9 września 2020

Jaka będzie przyszłość światowej edukacji? Różne sposoby powrotów do szkół i na uczelnie

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com (Alexandra_Koch))

Miliony uczniów i studentów na całym świecie wracają do nauki – często wirtualnie. Szkoły są ponownie otwierane z zachowaniem surowych zasad sanitarnych dotyczących koronawirusa. Istnieje wiele modeli radzenia są w obecnej sytuacji: od duńskich „baniek klasowych”, które ograniczają interakcję z resztą szkoły, przez hybrydowe programy nauczania, które są tylko częściowo prowadzone osobiście, aż po naukę całkowicie zdalną – ze wszystkimi jej problemami związanymi z rozproszeniem uczniów i obciążeniem rodziców.

 

Wydaje się, że niektóre szkoły w Europie i Azji Wschodniej z powodzeniem złagodziły zasady dystansowania społecznego; inne otworzyły się ponownie tylko po to, aby zamknąć podwoje, gdy tylko wzrosła liczba infekcji. Uniwersytety mają nawet większe problemy niż szkoły. Prywatne uczelnie, które są uzależnione od czesnego, mogą ucierpieć, jeśli rodzice zdecydują, że nauka zdalna nie jest warta wygórowanych kosztów. „Jedno jest pewne: COVID-19 zapoczątkował rewolucję w nauczaniu cyfrowym, która może na zawsze zrewolucjonizować środowisko akademickie” – komentuje magazyn „Foreign Policy”, który poprosił o opinię w tej kwestii wielu ekspertów zajmujących się sprawami edukacji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Michael D. Smith, profesor informatyki i marketingu na Carnegie Mellon University uważa, że uniwersytet, jaki znamy, przetrwa, ale straci na znaczeniu. – Uniwersytety były zbyt długo izolowane od presji zmian. Przez stulecia siła uniwersytetu wynikała z możliwości kontrolowania dostępu do ograniczonych miejsc w salach wykładowych, wyjątkowych wykładowców i rzadkich referencji na rynku pracy. Pandemia zmusiła akademie do przyjęcia technologii cyfrowych, które zapewnią obfitość tych zasobów, umożliwiając studentom naukę w dowolnym miejscu i czasie od ekspertów wydziałowych z całego świata. Jednocześnie nowe narzędzia online pozwalają uczniom zademonstrować swoje umiejętności w sposób precyzyjny i przejrzysty, z którymi dyplomy uczelni nie mogą się równać – stwierdził Smith. Zdaniem wykładowcy, zmiany wywołane i przyspieszone przez „pandemię” będą wyglądać podobnie do bolesnych zmian, które dotknęły inne branże takie jak handel detaliczny, sektor turystyczny, media i rozrywkę. Firmy zbytnio pewne swojej pozycji oferując produkty o zawyżonej cenie zostały zdziesiątkowane przez nowych cyfrowych konkurentów. Zamiast jednak panikować – zdaniem Smith – nauczyciele muszą przyjąć zmiany jako okazję do wypełnienia swojej podstawowej misji, czyli tworzenia możliwości dla jak największej liczby uczniów w zakresie zdobywania wiedzy i odkrywania talentów.

 

Ludger Woessmann, profesor ekonomii na Uniwersytecie w Monachium, uważa, że obecne zmiany są złe, ponieważ – jak wynika z jego badań – nauka na odległość nie jest dobrym substytutem nauczania osobistego. – Kiedy niedawno przeprowadziliśmy ankietę wśród ponad 1000 rodziców niemieckich dzieci w wieku szkolnym, okazało się, że czas spędzany przez uczniów w szkole i na odrabianiu prac domowych skrócił się o połowę z 7,4 do zaledwie 3,6 godziny dziennie, podczas gdy czas spędzany na oglądaniu telewizji, graniu w gry komputerowe lub korzystaniu z telefonów komórkowych wzrósł do 5,2 godziny dziennie. Ponad jedna trzecia studentów uczyła się tylko dwie godziny lub mniej – tłumaczył. Wszyscy uczniowie, dobrzy i źli, stracili na zdalnym nauczaniu, ponieważ wszyscy – podobnie jak studenci – więcej czasu przeznaczyli na gry komputerowe niż naukę. – Zamknięcie szkół pociągnie za sobą realne koszty w perspektywie długoterminowej. Jak dotąd przeciętny student stracił odpowiednik jednej trzeciej roku nauki i mogą oczekiwać, że ich przyszłe dochody spadną o około 3 procent; niższy poziom wykształcenia w tej kohorcie oznacza, że cała gospodarka straci 1,5 proc. PKB – tłumaczył wykładowca. Jak dodaje, trzeba jak najszybciej wrócić do nauki w starym stylu z zachowaniem niezbędnych środków ostrożności. Tam, gdzie nie jest to możliwe, musi istnieć pełny harmonogram instrukcji online na żywo. Samo wysłanie pracy domowej pocztą elektroniczną najwyraźniej zawiodło zbyt wielu uczniów. Należy też podjąć poważny wysiłek, aby nadrobić luki w wiedzy uczniów, w przeciwnym razie ich przyszły rozwój bardzo ucierpi.

 

Devesh Kapur, profesor studiów południowoazjatyckich na Johns Hopkins University’s School of Advanced International Studies, nie ma wątpliwości, że COVID-19 będzie miał poważny wpływ na wrażliwe populacje. Przykładowo, z około 260 milionami dzieci uczęszczającymi do szkół i prawie 40 milionami studentów na studiach wyższych, Indie już teraz musiały stawić czoła trudnym wyzwaniom związanym z kształceniem swojej populacji do udziału w gospodarce XXI wieku. Ustawowe prawo do nauki w wieku 14 lat zostało wprowadzone dopiero w 2009 roku. Jednak indyjski system edukacji nadal boryka się ze słabymi wynikami w nauce i wysokim odsetkiem osób przedwcześnie kończących edukację. – Na tym tle zakłócenia wynikające z COVID-19 z pewnością spowodują, że indyjscy studenci będą jeszcze bardziej w tyle. Zastąpienie uczenia się osobistego przez nauczanie online jest wystarczająco trudne w bogatych krajach; w krajach rozwijających się, takich jak Indie, istnieją jeszcze większe przeszkody. Pomimo ogromnego w ostatnich latach wzrostu rozpowszechnienia Internetu i smartfonów, około 70 procent Hindusów na obszarach wiejskich – gdzie żyje prawie dwie trzecie z 1,3 miliarda ludzi w kraju – nadal nie ma dostępu do technologii cyfrowej, co sprawia, że edukacja osobista jest niezbędna – stwierdził wykładowca.

 

Innowacje w sektorze prywatnym powodują gwałtowny wzrost korzystania z Internetu, a rząd rozpoczął ambitny projekt połączenia ponad 600 tys. indyjskich wiosek z siecią światłowodową w ciągu najbliższych trzech lat. Ale działania te opóźnią się ze względu na dzisiejszy kryzys. Podczas gdy większe wykorzystanie telewizji i radia do celów dydaktycznych może wypełnić niektóre luki w nauce, jest prawie pewne, że setki milionów młodych Hindusów cofnęły się w edukacji. Salvatore Babones, adiunkt w Center for Independent Studies i profesor nadzwyczajny na Uniwersytecie w Sydney uważa, że kryzys koronawirusowy gwałtownie zahamował międzynarodową mobilność studentów. Dotknęło to zwłaszcza Chińczyków, którzy stanowią 20 procent studentów zagranicznych z całego świata. W przeciwieństwie do większości zachodnich studentów, którzy mogą spędzić semestr lub dwa za granicą, aby wzbogacić swoje doświadczenie, chińscy studenci zagraniczni zwykle zdobywają pełne stopnie naukowe. To sprawiło, że płacący czesne studenci z Chin stali się głównym źródłem dochodów dla instytucji takich jak Uniwersytet w Sydney (gdzie 31 procent studentów pochodzi z Chin), University of Toronto (około 14 procent) i University of Illinois. (około 11 proc.).

 

Zachodnie uczelnie uzależnione od czesnego chińskich studentów mogą stanąć przed egzystencjalnym wyzwaniem. W Chinach – ze względu na utrzymujące się skutki polityki jednego dziecka – spada obecnie liczba absolwentów szkół średnich. Podążając śladami Japonii, Korei Południowej i Tajwanu, należy spodziewać się bankructwa wielu uniwersytetów. Arne Duncan, były amerykański sekretarz edukacji w administracji Baracka Obamy, a obecnie partner zarządzający w Emerson Collective, uważa, że „pandemia” stworzyła świetną okazję do przebudowy systemu edukacji. Jego zdaniem, każdy uczeń i nauczyciel musi otrzymać zasoby i wsparcie do zdalnego nauczania. Domaga się inwestycji w szkoły w społecznościach o niskich dochodach, aby zapobiec nieproporcjonalnym cięciom finansowym i kadrowym, które jeszcze bardziej spowolnią rozwój uczniów w tych społecznościach. Biorąc pod uwagę obecne zapotrzebowanie na zdalną edukację, należy zlikwidować przepaść cyfrową, która pogłębia nierówności między posiadającymi i nieposiadającymi. Ponadto należy stworzyć krajową inicjatywę dotyczącą korepetycji. – Amerykański rząd federalny powinien we współpracy z sektorem prywatnym zmobilizować miliony studentów, niedawnych absolwentów i emerytów, aby służyli jako nauczyciele dla uczniów i studentów, którzy muszą nadrobić stracony czas na naukę – komentował.

 

Andreas Schleicher, dyrektor ds. edukacji i umiejętności w Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), przypomina, że w szczytowym momencie „pandemii” 1,5 miliarda uczniów zostało „zablokowanych”. Pomimo wysiłków w zakresie zdalnego nauczania, uczniowie ci doświadczyli znacznych strat. Społeczeństwo bardzo odczuje skutki ekonomiczne wejścia tych ludzi na rynek pracy. Jego zdaniem, straconego czasu nie sposób nadrobić. – Chociaż trudno jest dokładnie przewidzieć, jak zamykanie szkół wpłynie na przyszły rozwój uczniów, wcześniejsze badania dają nam pewne wyobrażenia o wpływie uczęszczania do szkoły na późniejsze szanse uczniów na rynku pracy i rozwój gospodarczy kraju. Ekonomiści Eric Hanushek i Ludger Woessmann przyjrzeli się ostatnio skutkom zamykania szkół w związku z pandemią na przykładzie uczniów klas od pierwszej do dwunastej. Szacuje się, że dotychczasowe straty w nauce są równoznaczne średnio z brakiem jednej trzeciej roku szkolnego. Zakładając, że szkoły powrócą do normalności tej jesieni, przewidują długoterminowe koszty ekonomiczne wynoszące od 504 miliardów dolarów w południowej Afryce do 14,2 biliona dolarów w Stanach Zjednoczonych i 15,5 biliona dolarów w Chinach. Jeśli zakłócenie będzie kontynuowane w nowym roku szkolnym, jak ma to już miejsce w wielu krajach, straty te proporcjonalnie wzrosną – komentował. Obecny kryzys – zdaniem uczonego – pogłębił nierówności w systemach edukacyjnych, w tym nierówny dostęp do komputerów i szerokopasmowego Internetu potrzebnych do edukacji online, powszechny brak sprzyjającego środowiska domowego do nauki oraz niepowodzenie w przyciąganiu utalentowanych nauczycieli. Dzieci z uprzywilejowanych środowisk nie tylko mają silne wsparcie ze strony rodziców, ale także znalazły drogę do alternatywnych możliwości uczenia się, takich jak prywatni nauczyciele i tak zwane bańki do nauki. Gorzej było w przypadku uczniów ze źle sytuowanych rodzin.

 

Inni uczeni zwrócili uwagę, że z pewnością pogorszyła się sytuacja na rynku pracy. Dla wielu przewidywalną konsekwencją będzie bezrobocie lub niepełne zatrudnienie i utrata części dochodów. „Pandemia” zmusi uniwersytety, koledże zawodowe, organizatorów szkoleń zawodowych i inne instytucje policealne do odwrócenia kolejności. Ludzie potrzebują teraz pracy i nie będą skłonni inwestować w edukację. Będą domagać się programów, których wyraźnym celem będzie przygotowanie absolwentów do podjęcia pracy. Kluczowe będą systemy edukacji modułowej przygotowującej do konkretnego zawodu, a także jasne zrozumienie miejsca pracy w szybko zmieniającej się gospodarce.

 

Dick Startz, profesor ekonomii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara, jest dobrej myśli i sugeruje, że COVID-19 to jednak krótkoterminowa katastrofa finansowa dla szkół wyższych i uniwersytetów. Przejście na nauczanie online wymaga znacznych inwestycji w sprzęt, usługi w chmurze i wsparcie techniczne. Niektóre mniejsze uczelnie, które już balansowały na krawędzi niewypłacalności, upadną. W dłuższej perspektywie finanse uczelni powinny powrócić do normalnego stanu. Problem mogą mieć jednak publiczne uniwersytety.

 

 

Źródło: foreignpolicy.com

AS

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 141 269 zł cel: 300 000 zł
47%
wybierz kwotę:
Wspieram