7 września 2015

Pan Bóg dba o władzę rodziców

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com (press and))

Jest zupełnie jasne, że IV. Przykazanie broni przede wszystkim szacunku i godności rodziców. Ktoś może zapytać: Czy to potrzebne? Przecież między dziećmi a rodzicami zachodzi już z natury serdeczny stosunek, trudno sobie nawet wyobrazić coś milszego! Przypatrz się troskliwości, z jaką matka – ptaszyna lata nad gniazdkiem swoich piskląt! Patrz na bezgraniczne poświęcenie rodzica wobec dziecka! Patrz na ten wzruszający obraz, nie dający się wypowiedzieć słowami, gdy niemowlę wyciąga rączki do matki! Czy nie wystarcza ta naturalna łączność? Czy potrzebne są jeszcze silniejsze węzły? O, tak, Bracia! To wszystko nie wystarcza! Żeby to pojąć, trzeba się zastanowić nad ideą władzy.

We wszystkich większych skupieniach ludzkich musi panować jakiś porządek – to rzecz jasna. Na czym polega ten porządek? Na tym, że jest ktoś, kto rozkazuje i ktoś, kto słucha. Ten, kto rozkazuje, jest przedstawicielem władzy: w życiu gospodarczym władzą gospodarczą, w Kościele władzą kościelną, a w państwie władzą państwową. Władza i posłuszeństwo, są to pojęcia dopełniające się nawzajem: jeśli patrzymy na nie z góry, mamy do czynienia z władzą, jeśli z dołu – z posłuszeństwem. Gdy między ludźmi upadnie szacunek dla tych dwu słów, to jednocześnie zachwieje się fundament społecznego życia ludzkiego.

Dla ludzkiego więc życia niezbędna jest władza, bez władzy nie istnieje społeczeństwo. Ale, Bracia, teraz usłyszycie słowa wielkiej doniosłości: bez Boga niema władzy.

Wesprzyj nas już teraz!

Każdy, komu chcemy rozkazać, może się zupełnie słusznie zapytać: jakim prawem rozkazujesz? Ojciec i matka są takimi samymi ludźmi, jak i dziecko – na jakiej więc podstawie chcą rozkazywać? Ksiądz, starosta, minister, król są takimi samymi ludźmi, jak ci, którym rozkazują – z jakiego więc tytułu rozkazują?

Może kto powie: „Z tytułu starszeństwa, bo są mądrzejsi, bardziej doświadczeni”. To mylne mniemanie! Może jestem młodszy, mniej uczony, biedniejszy – ale jestem także człowiekiem! Człowiekiem, jak i oni, i nie mają prawa wymagać, żebym ich słuchał! Chociaż jesteś silniejszy ode mnie, ale to ci jeszcze nie daje prawa, żebyś mi rozkazywał! Śmiesznym to będzie, Bracia, ale muszę powiedzieć, bo tak jest: gdyby się nie dało w inny sposób uzasadnić władzy, tylko na podstawie prawa pięści, starszeństwa, czy inteligencji – to nie gorszcie się! – ale przyznaję rację anarchistom, którzy twierdzą, że każdy człowiek jest jednakowo wolny, więc każdy, kto chce mi narzucić swoją wolę, jest tyranem, którego muszę zgładzić, a wobec tego niech zginie każdy rząd, wszelkie panowanie i władza!

Brzmi to trochę szorstko. Tak by jednak było, gdyby – i tu przedstawia się olbrzymia doniosłość IV. Przykazania! – władzy nie opromieniała aureola religijnego blasku: wola Boża i Boskie rozporządzenie. Pomyślcie tylko, Bracia! Nie jest to błahostką, gdy człowiek słucha drugiego! I twierdzę, że człowiek, wypełniając wolę drugiego, tylko wtedy zachowa swoją godność ludzką, jeśli wypełnia wolę drugiego ze względu na posłuszeństwo wobec Boga. Może ktoś być posłusznym ze strachu, z pochlebstwa, z chytrego wyrachowania, ze względu na zysk – ale wszystko to nie licuje z godnością ludzką.

Dlatego źle wychowują rodzice, obiecując kapryśnemu dziecku, cukierek, lalkę, niedźwiadka, zabawkę… i nie wiem co jeszcze, byle tylko było posłuszne. Nie, to nie jest posłuszeństwo, to – handel! Posłuszeństwo polega na spełnieniu rozkazu, dlatego, że w rozkazującym widzi się samego Boga: dziecko w rodzicach, uczeń w nauczycielu, lub w osobie majstra, obywatel we władzy państwowej. Tak, albo od Boga pochodzi wszelka władza, więc i rodzicielska, albo w ogóle nie istnieje!

Kochani Bracia! Oby rodzice nigdy nie zapomnieli, że ich władza pochodzi od Boga! Oby naprawdę na tej świętej władzy wznosił się gmach życia rodzinnego! Chwieje się i upada naokoło chore społeczeństwo. Jak myślicie, co je może uratować? Może ustawodawstwo? Dzieła społeczne? Ubezpieczenie na starość i na wypadek bezrobocia? Polepszenie bytu robotnika? Zapewne, to wszystko potrzebne, ale – ale to wszystko nie wystarcza. Co nas uratuje? Zgromadzenia ludowe? Artykuły wstępne? Szumne hasła? Pochody? Wszystko to nic nie pomoże!

A więc co nas uratuje? Odnowienie, wzmocnienie i postawienie na podwalinach Chrystusowych życia rodzinnego! Potrzebujemy ojców i matek, ale takich, jakich sobie życzy chrześcijaństwo. Mężczyzn jest dużo – ale niema ojców! Kobiet, pań, wykwintnych dam jest wiele – ale nie ma matek! Dajcie nam chrześcijańskich ojców i chrześcijańskich matek, a uratujemy ginący świat!

 

Ks. dr Tihamer Toth, Dekalog (Kazania), Kraków 1933, s. 238-240.

(Pisownię uwspółcześniono)

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 904 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram