21 października 2014

Nędza polskiej humanistyki

Jak wiadomo, polska nauka boryka się od lat z rozlicznymi problemami. Najboleśniej skutki podejmowanych wobec niej przez obecny obóz rządzący rozmaitych „ozdrowieńczych przedsięwzięć” odczuły nauki humanistyczne. Tzw. reforma podjęta przez minister Barbarę Kudrycką (dziś europosłanka z listy PO) i kontynuowana przez jej następczynie w resorcie nauki i szkolnictwa wyższego, Lenę Kolarską-Bobińską (wcześniej europosłanka Platformy) polega w największym skrócie na zarządzaniu przez likwidację.

 

Na porządku dziennym jest dzisiaj hasło o konieczności „współpracy nauki z gospodarką” (bo przecież nie z prawdą) a zidentyfikowany przez ministerialnych urzędników stopień owej współpracy rzutuje dalej na wielkość dotacji finansowych z budżetu państwa. Krótko mówiąc, ci, którzy nie wykażą, że ich badania naukowe są „ważne dla przemysłu”, na pieniądze nie mają co liczyć. A więc słowo „nauka” oznacza dziś przede wszystkim informatykę, biotechnologię, cybernetykę, itp. Filozofia, historia, antropologia czy archeologia to zwyczajne darmozjady żerujące na środkach finansowych tak potrzebnych innym, „innowacyjnym” kierunkom.

Wesprzyj nas już teraz!

Do tego prowincjonalnego sposobu myślenia dochodzi cały szereg mniej lub bardziej idiotycznych zarządzeń, które przeważnie biją w humanistykę. A więc kuriozum w postaci tzw. parametryzacji. Teraz liczą się przede wszystkim punkty. Można przez lata nie napisać żadnej książki naukowej, a zebrać tyle punktów (udział w konferencjach, grantach, etc.), by szybować w klasyfikacji punktowej. Teraz, gdy spytać historyka co pisze, pada najczęściej odpowiedź: piszę wniosek o grant (w przerwie na wypełnienie kolejnych sylabusów i „efektów kształcenia”).

Dawni mistrzowie polskiej historiografii (Konopczyński, Askenazy, Skałkowski, Tymieniecki i inni) w tym systemie byliby „parametrycznymi zerami”, bo pracując nad swymi opera magna, przez lata nie wykazywaliby żadnych „parametrycznych punktów”. Tyle, że po nich zostały wielkie dzieła, po rzeszy dzisiejszych historyków – rekordzistów punktowych zostaną do lektury sprawozdania pokonferencyjne i grantowe.

Do tego idiotyzmu dochodzi kolejny w postaci zadekretowanego od 2010 roku (nowa ustawa o szkolnictwie wyższym) zakazu dwuetatowości. Lekarz, od którego pracy zależy niekiedy ludzkie życie, może pracować na dwóch i więcej etatach. Profesor nauk humanistycznych, który w przeciwieństwie np. do informatyka czy biotechnologa nie ma szans na „współpracę z przemysłem”, jest przez państwo pozbawiony szansy uczciwego dorobienia. A nad wszystkim czuwa złowrogi system komputerowej inwigilacji uczonych – POLON.

Humanistyka coraz wyraźniej podlega również relegowaniu ze szkół. Znana jest sprawa ciągłej redukcji liczby godzin historii.

Poważnym problemem humanistyki są kompromitujące zachowania niektórych jej przedstawicieli. Przykłady profesorów Hartmana i Fuszary, chcących oswoić (za pomocą taktyki „porozmawiajmy o…”) polską opinię publiczną z rzekomą koniecznością akceptacji kazirodczej dewiacji są najnowszymi, jakże wymownymi przykładami skandalicznego zachowania humanistów z profesorskimi tytułami.

Czy to te właśnie kwestie zdopingowały piętnastu członków Wydziału Humanistycznego i Nauk Społecznych PAN do skreślenia listu otwartego, który ujrzał światło dzienne w zeszłym tygodniu?

Czy nagle dostrzegli absurdy parametryzacji, sylabusów i prezentowanego przez władze paradygmatu promowania przez państwo „nauki współpracującej z gospodarką”?

Otóż nie to zarzucają humaniści rządzącym Trzecią RP. Dla sygnatariuszy listu najpoważniejszym problemem jest bowiem brak działań wobec „postępującej klerykalizacji kraju”. Przejawy tej ostatniej? No, cóż – „bywa, że uroczystości o charakterze państwowym mają przede wszystkim charakter religijny a władze publiczne są dodatkiem do hierarchów kościelnych”, co z  kolei „prowadzi do degradacji państwa i obniżenia jego prestiżu w skali krajowej, a nawet międzynarodowej”.

Chciałoby się przypomnieć uczonym damom i mężom w liczbie piętnastu, że w takim kraju jak Stany Zjednoczone Ameryki Północnej sesje nowo wybranego  Kongresu zwyczajowo rozpoczynają się modlitwą inaugurowaną przez pastora, pastor też odbiera przysięgę prezydencką na Biblię od prezydenta-elekta, zaś urzędujący prezydent zawsze kończy swoje przemówienia wezwaniem: „Niech Bóg błogosławi Amerykę!”. A cóż powiedzieć o „sklerykalizowanych” banknotach dolarowych z sentencją „Ufamy w Bogu”?

Czy to wszystko degraduje amerykańskie państwo i obniża jego prestiż w skali międzynarodowej? Tak sądzą prowincjusze myśli i miejsca.

A któż zmuszał przedstawicieli władz RP, prezydenta i premiera, do uczestnictwa w ostatnich dniach w uroczystościach upamiętniających trzydziestą rocznicę męczeństwa bł. księdza Jerzego Popiełuszki? Kto zmusił – poza „wskazaniami pijarowymi” – panią premier do uczestnictwa w inauguracji roku akademickiego na KUL?

Nie sposób pozbyć się wrażenia po lekturze wspomnianego listu, że już to gdzieś wszystko wcześniej czytaliśmy. A konkretnie dwadzieścia lat temu na łamach „Gazety Wyborczej” zatroskanej obecnością kaplicy w Pałacu Prezydenckim, uczestnictwem żołnierzy WP w pielgrzymkach do Częstochowy czy udziałem ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy w uroczystościach o charakterze religijnym”. Podobny charakter deja vu mają alarmistyczne informacje sygnatariuszy listu o „groźbach pod adresem osób rezygnujących z katechezy” bądź „zmuszaniu uczniów do uczestnictwa w obrzędach religijnych”.

Od chwili powrotu katechezy do szkoły w 1990 roku (nota bene stało się to na mocy rozporządzenia ówczesnego ministra edukacji narodowej, a dzisiaj jednego z sygnatariuszy omawianego listu, prof. Henryka Samsonowicza) GW nieustannie wieszczy „atmosferę zastraszania” wobec osób, które na katechezę nie pójdą.

Krótko mówiąc, „spójność społeczna” w Polsce nie jest zagrożona – jak mógłby uznać laik – na przykład poszerzającym się marginesem biedy lub trwającą masową emigracją ludzi najbardziej kreatywnych. Nie. Dzięki lekturze listu, podpisanego przez tak wybitnych socjologów jak prof. Jerzy Szacki, dowiadujemy się oto, że „społecznej spójności” zagrażają „częste przypadki bezczynności organów RP” wobec wspomnianych „gróźb” i „wymuszeń” ze strony „przedstawicieli Kościoła katolickiego”.

List piętnastu uczonych przekonuje, że problemy polskiej humanistyki są o wiele głębsze niż mogło się to komuś wcześniej wydawać.

 

Grzegorz Kucharczyk (też profesor, też w PAN)

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie