17 lipca 2020

Neomarksizm – widmo, którym straszy prawica?

(Fotograf: Lukasz Dejnarowicz, Archiwum: Forum)

Groźna ideologia wyznaczająca kierunki działania współczesnej lewicy czy szalona teoria spiskowa prawicowych radykałów? Neomarksizm to bez wątpienia pojemny „worek”, do którego wygodnie wrzuca się politycznych oponentów. Czy jednak owa pojemność oznacza, że mówienie o zjawisku zawsze pozostaje bezzasadne, a każda osoba posługująca się owym terminem dopuszcza się intelektualnego nadużycia?

 

Zacznijmy od sprawy najbardziej fundamentalnej – czy można jakiekolwiek zjawisko określić przy pomocy terminu dotyczącego innego, podobnego, ale chronologicznie starszego? Znamy liczne przypadki filozofii, doktryn, ideologii, a nawet religijnych herezji, które istnieją (istniały) zarówno w starej, jak i nowej odsłonie (choć różnice między wydaniem pierwotnym a wtórnym mogą być zarówno symboliczne, jak i zasadnicze). Mamy więc tomizm i neotomizm, platonizm i neoplatonizm, pelagianizm i neopelagianizm, nazizm i neonazizm. Widzimy więc wyraźnie, że mogą istnieć filozofie, doktryny, ideologie, a nawet herezje w wersji „neo”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Czym natomiast jest marksizm? Odpowiedź na to pytanie nie należy do najtrudniejszych. Marksizm to bowiem „koncepcja stworzona przez K. Marksa i rozwijana przez jego następców w obrębie filozofii, ekonomii, socjologii i wszystkich nauk, które dotyczą człowieka i jego działania w świecie” (za: encyklopedia.pwn.pl, autor hasła: Ryszard Legutko). W tym samym miejscu czytamy także, że założenia filozofa z Trewiru mają wiele interpretacji, natomiast „schemat marksistowski zawierał 3 główne elementy: krytyczną diagnozę kapitalizmu, pozytywną wizję komunizmu oraz koncepcję przejścia od jednego ustroju do drugiego”.

 

Wobec faktu, że od samego początku interpretatorzy Marksa różnili się między sobą, jednak pewne elementy doktryny (jak krytyka kapitalizmu, pochwała komunizmu, wizje przejścia między systemami) były niezmienne, stwierdzenie, iż jedną z wersji marksizmu jest neomarksizm, staje się oczywistością. Czym natomiast ów nowy marksizm mógłby być? Tu z odpowiedzią przychodzi historia.

 

Tak jak różni filozofowie analizujący myśl Karola Marksa dochodzili do różnych wniosków i proponowali odmienne metody działania w związku ze zmieniającymi się okolicznościami, tak też grupa niemieckich lewicowców w latach 20. XX wieku zareagowała na wprowadzenie w jednym kraju – bolszewickiej Rosji – leninowskiej interpretacji marksizmu, brak rewolucji proletariackiej w bogatych państwach Europy oraz (w późniejszym czasie) na sukces faszyzmu na Zachodzie. Tak zrodziła się tzw. szkoła frankfurcka – zaliczana, obok Nowej Lewicy, do głównego nurtu neomarksizmu – intelektualna odpowiedź wobec niespełnienia oczekiwań pokładanych w Związku Sowieckim i swoistego odejścia „czerwonej” Rosji od części ideologicznych założeń. Owa nowa szkoła zastosowała jednak w swoich analizach nie tylko narzędzia nauk ekonomicznych czy społecznych, ale także psychoanalizę (wynalazek Zygmunta Freuda) oraz psychologię społeczną. Korzystając z tzw. teorii krytycznej doszła do wniosków niechętnych tak leninowsko-stalinowskiej wersji komunizmu, jak i kapitalistycznym społeczeństwom zachodnim.

 

Marksiści ze szkoły frankfurckiej zauważyli m.in., że poprawa materialnego położenia robotników powoduje, iż tracą oni zainteresowanie rewolucją, stając się częścią burżuazji i akceptując jej obyczajowość. Stąd też – zdaniem lewicowych myślicieli – droga do sukcesu rewolucji komunistycznej nie mogła prowadzić wyłącznie poprzez zmianę stosunków własnościowych, ale także przez działalność na polu kultury. Dlatego właśnie frankfurtczycy zaproponowali totalną krytykę całej cywilizacji.

 

Ich zainteresowania oczywiście różniły się od siebie, jednak cel pozostawał zbieżny – rewolucja drogą krytyki burżuazyjnej kultury (na konieczność „odbicia” kultury przez rewolucjonistów zwracał uwagę także niezwiązany z tym niemieckim ośrodkiem intelektualnym włoski komunista Antonio Gramsci – mimo że nie należał on do owej szkoły, to jego propozycja interpretacji marksizmu pozwala ulokować go w gronie przedstawicieli nowej lewicy).

 

Podważanie fundamentalnych zasad miało zostać dokonane rozmaitymi sposobami. Jednym z nich była – oprócz krytyki władzy, hierarchii, porządku, Kościoła oraz całości życia społecznego, politycznego, religijnego i ekonomicznego – krytyka moralności. Ten rewolucyjny front łączy się szczególnie z postacią frankfurtczyka Herberta Marcuse oraz z pozostającym poza ową szkołą Wilhelmem Reichem – komunistą oddanym zboczonej pseudonauce.

 

Marcuse uznał, że zniszczenie kultury może dokonać się drogą pełnego wyzwolenia seksualnego, zaś jego praca „Eros i cywilizacja” cieszyła się popularnością wśród zrewoltowanych studentów i członków komun istniejących na Zachodzie na przełomie lat 60. i 70. XX wieku. Ów filozof – podobnie jak i Karol Marks – chciał świata bez dominacji pewnych grup społecznych, co na sztandary wzięły m.in. aktywistki feministycznej lewicy. Z kolei postulowane przez niego wyzwolenie erotyczne, które miało być drogą do sukcesu rewolucji, stało się integralną częścią programów partii lewicowych wynoszących na piedestał „wolną miłość” – co w praktyce oznacza „miłość” wolną od odpowiedzialności za swoje czyny (popierane obecnie przez niejedną formację postępową antykoncepcja oraz aborcja likwidują odpowiedzialność za nowe życie, którego powstanie jest naturalną konsekwencją aktu seksualnego; z kolei praktyki homoseksualne w ogóle nie wiążą się z przekazywaniem życia).

 

Natomiast Wilhelma Reicha – ucznia Sigmunda Freuda (choć nauczyciel dystansował się od opinii i działalności ucznia), pseudonaukowca twierdzącego np., że nowotwór można wyleczyć stosunkami seksualnymi oraz twórcę frazy „rewolucja seksualna” lansującego owe zjawisko – możemy uznać za propagatora powszechnej edukacji seksualnej skierowanej do młodych ludzi, co także odnajdziemy na sztandarach współczesnych partii lewicowych, tak w Polsce, jak i na świecie.

 

To wszystko fakty, których potwierdzenie można odnaleźć w wielu źródłach – zarówno wiarygodnych dla prawicy, jak i lewicy oraz głównego nurtu debaty. Wobec tego trudno przekonywać, że neomarksizm i wszystko co proponowali jego twórcy, a co dziś wzięły na sztandary partie i organizacje lewicowe, to użyteczny dla prawej strony politycznego spektrum slogan do publicystycznego „okładania” przeciwników. Oczywiście można zaobserwować proces swoistej inflacji, nadużywania owego terminu, jednak bardzo często jego stosowanie znajduje uzasadnienie. Tymczasem Fundacja Batorego przedstawiła analizę Anny Mierzyńskiej (obecnie współpracującej z portalem oko.press, niegdyś zaś z „Gazetą Wyborczą” i posłem PO Robertem Tyszkiewiczem specjalistki – jak głosi podpis – od tropienia rosyjskiej dezinformacji i fake newsów), która zdaje się sugerować, że „neomarksizm” w znaczeniu używanym przez prawicowych polityków, komentatorów i publicystów jest raczej teorią spiskową populistycznej prawicy.

 

„Opowieść o zagrożeniu neomarksizmem to międzynarodowa teoria spiskowa powstała w Stanach Zjednoczonych” – pisze Mierzyńska. „Ideologia LGBT, ideologia gender, ekoterroryzm, ekologizm, seksualizacja dzieci, walka z Kościołem katolickim – wszystkie te tematy, które zdominowały debatę publiczną w Polsce w 2019 roku, mają jeden wspólny mianownik. Jest nim ideologiczny konstrukt populistycznej prawicy: neomarksizm” – przekonuje autorka wyliczając przy tym duchownych, polityków i media posługujące się tym terminem. Wszyscy oni mają wykorzystywać teorię pełną manipulacji, zniekształceń, mieszanki faktów i propagandy oraz zawierającej wiele słabych punktów w celu zdyskredytowania ideowych przeciwników.

 

Problem w tym, że wszystkie wyliczone w analizie Anny Mierzyńskiej elementy obecne w polskiej debaty publicznej w roku 2019 i łączone przez szeroko pojętą prawicę z neomarksizmem można rzeczywiście odnaleźć w myśli lewicowych intelektualistów próbujących na nowo odczytać założenia Karola Marksa i dostosować je do okoliczności w taki sposób, by rewolucja mogła odnosić sukcesy. W propozycjach nowych interpretatorów marksizmu odnajdziemy więc zarówno antyklerykalizm (obecny i w „starym” marksizmie), ideologizację ochrony środowiska (chociażby u przywołanego już wyżej Herberta Marcuse) oraz pomysł przeprowadzenia rewolucji poprzez destrukcję całej kultury – w tym moralności seksualnej niszczonej za sprawą gorszenia dzieci oraz propagowania dewiacji.

 

Neomarksizm to element doktryny całej rzeszy współczesnych partii lewicowych. Formacje „postępowe” jawnie odwołują się do propozycji przedstawionych czy to przez myślicieli szkoły frankfurckiej, czy innych nowych interpretatorów marksizmu. I nie ma większego znaczenia, czy ugrupowania nazywają swoje postulaty drogą do zniszczenia burżuazyjnego społeczeństwa i przeprowadzenia rewolucji, czy też mówią o „ochronie mniejszości”, „prawach wyboru”, „neutralności światopoglądowej” czy „ochronie planety”.

 

 

Michał Wałach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie