8 października 2019

Ukraina: napięta atmosfera po akceptacji porozumienia mińskiego. Prezydent w opałach?

(Wołodymyr Zełeński. FOT.REUTERS/Valentyn Ogirenko/FORUM)

Przez ukraińskie miasta przetoczyła się fala demonstracji przeciwników tzw. formuły Steinmeiera, obawiających się trwałej utraty terenów samozwańczych republik ludowych – Donieckiej i Ługańskiej. Weterani walk w Donbasie deklarują wolę obrony wiosek wschodniej Ukrainy po wycofaniu się z nich regularnych ukraińskich sił zbrojnych. W sieci rozpowszechniany jest film przedstawiający przerzucanie sprzętu wojsk Federacji Rosyjskiej nad granicę z północną częścią obwodu ługańskiego, a prezydent Zełenski i jego ludzie zapewniają demonstrantów o rozwiązaniu konfliktu w Donbasie tylko na warunkach ukraińskich. Oliwy do ognia dolewają rosyjscy politycy mówiący, że cała Ukraina stanie się rosyjska „bez jednego wystrzału”.

 

Ukraińcy obawiają się, że podpisanie się ich przedstawiciela pod ustaleniami z Mińska, zakładającymi przeprowadzenie lokalnych wyborów w dwóch republikach ludowych – Donieckiej i Ługańskiej – otworzy drogę do federalizacji kraju i zachęci kolejne regiony do zdystansowania się od władzy w Kijowie. Taki wniosek wywodzony jest z innego zapisu formuły Steinmeiera, mówiącego o wprowadzeniu specjalnego prawa dla obszarów tworzących dzisiaj separatystyczne republiki.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zgoda impulsem dla protestów

W ubiegłym tygodniu zgodę na stosowanie się do formuły Steinmeiera podpisali w Mińsku przedstawiciele Ukrainy, Rosji, separatystów oraz Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Podanie tego dokumentu przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego 1 października stało się impulsem do zwołania – już następnego dnia – manifestacji przeciwników ustępstw wobec Moskwy. Na znany z innych przewrotów na Ukrainie Majdan Niezależnosti (Plac Niepodległości) przybyły tysiące osób. Zgromadzeni żądali zagwarantowania zachowania suwerenności państwa nad oderwanymi terenami, negowali zasadność stosowania się do tzw. formuły Steinmeiera oraz sprzeciwiali się paktowaniu pod dyktando Rosji. Spontaniczny protest zakończył się w nocy, pod siedzibą prezydenta. Następnego dnia Wołodymyr Zełenski odniósł się do zarzutów demonstrantów i opozycji, deklarując dbałość o integralność terytorialną państwa i ostrzegając przed wykorzystywaniem manifestacji do powrotu do władzy tych, którzy wcześniej okradali państwo, a teraz sami chcą przedstawiać się jako ofiary politycznych prześladowań, aby uniknąć odpowiedzialności karnej. Demonstracje zaskoczyły ukraińskiego prezydenta także w Żytomierzu, gdzie uczestniczył 4 października w II Forum Regionów Ukrainy i Białorusi.

 

Zgodnie z zapowiedziami przeciwników Wołodymyra Zełenskiego, kolejne protesty przygotowano na niedzielę 6 października. Tym razem na kijowski Majdan dotarło 10 tys. osób, ale do akcji protestacyjnych doszło w wielu innych miastach Ukrainy – w Zaporożu, Połtawie, Charkowie, Krzywym Rogu, Dnieprze, Winnicy, Odessie i Lwowie. Krytycy „dyplomatycznej kapitulacji” wyszli na ulice nawet w niewielkim Mukaczewie i Użgorodzie na Zakarpaciu, gdzie w niedawnych wyborach prezydenckich Zełenski miał bardzo dobry wynik.

 

Nacjonaliści i Poroszenko

Falę niezadowolenia społecznego i demonstracje przeciwników tzw. formuły Steinmeiera stara się zdyskontować były prezydent Petro Poroszenko, który pojawił się na proteście w stolicy, ostro krytykując dyplomację swojego następcy w pałacu prezydenckim. Wiary zapewnieniom obozu władzy nie dają też nacjonaliści – na niedzielnych demonstracjach nad protestującymi powiewały liczne czerwono-czarne flagi Ukraińskiej Powstańczej Armii.

 

Bojownicy z nacjonalistycznego „Korpusu Narodowego” ze swoim liderem Andrejem Bileckim przybyli do punktu Zołotoje w obwodzie ługańskim, aby chronić mieszkańców przed Rosjanami w razie wycofania się Sił Zbrojnych Ukrainy. Propagandowe zagranie nacjonalistów nie ma znaczenia militarnego, niemniej uderza w wizerunek prezydenta Zełenskiego i przedstawia go jako lidera państwa, pozostawiającego swoich obywateli na łaskę separatystów i armii rosyjskiej.

 

Oficjalne „nie” dla federalizacji

Politycy z ugrupowania Sługa Narodu Wołodymyra Zełenskiego po niedzielnych manifestacjach w całym kraju starali się w poniedziałek 7 października wyjaśniać istotę zgody podpisanej w Mińsku. Dmitrij Razumkow, prawa ręka Zełenskiego i Przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy, tłumaczył, że specjalny status Donbasu zacznie obowiązywać dopiero wówczas, gdy Kijów przywróci swoją kontrolę nad separatystycznymi terenami, a nowe prawo dla nich będzie „pisane wspólnie z społeczeństwem”. Co więcej, Razumkow zapewnił, że przygotowywany nowy status Donbasu nie ma odniesienia do wariantu federalizacji państwa, a ważność wyborów uruchamiających wejście w życie specjalnego statusu Donbasu powinna być potwierdzona przez obserwatorów z OBWE. W podobnym stylu popierającym stanowisko prezydenta Zełenskiego wypowiadał się po niedzielnych manifestacjach deputowany z partii Sługa Narodu Bogdan Jaremienko. Według niego Ukraina, jeżeli chce być poważnie traktowana na arenie międzynarodowej, powinna respektować zgodę z Mińska, aby nie być postrzegana jak Rosja, która nie dochowuje porozumień.

 

Moskwa podgrzewa nastroje

Uspokojeniu sytuacji na Ukrainie nie służą wypowiedzi polityków Rosji. Określany jako „kremlowski propagandzista” Władimir Sołowiew wyjaśnił w jaki sposób Rosja może wykorzystać tzw. formułę Steinmeiera. Według niego jeśli prorosyjskie republiki Doniecka i Ługańska pozostaną częścią państwa, to taka Ukraina nigdy nie będzie antyrosyjska. To mają być „antyciała, które oczyszczą całą Ukrainę z brudu faszystowskiego”. Sołowiew liczy, że w ślad za Donieckiem i Ługańskiem pójdą później Charków, Odessa i Dniepr, które przypomną sobie swoją historię i docelowo nie tylko Donieck i Ługańsk, ale cała Ukraina staną się rosyjskimi. Obok politycznych informacji o zamiarach „dyplomacji rosyjskiej” w ukraińskich mediach pojawiły się również doniesienia o przewożeniu koleją samochodów, cystern i sprzętu wojskowego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej do obwodu biełgordzkiego, w rejony graniczące od północy z ukraińskim obwodem ługańskim.

 

Wątpliwy trzeci Majdan

Jednoczesne dolewanie oliwy do ognia politycznymi wypowiedziami w czasie ulicznych manifestacji na Ukrainie i stosowane presji zagrożenia nowym atakiem wojsk zza wschodniej granicy stawia w trudnej sytuacji Wołodymyra Zełenskiego, który zaczyna tracić poparcie w regionach, które go mocno wsparły w wyborach prezydenckich. Dla Petra Poroszenki to okazja do skonsolidowania wokół siebie ruchów nacjonalistycznych i zbudowania silniejszego ugrupowania na prawo od „Batkiwszczyny” Julii Tymoszenko, uchodzącej za umiarkowanie nacjonalistyczną. Dla państwa ukraińskiego zamęt wokół tzw. formuły Steinmeiera może być egzaminem z wiarygodności i zdolności do wypełniania umów. Dla Zachodu, który miał być gwarantem doprowadzenia do pokoju w Donbasie, odrzucenie pod naciskiem społecznym zgody podpisanej w Mińsku może być pretekstem do przeformułowania polityki wobec Ukrainy i otwarcia nowej karty we współpracy z Rosją. Wyjście tysięcy obywateli Ukrainy na ulice w miniona niedzielę trudno odczytać na razie jako coś więcej niż tylko wewnętrzną rozgrywkę międzypartyjną. Po doświadczeniach minionych trzech dekad i rozczarowaniach po dwóch „Majdanów” zmęczenie społeczeństwa jest zbyt duże, by znów w drodze ulicznych demonstracji doszło do przetasowania sceny politycznej.

 

 

Jan Bereza

Źródła: vesti.ua / antikor.com.ua / znaj.ua / unian.ua .korrespondent.net /gazeta.ru

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 027 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram