojna ograniczyła ich udział we władzy. W wyborach w roku 1951 FPK uzyskała swój najlepszy wynik – 25,67 procent głosów, wygrywając z socjalistami (14,35 procent) i gaullistami (21,56 procent), ale dzięki zawieranym koalicjom udało się ją utrzymać poza rządem.

 

Przez lata na czele FPK stali prawdziwi staliniści. Thorez czy Georges Marchais (od roku 1970) nie mieli problemu z „klasową oceną” sowieckiej interwencji w Budapeszcie w 1956 roku, interwencji w Czechosłowacji w roku 1968, polskich wydarzeń roku 1970, a nawet jeszcze roku 1980. Trzeba tu pamiętać o dużych wpływach komunistów wśród tzw. elit intelektualnych. O ile kierownictwo partii nie żywiło wątpliwości co do interpretacji wydarzeń na Wschodzie, o tyle elity zaczęły się powoli wykruszać. Czasy komunizowania całej śmietanki towarzysko-intelektualnej Paryża powoli się kończyły. Niekiedy odchodzenie od komunizmu owocowało nawet pewnymi formami ekspiacji za dawne błędy. Można tu przytoczyć przykład znanego piosenkarza Yvesa Montanda, który w latach osiemdziesiątych zaczął wspierać „Solidarność”.

 

Jednak wyniki wyborcze FPK były jeszcze w tym czasie niezłe, choć nigdy już nie powróciły notowania z okresu tuż po wojnie. W roku 1958 FPK uzyskała 18,9 procent głosów, ale dzięki nowej ordynacji wyborczej przypadło jej tylko 10 mandatów. W roku 1968 miała 21,4 procent i 73 miejsca w parlamencie. Po maju 1968 r. przybywają komunistom konkurenci: pojawiają się „maoiści”, na popularności zyskują też ruchy trockistowskie.

 

FPK ma jednak ugruntowaną pozycję i duże wpływy w środowiskach opiniotwórczych. Warto tu przytoczyć dyskusję na temat „wykluczenia” z oficjalnej polityki francuskiej Frontu Narodowego. Kiedy zaczęto podkreślać, że znacznie bardziej totalitarne korzenie ma FPK, politycy niemal całej sceny politycznej – od centrum po socjalistów – orzekli, że FPK jest partią tradycyjnie republikańską. Podobne „świadectwo moralności” wystawił komunistom w roku 1997 socjalistyczny premier Lionel Jospin twierdząc, że komuniści nigdy nie podnieśli ręki na wolność.

 

Ku upadkowi

 

W latach siedemdziesiątych jednak współrządzenie z socjalistami odbiło się komunistom czkawką. Mieli m.in. cztery fotele w nieudanym rządzie socjalisty Pierre’a Maurroya. Trudno też było zignorować ukazanie się we Francji w roku 1974 Archipelagu Gułag Sołżenicyna. Wcześniejsze książki na temat komunistycznych zbrodni spływały po francuskich elitach bez echa. Tym razem odbyła się przynajmniej dyskusja.

 

FPK kolaborowała ze Związkiem Sowieckim na całego. W zamian za realizację moskiewskiej polityki (powrót do walki o pokój) otrzymywała nawet wsparcie finansowe przez Gosbank (w latach 1971-90 około 50 milionów dolarów, a ponadto dostawy papieru na druk „L’Humanite”). Istniało i przekupstwo indywidualne (braterska pomoc), dzięki której członkowie partii mogli wówczas po korzystnych cenach kupować na przykład importowane samochody Łada. Jeszcze kilkanaście lat temu w miejscowościach o dużych wpływach partii komunistycznej spotykało się wyraźną „nadreprezentację” samochodów tej marki.

 

W roku 1978 FPK uzyskała w wyborach 86 miejsc w parlamencie (socjaliści – 114, UDR – 137, RPR – 154). W notowaniach komunistów widać wpływ sytuacji zewnętrznej. Z pewnością trudno tu nie docenić także wydarzeń w Polsce. Po komunistycznym krachu i bardzo żywo przyjętym nad Sekwaną wprowadzeniu stanu wojennego, w wyborach roku 1982 stan posiadania FPK skurczył się niemal o połowę – do 44 deputowanych. Później było już tylko gorzej: w roku 1986 – 9,7 procent i 35 miejsc, w 1988 – 11,3 procent i 27 miejsc. Ostateczny cios zadał komunistom upadek Związku Sowieckiego. W roku 1993 FPK miała już tylko 20 parlamentarzystów. Robert Hue, który zastąpił Georges’a Marchais’go na stanowisku sekretarza generalnego partii, w roku 1999 wystartował w wyborach prezydenckich, by uzyskać zaledwie 6,8 procent głosów. Oceniono to jako klęskę, ale cztery lata później jego notowania okazały się jeszcze gorsze, spadając do 3,37 procent głosów. Lepszymi rezultatami mogli się pochwalić nawet trockiści. Hue podał się do dymisji. Zastąpiła go Marie George Buffet – była minister sportu, za której kadencji imigrancka młodzież z przedmieść wygwizdała w jej obecności hymn państwowy podczas meczu Francja-Algieria. W ostatnich wyborach prezydenckich w roku 2007 nowa przewodnicząca uzyskała… 1,93 procent głosów. Czyżby więc komunizm dobrnął już na złomowisko historii?

 

Odwrót od FPK nie oznacza jednak końca popularności samej ideologii. Duża część wyborców uciekła do atrakcyjniejszych jej zdaniem propozycji różnych partii trockistowskich. W sondażach przeprowadzonych przed wyborami do Parlamentu Europejskiego Front Lewicy (komuniści i dysydenci z PS) uzyskiwał 6 procent głosów, Nowa Partia Antykapitalistyczna młodego trockisty Besencenota – 5 procent, a należy do tego doliczyć jeszcze kilka procent głosów rozproszonych na mniejsze partie lewackie i lewe skrzydło PS. Jest to ciągle spory odsetek, do którego można dołożyć jeszcze nieproporcjonalne do liczebności wpływy w centralach związkowych, oświacie (ponad 70 procent nauczycieli głosuje we Francji na partie lewicowe), środowisku akademickim czy w mediach (80 procent dziennikarzy to zwolennicy lewicy). Wydaje się, że komunizm nie składa broni, ale dokonuje transformacji.

 

Problemy z bazą

 

Używając języka Marksa, sytuację komunizmu we Francji można określić jako istnienie „nadbudowy” bez „bazy”. Tradycyjna „klasa robotnicza” praktycznie zniknęła. Jej miejsce zajęli pracownicy sektora publicznego, czyli „funkcjonariusze publiczni”. Znikome wpływy komunistów widać też w jeszcze niesprywatyzowanych firmach państwowych. Przede wszystkim jednak nową bazę komunizmu tworzy lewicowo zorientowana młodzież i imigranci, którzy stali się „proletariuszami XXI wieku”. W podparyskim, robotniczym Clichy, ostoi komunizmu, gdzie jeszcze przed wojną robotnicy ścierali się z policją, także dochodzi do podobnych starć. Z tym, że miasteczko to składa się dziś głównie z kolorowych imigrantów, a robotników zastąpiła miejscowa ­młodzież…

 

Nic dziwnego, że komunistyczna partia, która pozostała bez „proletariatu”, usiłuje go gdzieś znaleźć. Poza imigrantami, (którzy często nie mają prawa głosu) ofertę współpracy złożono więc, na przykład, silnym nad Sekwaną ruchom aktywistów homoseksualnych. Wspieranie „sodomii walczącej”, feminizmu czy ekologii to twórcze rozwinięcie tradycyjnej oferty marksizmu nakierowane na pozyskiwanie nowych członków. Można tu mówić o zjawisku popkomunizmu. Beret „Che”, podkoszulek z sierpem i młotem lub z napisem KGB stały się elementami­ młodzieżowej subkultury. Komunizm, który nad Sekwaną nigdy nie doczekał się potępienia, powoli wraca do mody, i do tego jeszcze coraz częściej w wersji trockistowskiej.

 

Zaniechanie rozliczeń

 

Nad Sekwaną nastąpiło zjawisko banalizacji komunizmu. Prawda o systemie właściwie się tu nie przebija. Wiedza z książek w rodzaju Czarnej księgi komunizmu Panne i Courtoisa nie dostaje się do historii podręcznikowej lub robi to z wielkimi oporami. Powodem może być mur wzniesiony przez historyków marksistowskich. Stanowią oni znaczną większość tutejszej kadry akademickiej i przyczyniają się do relatywizacji komunistycznych zbrodni. W kraju, który zgotował ludobójstwo w Wandei istnieje spore zrozumienie dla tezy, iż rewolucja wymaga ofiar. Duch zbrodniczej rewolucji, zwanej tu nadal Wielką, ciągle unosi się nad tamtejszą historiografią.

 

Komunistom udało się narzucić pewną wizję historii, którą trudno zmienić. Kolejny przykład trwania takiej wizji to choćby niedawna krytyka filmu Katyń, któremu zarzucano zrównywanie komunizmu z faszyzmem i brak uwypuklenia eksterminacji Żydów. Jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych komunistyczni radni protestowali przeciw pokazaniu wystawy katyńskiej w siedzibie władz departamentu Hauts-de-Sein, gdzie rządził prawicowy polityk Charles Pasqua.

 

Relatywizowanie zbrodni komunizmu ma też inne implikacje. Pozwala na wdeptywanie w ziemię publicystów formułujących jakiekolwiek pozytywne oceny działalności na przykład generałów Franco czy Pinocheta. Walka z komunizmem – skoro nie jest on systemem zbrodniczym – nie znajduje przecież żadnych okoliczności łagodzących…

 

Przybysza z byłego kraju realnego socjalizmu może we Francji razić duża liczba ulic nazwanych imieniem Lenina, Gagarina, Thoreza czy na przykład agenta KGB, Duclosa (francuski członek Międzynarodówki). Tutaj dekomunizacji nie uświadczysz. Spadek po latach komunistycznych samorządów ma się dobrze. Pewien mer z UDF, który po wygranych wyborach w Drancy zmienił nazwę ulicy Lenina, okazał się we Francji raczej wyjątkiem potwierdzającym regułę. Zarażenie marksizmem widać nawet u socjalistów. Kandydującej na urząd prezydenta socjalistce Segolene Royal wyrwało się podczas kampanii wyborczej, że małżeństwo to instytucja burżuazyjna. Nie był to jednak lapsus, ale raczej przykład dość trwałego skażenia także tego środowiska marksizmem-leninizmem.

 

Współczesny komunizm

 

Przemiany komunizmu można łatwo dostrzec czytając współczesną ofertę FPK. Są tu tradycyjne żądania w rodzaju zakazu zwolnień grupowych, podwyżek płac, stwierdzeń o strukturalnym kryzysie kapitalizmu; jest stale obecny antyklerykalizm i postulaty obrony mas pracujących. Znacznie bardziej widoczne jest jednak kokietowanie nowych sojuszników – alterglobalistów, feministek, ekologów, imigrantów, homoseksualistów czy pacyfistów. FPK informuje o swoim zaangażowaniu w walkę z rasizmem, dyskryminacją mniejszości seksualnych, seksizmem, homofobią, transfobią, lesbofobią. Do jednego worka pod hasłem Europy socjalnej, solidarnej, feministycznej, ekologicznej i pacyfistycznej wrzuca obronę Cyganów, imigrantów, biseksualistów, homoseksualistów, inwalidów i osób starszych. FPK popiera rzecz jasna wolność dla małżeństw jednopłciowych i wszelkie tego typu współczesne wynalazki. Połączenie „tradycji” z „nowoczesnością” brzmiałoby dziś: Zboczeńcy wszystkich odmian łączcie się! Krążące po Europie – według Marksa – widmo komunizmu przyjmuje dziś kształt nowych sposobów walki z tradycyjną cywilizacją.

 

Bogdan Dobosz



Tekst ukazał się w numerze 9. dwumiesięcznika „Polonia Christiana”.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie