19 maja 2014

Myśliciel nieprzekupny

Niemal dokładnie dwadzieścia lat temu – 17 maja 1994 roku – zmarł wybitny kolumbijski myśliciel polityczny Nicolas Gomez Davila. Określał siebie mianem reakcjonisty. Sławę zyskały mu publikowane począwszy od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku komentarze (scholia) do lektur, które zgromadził w swojej domowej bibliotece.

 

W jednym ze swoich zbiorów Gomez Davila napisał, że „czytanie jest narkotykiem, od którego nie można się uwolnić, gdyż – jeszcze bardziej niż od przeciętności naszego życia – pozwala on nam uciec od przeciętności naszej duszy”. Kolumbijski myśliciel oddawał się temu „narkotykowi duszy” namiętnie. Choroby, które trapiły go od dzieciństwa sprawiły, że całe swoje dorosłe życie (aż do śmierci w wieku osiemdziesięciu jeden lat) ten syn bogatego kupca spędził w swojej rezydencji w Bogocie, a konkretnie w bibliotece. Tam obcował z klasykami myśli grecko-rzymskiej, Ojcami Kościoła, wielką filozofią (także polityczną) i literaturą piękną, która przez stulecia była owocem, ale i spoiwem zachodniej cywilizacji. To było jego towarzystwo, jedyne właściwie, które tolerował. Wszak, jak sam pisał, „dziś, aby przebywać regularnie w towarzystwie dobrze wychowanych osób, musimy systematycznie czytywać stare, co najmniej stuletnie listy”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rozmowy z klasykami

Kolumbijski reakcjonista zauważał, że „myślenie jest nieustannym dialogiem z nieżyjącymi rozmówcami”. Jego interlokutorzy zamieszkiwali woluminy przechowywane w rodzinnej bibliotece, które zasoby przez dziesięciolecia pieczołowicie uzupełniał (pod koniec życia właściciela liczyła ona niemal 30 tysięcy tomów). Owocem tego dialogu były wspomniane scholia – nie tylko dotyczące dzieł aktualnie czytanych, ale stanowiące syntetyczne komentarze dotyczące nie tylko historii, ale również cywilizacyjnej (we wszystkich wymiarach) kondycji współczesnego świata.

 

Jak wspomniałem, „Scholia” kolumbijskiego myśliciela zyskały mu sławę na całym świecie. Cenił je m. in. znany katolicki filozof Dietrich von Hildebrand. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia kolejne edycje ukazywały się w Europie, m. in. w Austrii oraz Włoszech. W „Scholiach” zaczytywano się przede wszystkim w kręgach konserwatywnych, były i pozostają one wspaniałą odtrutką na współczesne zabobony „postępu”. Chociaż pochwały dla dzieła Gomeza Davili płynęły również z całkiem niespodziewanych stron. Oto jego rodak, Gabriel Garcia Marquez – pisarz uhonorowany literackim Noblem, a przy tym obnoszący się ze swoją przyjaźnią z Fidelem Castro, miał powiedzieć: „Gdybym nie był komunistą, myślałbym jak Gomez Davila”.

 

W sporze z całym światem

W Polsce – jeśli nie liczyć wcześniejszych publikacji fragmentów „Scholiów” na łamach „Stańczyka” – „garść rubinów stylu i ametystów myśli” (Jacek Bartyzel) Kolumbijczyka została udostępniona dzięki wysiłkowi (także translatorskiemu) dr. Krzysztofa Urbanka i wydawnictwa „Furta Sacra”.

 

Dzieło Nicolasa Gomeza Davili jest specyficzne. Trudno je czytać jak jednolity traktat z dziedziny filozofii polityki, antropologii czy historii zachodniej cywilizacji – jej rozwoju i upadania. Choć jest tam wszystko. Pozostając jednak przy „jubilerskiej” metaforze – podobnie jak trudno godzinami i codziennie oglądać kolekcje kamieni szlachetnych przechowywanych w dużych ilościach w jednym miejscu, tak trudno czytać „ciągiem” myśli Kolumbijczyka. Raczej należy je smakować, sięgając po nie od czasu do czasu, ze świadomością jednak, że z nie wszystkimi wnioskami autora można i należy się zgadzać (jak chociażby z jego konstatacją, że „każda etyka kończy pelagianizmem” ).

 

Gomez Davila nazywał sam siebie reakcjonistą czyli kimś, kto „nie pisze, by przekonać. Po prostu przekazuje swym przyszłym wspólnikom akta świętego sporu”. Autor „Scholiów” spierał się z całym współczesnym światem, na wszystkich płaszczyznach. Odrzucał demoliberalny paradygmat w polityce i kulturze. Pogardzał marksizmem i socjalizmem, ale był także sceptyczny wobec zasad „demokratycznego kapitalizmu”. Zatrwożony był tzw. posoborowymi reformami w Kościele, które dodatkowo uzasadniały jego przekonanie, iż „kto we współczesnym świecie nie wyczuwa zapachu siarki, jest pozbawiony powonienia”.

 

Szczególnie błyskotliwe i morderczo ironiczne są uwagi o rozmaitych przejawach tzw. cywilizacji demokratycznej. Te scholia są zazwyczaj przytaczane przez wielbicieli kolumbijskiego reakcjonisty. Istotnie, są one dowodem jego niezwykłej przenikliwości, a jednocześnie wykwintnej inteligencji. Jak chociażby jego spostrzeżenie, że „lewica jest zboczem, po którym staczają się wszelkie przymioty ducha”.

Zawsze przy okazji smakowania tego fragmentu dzieła Gomeza Davili nie sposób nie zadziwić się nad aktualnością jego spostrzeżeń. W dobie firmowanego „wezwania do ubóstwa w Kościele” bardzo świeżo brzmią słowa myśliciela o tym, że „współczesny Kościół z upodobaniem praktykuje swojego rodzaju katolicyzm wyborczy” lub jego spostrzeżenie, iż „dobroczynność może być najsubtelniejszą formą apostazji”.

 

Dusza Zachodu dezerteruje

Według niektórych badaczy, oceniających myśl Gomeza Davili z pozycji katolickich (np. prof. Miguel Ayuso), specyficzny „pointylizm [jego] myśli filozoficznej i literackiej” sprawia, że o wiele łatwiej wskazać przeciw czemu Kolumbijczyk występuje, aniżeli za czym się opowiada. Wydaje się jednak, że jest to chyba zbyt surowa krytyka. Chociaż – jak już zaznaczyłem – trudno traktować wszystkie jego komentarze jako w pełni do zaakceptowania, a w tej kolekcji szlachetnych kamieni znajdują się i takie, które jeśli nie fałszywe, to przynajmniej pozbawione są starannej obróbki, to jednak widać w myśli Davili pewną stałą myśl, której nie sposób zakwestionować.

 

To przede wszystkim wielka afirmacja katolicyzmu – „cywilizacji chrześcijaństwa”, które dzięki Kościołowi pojawiło się „jako dzieło sztuki”. W historii dzieło to zajaśniało najpełniejszym blaskiem w średniowieczu, traktowanym przez Davilę jako fascynujący „paradygmat anty-współczesności”. Destrukcja tej z gruntu katolickiej cywilizacji zaczęła się według Kolumbijczyka już w XII wieku – „Prądy historyczne zmierzają w dobrym kierunku jedynie w okresie od V do XII wieku”. Po XII wieku mamy do czynienia jego zdaniem z permanentnym kryzysem cywilizacyjnym Zachodu: „’Jesień średniowiecza’ przeciąga się do XIX wieku. Wtedy zaczyna się ‘zima Zachodu’”.

Jednym z najgorszych symptomów tej degrengolady Okcydentu była ekspansja egalitaryzmu, którego wykwitem była dwudziestowieczna cywilizacja demoliberalna. A przecież, jak zauważał Kolumbijczyk, „zarówno w społeczeństwie, jak i w duszy, kiedy znikają hierarchie, rządzą instynkty”.

Degrengolada dotknęła również sferę estetyki (piękna), która od zawsze była – wraz z prawdą i dobrem – ważnym elementem triady  podtrzymującej zachodnią cywilizację: „Słowa nie wystarczają, by cywilizacja była przekazywana. Gdy pejzaż architektoniczny cywilizacji się rozpada, jej dusza dezerteruje”.

Jak już zaznaczyłem, kolumbijski reakcjonista z trwogą obserwował dewastujące Kościół tzw. reformy posoborowe. Według niego były one kolejnym powiewem „zimy Zachodu”. To temat, który często pojawiał się w kolejnych edycjach jego dzieła. Gomez Davila  swoimi lapidarnymi komentarzami właściwie streścił to, co opisywał we wspaniałych analizach posoborowego kryzysu Kościoła wspomniany Dietrich von Hildebrand. Podobnie jak autor „Spustoszonej winnicy”, również twórca „Scholiów” jako szczególną stratę – nie tylko w wymiarze duchowym, ale i cywilizacyjnym – uważał destrukcję klasycznego rytu Mszy Świętej: „Likwidując określone liturgie, likwidujemy określone oczywistości. Wycinanie świętych gajów jest zacieraniem boskich śladów”.

 

Gomez Davila jest rzeczywiście doskonały (w swojej przenikliwości i zgryźliwości) w krytyce współczesnego świata. Własnych recept na przezwyciężenie kryzysu cywilizacyjnego Zachodu nie podaje. A właściwie są one rozsiane w „Scholiach”. Można je jednak wyłowić, jak chociażby spostrzeżenie, że „człowiekiem szlachetnym jest ten, który stawia sobie wymagania, jakich nie stawiają mu okoliczności”, czy jeszcze ważniejszą maksymę głoszącą, iż  „jedynie wizja teocentryczna ostatecznie nie czyni z człowieka absolutnej nicości”.

 

Poszukiwanie tych wskazówek to prawdziwa intelektualna przyjemność, którą od czasu do czasu należy sobie sprawić. Wyszły one spod pióra człowieka, który nie ulegał żadnym modom, a codziennie obcował z mądrością Zachodu spisaną na kartach tysięcy woluminów. Był wybitnym reakcjonistą, do którego idealnie pasuje definicja, którą kiedyś sam zamieścił w swoich „Scholiach”: „reakcjonista nie jest myślicielem ekscentrycznym, lecz myślicielem nieprzekupnym”.

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie