18 stycznia 2014

Nick Cave zarzuca pajęczą sieć

(Nick Cave. Fot. Bubamara/Wikimedia)

Wydany w lutym 2013 roku album Nicka Cave’a „Push The Sky Away” wrzuca człowieka w ciemność obrzydliwości i destrukcję egoistycznych postępków. To podróż w otchłań piekła. Australijski wokalista wypuścił na rynek płytę, na której wyśpiewał dziewięć utworów o mrokach duszy ludzkiej, otwierającej się na grzech i wpadającej w objęcia Szatana.

 

Nick Cave uznawany jest za nietuzinkowego artystę, poetę, pisarza i aktora. Dekadencji i zachęcających odniesień do sił zła w jego twórczości jest sporo. Niestety, nazywa się je artystyczną formą, swoistym performance, a nie zagrożeniem dla duchowości.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Mroczny i zdegenerowany

 

Postać muzyka należy odbierać w szerszym kontekście. Cave w tekstach większości nagranych przez siebie płyt i w treści napisanych książek zawiera autobiograficzne wątki. Nie dotyczą one jednak uroków życia. Czy są autentyczne? W drugiej swojej książce pt. „Śmierć Bunny’ego Munro” przedstawia życie degenerata owładniętego żądzą seksu i doświadczającego go bez skrupułów. Pytany, czy autentyzm opisywanych sytuacji nie wynika z jego własnych doświadczeń, odpowiadał dwuznacznie. (…)

 

Cave wraz z Kylie Minogue opowiedział mroczną historię o dzikich różach w piosence „Where the Wild Roses Grow” z płyty „Murder Ballads”.

 

Kylie Minogue:

Trzeciego dnia zabrał mnie nad rzekę

Pokazał mi te róże i pocałowaliśmy się

I ostatnią rzeczą, którą słyszałam

było wymruczane słowo

Kiedy klęknął nade mną

z kamieniem w garści

 

Nick Cave:

Ostatniego dnia zabrałem ją tam,

gdzie rosną dzikie róże

Leżała na brzegu,

wiatr delikatny jak złodziej

I pocałowałem ją na pożegnanie,

mówiąc: „Każde piękno musi umrzeć”

I położyłem ją,

i posadziłem jej różę pomiędzy zębami

 

Ewa naga

 

Na początku kariery muzycznej inspiracją dla tekstów Cave’a była jego ówczesna dziewczyna, Anita Lane. Nie opisywał jednak romantycznych wątków tej znajomości. Chorobliwe wręcz skupianie się na perwersji towarzyszy mu więc od dawna. Obnażanie tajemnic kobiecej psychiki jest widoczne także na płycie „Push The Sky Away” i mocno odzwierciedla to jej okładka.

 

To zawstydzona, upodlona swoim czynem Ewa, która cichaczem wymyka się z Raju. Jest już za jego wrotami, oślepiająca jasność przebija z otworów-okien w kształcie krzyża. Nie patrzy przed siebie, jej twarz jest skryta, chce wymknąć się, ale nie wie jeszcze dokąd. Nie ma z nią Adama… Może już nie zdąży do niej dołączyć i dać jej oparcia. Czeka na nią już ten, który ją zwiódł. Podał fałszywe rozwiązanie. Pewny swego, z bezczelnością, ubrany w swoją czerń, daje jej wyjście z sytuacji – otwiera drzwi prowadzące do… dalszego upadku? To przewrotność tytułu płyty „Push The Sky Away”, to dotykanie piekła. (…)

 

Schadzka z diabłem

 

Muzyka, teksty, teledyski, okładka płyty i sceniczny entourage mają swoje wyznaczone miejsce i znaczenie. Dopełniają się. Tworzą język znaków i niedomówień. Są jak fetysz.

 

Opisując na płycie mroczne sytuacje, zainspirowane historiami wyszukanymi w internetowej Wikipedii, Cave wchodzi w opis relacji z Szatanem. Owładnięcie następuje krok po kroku: najpierw nieświadoma degeneracja, a na zakończenie świadome podpisanie paktu z diabłem.

 

Ósmy utwór na płycie, „Higgs Boson Blues”, dotyka osobowego zetknięcia się ze Złym. Cave sięga do historii Roberta Johnsona, legendarnego muzyka bluesowego, i do jego klasyka – piosenki „Crossroads”, opowiadającej o skrzyżowaniu na Route 66, na którym Robert Johnson podobno spotkał się z diabłem. Wcześniej był kiepskim muzykiem bluesowym, po tym spotkaniu zyskał niesamowity talent geniusza. Cave w kompozycji jest uczestnikiem spotkania. Biernym? A może sam wciela się w Lucyfera? Skąd wziął się talent Nicka Cave’a?

 

Natknąłem się na skrzyżowanie

Noc była gorąca i czarna

Widzę jak Robert Johnson

Z gitarą za dziesięć dolarów

przytroczoną do pleców

Szuka melodii

Oto Lucyfer

i jego prawo kanoniczne

A setki czarnych dzieci uciekają

z jego ludobójczej paszczęki

Ma bruzdę mordercy

Robert Johnson i człowiek diabeł

Nie wiem, kto kogo rozszarpie

 

Wiara zdeformowana

 

Kiedy Nick Cave po raz pierwszy przyjechał do USA, nie mógł zrobić kariery. Jedna z tras koncertowych jego zespołu po Ameryce została udokumentowana filmem trafnie zatytułowanym „The Road To God Knows Where”. Szczerze i bez upiększeń ukazywał on egzystencję muzyków borykających się z nudą, ogromnymi przestrzeniami oraz obojętnością Amerykanów na twórczość prawie nieznanego zespołu. W następstwie tego Cave załamał się i wszedł w świat pełen alkoholu i heroiny. Czy ktoś wyciągnął tam do niego dłoń?

Cave tylko tajemniczo się uśmiecha – wyszedł z narkotycznego ciągu, zrobił karierę, ale na pewno nie modlił się o to. Na wiarę patrzy bardzo materialistycznie. Jak wyjaśniał w wywiadzie dla „Newsweeka”: Nie wierzę w chrześcijańskie piekło. Znaczy, jestem otwarty na to, co czeka nas po śmierci, ale mam okropne przeczucie, że niestety nic tam nie ma.

 

Czym dla niego są demony? To sekwencje przedśmiertnych halucynacji. Większość z nas jest wychowana w wierze katolickiej czy chrześcijańskiej, dlatego też umysł, który całe życie nasiąka dogmatami wiary, przed śmiercią tworzy takie, a nie inne wizje. Wydaje mi się to logiczne.

  

Choć Cave inspiruje się Biblią, to nie w celu pogłębiania wiary, tylko z powodu chorej fascynacji śmiercią: Najsilniej przemawia do mnie Ewangelia św. Marka, bowiem cała przesiąknięta jest obsesyjnym wręcz myśleniem o śmierci Chrystusa. Dzięki temu, że jest podzielona na krótkie rozdziały, czyta się ją niemal jak pulpową powieść, która prowadzi do nieuniknionego końca, czyli śmierci Syna Bożego.

 

Wabiący w ciemność

 

W utworze „Jubilee Street” Cave podpowiada, jaką rolę sam pełni na płycie „Push The Sky Away”. W teledysku jest diabłem-sutenerem, który poluje na zagubionych mężczyzn i sprowadza ich do prostytutki. W efekcie znużony życiem starszy pan zostaje zamordowany przez kobietę, z którą spędza wieczór. Jej ulubioną książką jest czarna biblia. Leży na stoliku obok łóżka, na którym prostytutka zabija mężczyznę.

Każdy z dziewięciu utworów na płycie coraz bardziej zagłębia się w czarną otchłań. To nie są piosenki pisane w blasku słońca.

 

Nick Cave użył zabiegu, który bardzo uatrakcyjnia muzycznie płytę: zrezygnował z gitarowego zgiełku, który charakteryzował brzmienie jego poprzedniego zespołu Grinderman, i powrócił wraz z The Bad Seeds, mamiąc urokiem zaciemniającym wyuzdanie. Pozorne ciepło charakteryzujące brzmienie jest w istocie zimne, a naturalizm ma pozór subtelności, jest wyrachowany. To brudna droga Toma Waitsa, z upadłym aniołem w głównej roli.

 

Syreni śpiew

 

Nawet nagraniu płyty towarzyszyła specyficzna aura, związana z miejscem, gdzie znajduje się studio nagraniowe. Studio La Fabrique znajduje się w starożytnym miasteczku Saint-Remy-de-Provence. To tu mieszkali Nostradamus i Frédéric Mistral, a Vincent van Gogh przebywał na leczeniu psychiatrycznym w szpitalu Saint-Paul de Mausole. Czy płyta Nicka Cave’a też była inspirowana szaleństwem?

 

Z ciszy w krzyk – tak płynie muzyka na płycie „Push The Sky Away”. Muzycy chcą mocniej zagrać na instrumentach, rwą się do przodu, ale muszą hamować się w chęci pędu: jeszcze nie teraz, zrobimy to inaczej i tak słuchacz wpadnie w sieć pajęczą – zdają się mówić dźwiękiem. Choć krzyk jest zatopiony w ciszy, to brzmi donośnie w spokojnych melodiach i śpiewie wokalisty. To syreni śpiew. Wabi, żeby zabić, jak w kompozycji „Mermaids”, gdzie opisany jest dramat marynarzy topionych przez syreny.

 

Organy, skrzypce, delikatne dźwięki gitary, basu, perkusji, pianina i towarzyszący głos wokalistki – to tło dla kipiącej dekadencji. Nick Cave jest jak nowy Charles Baudelaire, a jego płyta epatuje taką samą śmiałą erotyką, brzydotą, obrazami zła i profanacji jak „Kwiaty zła”.

 

Przewrotny testament?

 

„Push The Sky Away” wydaje się być zwieńczeniem działalności artystycznej Cave’a, jego muzycznym testamentem. Tytułowa kompozycja jest esencją dotychczasowego przekazu dorobku artysty, odnoszącą się bezpośrednio do niego samego. Wybranie zła i pożegnanie się z dobrem raz na zawsze. Teraz powinien zachować się jak Bertold Brecht i zapisać ostatnią wolę – polecenie, by w jego sercu umieścić sztylet, a ciało zamknąć w stalowej trumnie, by nie mogły dostać się do niego robaki. Dlaczego? Bo zimnego piękna nie może dotknąć zgnilizna. Wręcz romantyczne, ale jakże puste i ułomne spojrzenie na ludzką egzystencję.

 

Nick Cave jest jak nowy Charles Baudelaire, a jego płyta epatuje taką samą śmiałą erotyką, brzydotą, obrazami zła i profanacji jak „Kwiaty zła”.

 

Twórczość Nicka Cave’a przesiąknięta jest dekadencją i odniesieniami do sił zła. Niestety, nazywa się je artystyczną formą, swoistym performance, a nie zagrożeniem.

 

Problemem

była jej mała

czarna książka

I me imię

na każdej

z jej stron

Cóż, nawet

w Alei Rocznic

Dziewczyna

z czegoś musi żyć

Jak szaleniec,

z góry wtedy

patrzyłem

w to miejsce

(…)

Według

swych kazań

muszę żyć

 

I idę miastem

Płaszczem

targa wiatr

Idę z embrionem

jak z psem

 

Niektórzy mówią,

Że to tylko muzyka

Och, ale przecież

Przeszywa duszę

 

Grzegorz Kasjaniuk

 

Artykuł ukazał się w styczniowym numerze „Miesięcznika Egzorcysta”

 

{galeria} 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 240 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram