7 maja 2019

Najazd barbarzyńców i improwizacja obrońców. Ale Matka nas nie opuści!

(Okładka 65. numeru magazynu „Polonia Christiana”. Projekt okładki: Tomasz Bereźnicki, www.bereznicki.pl)

Antyklerykalna hydra podniosła plugawy łeb. Teraz stroi się w różne szaty – od pseudointelektualnych po jawnie prostackie. Wszystko po to, by swój jad wstrzyknąć jak największej liczbie ofiar i w końcu zatruć cały naród. Czy uda się powstrzymać potwora? Wiele zależy – patrząc wyłącznie z ziemskiej perspektywy – od determinacji, ale też zmyślności obrońców.

 

W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, kilka dni po uroczystości świętego Wojciecha Biskupa i Męczennika oraz na kilka dni przed uroczystością świętego Stanisława Biskupa i Męczennika, pewien mówca swoim antykościelnym radykalizmem skupił na sobie uwagę kraju. Z kolei wcześniej w Płocku sprofanowano jasnogórski wizerunek Królowej Polski, zaś w poniedziałek policja odnalazła prawdopodobnego sprawcę czynu, co wzbudziło dziki szał lewicy i postawiło na równe nogi stronników łajdactwa. Jednocześnie – niczym grzyby po deszczu – na firmamencie zaczęli pojawiać się obrońcy Kościoła. To dobrze. Są teraz niezwykle potrzebni. Ale czy ograniczą się tylko do korzystania z posiadanego niedoskonałego oręża, czy też zdobędą się na aktywność i uprzedzą kolejne ataki troglodyckich hord? Ostatnie tygodnie wyraźnie pokazują, że grożenie palcem w bucie to za mało, by odstraszyć coraz butniejszych antyklerykalnych fundamentalistów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

3 maja oddajemy cześć naszej Królowej – Matce Bolesnej, zaś końcem kwietnia i początkiem maja wspominamy dwóch biskupów i męczenników. Znamienne. Nasi główni patronowie to nie tryumfujący chrześcijańscy monarchowie, to nie światowej sławy teologowie, ojcowie czy doktorzy Kościoła. Nie. Nasi główni patronowie to osoby znające smak cierpienia. I właśnie w dniu Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, tuż przed i tuż po wspomnieniach dwóch innych głównych Patronów – biskupów i męczenników oraz w dniach następujących po 3 maja, antyklerykalne ostrze, które od wieków przyprawiało i przyprawia synów i córki Kościoła o ból, a nawet śmierć, zostało ukazane światu. Znamienne. To ostrze miecza obusiecznego, który ma dwie strony: intelektualną i wysublimowaną oraz prymitywną i prostacką. W ostrej głowni miecza odbijają się twarze bojowników: widzimy zarówno facjaty przypominające naukowców, jak i oblicza barbarzyńców. Mimo różnic cel jest – jak miecz – jeden.

 

Oczywiście analizując napastliwe słowa sprzed kilku dni zasadnym jest zadawanie pytań: komu to służy, na co, po co, z czyjego polecenia, dla kogo, przeciw komu? Odpowiadając można dostrzec kilka prawdopodobnych scenariuszów, można snuć wiele opowieści, wyciągać liczne wnioski. A że to korzystne dla „prezydenta Europy”, bo fanatycznie antyklerykalny przekaz niszczy ceniony przez Polaków „święty spokój”, więc niektórzy wyborcy odwrócą się od opozycji, a dzięki słabemu wynikowi wyborczemu ów „prezydent Europy” będzie mógł wrócić do rodzimej partii i wziąć co swoje. A że antyklerykalny atak to potencjalne korzyści polityczne dla owej formacji i jej aktualnego wodza – wszak umożliwia odzyskanie głosów, jakie zabrał jej niezjednoczony w ramach zjednoczonej opozycji lewoskrętny konkurent dzierżący tęczowy sztandar. A że wrogie Kościołowi słowa przylgną do dawnego przywódcy partii Ciepłej Wody w Kranie i utrudnią mu ponowne sięgnięcie po władzę w swojej nienormalnej Ojczyźnie. W końcu stwierdzić można, że wygranym całej sytuacji (acz mówimy tu tylko o znaczeniu ziemskim) jest mówca, którego nazwisko jeszcze kilka dni temu w uszach Polaków nie znaczyło niczego, zaś dziś może się on silić na uzyskanie tytułu trybuna antykatolickich troglodytów. Zyskać może także Naczelnik Państwa, który – inaczej niż fanatyczny retor i bijący mu brawo – reprezentuje cenione nad Wisłą umiarkowanie, zaś ręki na Kościół podnosić, jak mówi, nie pozwala, bo to jego zdaniem to samo, co atak na umiłowaną Ojczyznę.

 

Problem jednak w tym, że słowo piękne, dosyć stanowcze, wystarczająco jednoznaczne, proste i zrozumiałe dla każdego, a przy tym wypowiedziane we właściwym momencie – gdy zaszła taka potrzeba i właśnie tego potrzebował niepodzielający antykościelnych fobii wyborca, nie broni ni Polski, ni Kościoła. A gdy słowo w czyn nie obrasta, staje się czczą gadaniną. Nawet jeśli wypowiada je sam Naczelnik, którego słowo potrafi przecież odwoływać premierów, zmieniać ministrów i kończyć kariery wpływowych polityków.

 

A niestety w ostatnich dniach Polska, ten kawałek ziemi dany nam od Pana Boga, był świadkiem nie tylko wyskoku fundamentalnie antyklerykalnego mówcy, ale i profanacji. Oto bowiem końcem kwietnia czczony od wieków przez pokolenia Polaków wizerunek Naszej Królowej został haniebnie przerobiony, a w święty obraz wpisano nikczemny symbol świata bez moralności. Nie zabrakło wtedy słów krytyki pod adresem sprawców, zaś ważny minister mówił o barbarzyństwie. Mówił słusznie wtedy, mówi słusznie i dziś, gdy służby poznały prawdopodobnego sprawcę plugawego czynu.

 

Nie można jednak spoczywać dziś na laurach. Czas na dalsze działania – a jest co robić! Minister musi wytrwać w stanowczości, służby winny zebrać materiał dowodowy w sprawie, zaś sąd sprawiedliwie ukarać sprawcę (sprawców) tęczowego bluźnierstwa. To jednak nie wszystko, bowiem cały czas nie mamy prawa karzącego za obrazę Pana Boga. Chronimy li tylko nasze, ludzkie uczucia, a i to czynimy niedoskonale. Tymczasem jak tlenu potrzeba Polsce doprowadzonych do końca procesów legislacyjnych stanowiących reakcję na coraz częstsze profanacje, gdyż – niestety – tęczowe plugastwo haniebnie wpisane w obraz Królowej Polski to tylko jeden z bluźnierczych uczynków ostatnich miesięcy. Prawo musi chronić nas także przed grubiańskimi słowy, nawet jeśli autorzy sprawnie naśladują ludzi mądrych. Ale takich procesów legislacyjnych ani widu, ani słychu. Władza w pewnych sprawach reaguje, a w innych… śpi.

 

Nie śpią natomiast siły antykatolickiej rewolucji, która chciałaby pożreć i strawić Polskę – jeden z ostatnich krajów wiernych Bogu i Kościołowi. Królestwo Maryi jest dla piewców zdegenerowanego postępu ością w gardle. Dlatego też jeden z przedstawicieli obozu psucia polskiej duszy podniósł rękawice rzucone mu pod nogi przez radykalnego mówcę 3 maja i wziął udział w licytacji na antyklerykalizm. Uczynił to butnie – u stóp Jasnogórskiego Sanktuarium, symbolu wierności Polski Kościołowi, gdzie hołd odbiera nasza Matka i Królowa.

 

Zuchwały lewoskrętny aktywista niezjednoczony w ramach zjednoczonej opozycji rywalizuje z innymi antyklerykałami o głosy ludzi, którzy odrzucili Prawdziwą Wiarę oraz tych, którzy choć wierzą, to w swoich politycznych wyborach zagubili kompas i zamiast rozumem kierują się personalną niechęcią (czyli, krótko mówiąc, głupotą). Ewidentnie stronnictwo amoralnej rewolucji rozpoczyna antykościelny dżihad. Nie można być więc wyłącznie reaktywnym, tylko reagować na ich występki. Musimy być, jako kraj i naród, gotowi do obrony świętości. Czas porzucić polityczne kalkulacje, bo chociaż jeszcze dzisiaj postępowe wyskoki mogą działać na korzyść partii władzy – jako wolnej od antykatolickiej furii – to brak stanowczej odpowiedzi na agresję zachęca do eskalacji działań i przesuwa debatę oraz scenę polityczną w lewo. Wnioski składane do prokuratury – w tym wniosek posła z partii Naczelnika w sprawie fanatycznego mówcy, który zmarnował doskonałą okazję, by 3 maja milczeć – to rzeczy chwalebne, ale trzeba iść dalej. Trzeba poważnego traktowania obowiązującego prawa, dyskusji nad zaostrzeniem przepisów dotyczących bluźnierstw i profanacji oraz realnych kar za podnoszenie ręki na Kościół. Słowa Naczelnika, jego adiutantów i całej drużyny wskazują, że powinni być „za”. Oby to nie była tylko kampania wyborcza.

 

 

Michał Wałach

 

 

Zobacz również:

  

 

Jest już dostępny najnowszy numer „Polonia Christiana”

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie