Prof. Ewa Budzyńska w geście protestu odeszła z Uniwersytetu Śląskiego. Socjolog stała się obiektem nagonki po tym jak na zajęciach podała tradycyjną definicję rodziny oraz podkreśliła, że płód w łonie matki to człowiek. „Interpretuję tę sytuację jako formę nacisku, jako formę cenzurowania” – uzasadnia swoją decyzję.
Podczas prowadzonych przez siebie zajęć, pracująca od 28 lat w zawodzie prof. Ewa Budzyńska podała definicję rodziny jako „złożonej z męża, żony, ojca, matki, dzieci, krewnych, powinowatych”. Ponadto, wskazała też, że dziecko w łonie matki jest człowiekiem. Tak oczywiste prawdy spotkały się ze sprzeciwem grupy studentów, która wystosowała odpowiednią skargę. Socjolog została oskarżona o „promowanie poglądów anty-choice, poglądów homofobicznych, antysemityzmu, dyskryminacji wyznaniowej, informacji niezgodnych ze współczesną wiedzą naukową oraz poglądów radykalno-katolickich”.
Wesprzyj nas już teraz!
Do stanowiska studentów przychylił się rzecznik dyscyplinarny uczelni. „Wymierzenie obwinionej kary nagany będzie stanowiło adekwatną dla czynu obwinionej karę, a także będzie stanowiło wyraz prewencji ogólnej i prewencji szczególnej. W środowisku akademickim nie mogą mieć miejsce takie zachowania jakie są przypisywane obwinionej” – mówił.
Nie zgadzając się z zaistniałą sytuacją, prof. Budzyńska postanowiła odejść z uczelni. „Interpretuję tę sytuację jako formę nacisku, jako formę cenzurowania” – podkreśla. „Dochodzimy do jakiejś absurdalnej sytuacji, kiedy uprawiając naukę, gdzie trzeba wyjść od jakiejś podstawowej definicji grupy społecznej (…) nagle okazuje się, że ta obiektywna definicja jest odbierana w sposób negatywny, jest tu odbierana jako stygmatyzowanie i tutaj otwiera się ogromne pole do ograniczania wypowiedzi, wolności akademickich” – przekonuje.
„Zdecydowałam się na ten gest jako protest, dlatego że nie może powrócić forma cenzurowania, w jakiejkolwiek sytuacji cenzurowania zajęć, ograniczenia wolności, uprawiania badań czy interpretacji badań – jestem socjologiem, więc także tematów, jakichś wydarzeń, procesów, które się toczą i w Polsce, ale także i na zachodzie nie można pominąć. Ja mam prawo do krytycznego omawiania, do krytyki, tymczasem tu interpretuję tę sytuację jako formę nacisku, jako formę cenzurowania” – uzasadnia swoją decyzję.
Warto dodać, że obrońcami prof. Ewy Budzyńskiej w postępowaniu dyscyplinarnym byli prawnicy Instytutu Ordo Iuris, którzy domagali się jej uniewinnienia. Jak argumentowała mec. Magdalena Majkowska z Centrum Interwencji Procesowej Ordo Iuris, nie można wymagać od wykładowcy, aby pominął w toku prowadzonych przez siebie zajęć treści istotne z punktu widzenia omawianego tematu. Podobnie tez nie można treści wykładu dostosowywać do przekonań słuchaczy. Nie można też żądać, aby wykładowca zaniechał wyrażania uzasadnionych naukowo wątpliwości lub zastrzeżeń wobec prezentowanych zjawisk. Takie oczekiwanie w ocenie prawników z Ordo Iuris byłoby bezprawną cenzurą konstytucyjnie gwarantowanej wolności akademickiej z oczywistą szkodą dla kształtowania umiejętności krytycznej analizy stereotypów, w tym stereotypów budzących niechęć wobec chrześcijaństwa.
W obronie prof. Budzyńskiej zorganizowana została też akcja poparcia. Pod przygotowanym przez Centrum Życia i Rodziny apelem podpisało się ponad 23 tys. osób.
Źródło: wpolityce.pl
PR