17 sierpnia 2012

Moskwa bliżej Rzymu?

(fot. Tomasz Adamowicz/Forum)

Zwierzchnik Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski wspólnie wzywają do pojednania między narodami polskim i rosyjskim i do przeciwstawienia się procesom dechrystianizacyjnym, toczącym jak rak współczesny świat. Choć wizyta Cyryla I w Polsce pełna jest paradoksów, a jej kontekst polityczny sprawia, że rodzi się więcej pytań, niż można udzielić odpowiedzi, dla nas liczyć się powinno przede wszystkim jej religijne i cywilizacyjne znaczenie. Czas pokaże, czy stanie się ona rzeczywiście momentem przełomowym, nie tylko dla prawdziwego zbliżenia Rosji z Europą, ale i – co dziś może wydaje się nazbyt śmiałe – powrotu schizmatyckiej cerkwi do jedności z Kościołem katolickim?


Relacjonujące wizytę hierarchy media nie do końca precyzyjnie podawały, że jest to pierwsza w historii wizyta w Polsce najwyższego zwierzchnika rosyjskiego prawosławia. Zapomniano bowiem o niekrótkim, bo aż 9-letnim pobycie na ziemiach polskich w latach 1610 – 1619 patriarchy Filareta, ojca późniejszego cara Michała Romanowa. Co prawda, wówczas zwierzchnik moskiewskiej cerkwi używał tytułu „metropolity całej Rusi” nie do końca (przynajmniej w oczach oficjalnej rosyjskiej historiografii) prawowicie, otrzymał go bowiem od cara Dymitra I, zwanego Samozwańcem, a na dodatek na zamku w Malborku, gdzie rezydował w komnatach wielkiego mistrza, przebywał niezupełnie dobrowolnie, był bowiem tam więziony przez Zygmunta III za odmowę uznania go za cara, a zwolniony dopiero po podpisaniu przez Polskę z Rosją rozejmu w Dywilinie. Późniejszy, już zupełnie oficjalny, „patriarcha Moskwy i całej Rusi” i współrządzący państwem u boku swego syna, podczas pobytu „w polskiej niewoli” mógł zresztą utrzymywać swoją świtę, jeździć po kraju, spotykać się i prowadzić korespondencję, a nade wszystko poznawać polską kulturę i obyczaje.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dziś, z perspektywy 400 lat, tamte wydarzenia wydają się jakby nierzeczywiste – tak zmieniły się proporcje sił między nami a wschodnim sąsiadem. Najpierw przyszło stulecie wojen – pogłębiającego się kryzysu Rzeczypospolitej i rosnącej siły Moskwy, zyskującej dominującą pozycję na wschodzie Europy, później rozbiory, skutkujące kolejnym wiekiem – czasem powstań, zsyłek, konfiskat, rusyfikacji wreszcie. Ale najgorszy dla relacji Polski z Rosją wiek nadszedł, gdy w tej ostatniej dwugłowego orła zastąpiła czerwona gwiazda. Imperium Zła, choć z równą zaciekłością ciemiężyło wszystkie narody sobie poddane, z rosyjskim na czele, uznało Polaków – nie bez racji – za szczególne zagrożenie. Jako że imperium temu nie udało się przekształcić w internacjonalistyczną republikę światową, pozostało ono w dużej mierze rosyjskie, stąd straszliwe krzywdy doznane przez Polskę od Sowietów, choć dokonywane przecież nie tylko rękami Rosjan, ale i Żydów, Azjatów, mieszkańców rozmaitych sowieckich republik, a nawet rodzimych kolaborantów, spadły na konto Rosji. Co gorsza, w kraju tym nie dokonało się rozliczenie ze zbrodniczym systemem, którego upadek uznano za „największą katastrofę geopolityczną XX wieku” (Putin), nadal rządzi nim elita służb specjalnych Związku Sowieckiego, a na czele cerkwi nadal stoją hierarchowie skompromitowani współpracą z tymi służbami. I to właśnie jeden z nich jako pierwszy w dziejach najwyższy zwierzchnik moskiewskiego prawosławia oficjalnie przybył do Polski, spotykając się z katolickimi biskupami.

 

Polscy biskupi bynajmniej nie mają zresztą naprzeciw siebie kogoś znacznie, jakbyśmy to ujęli w świeckim języku, przewyższającego ich władzą. Chociaż cerkiew moskiewska teoretycznie rozciąga swą jurysdykcję na wiele milionów prawosławnych na terenie nie tylko Federacji Rosyjskiej – wciąż jeszcze największego pod względem terytorialnym państwa na świecie – ale również dawnych republik sowieckich, to posiada praktykujących wiernych mniej więcej tylu, co Kościół katolicki w Polsce. Podobna jest również liczebność kleru podległego Cyrylowi I i polskim biskupom, choć ten pierwszy pracuje w znacznie większej ilości diecezji i parafii.

 

Na tym kończą się jednak podobieństwa – polski Kościół to część Jednego, Świętego, Powszechnego i Apostolskiego Kościoła, o którym mówimy w Credo, zaś moskiewska cerkiew to najsilniejszy, ale zawsze tylko jeden z odłamów wschodniej schizmy, którego duchową siłę osłabia jeszcze tradycyjny wschodni cezaropapizm w wydaniu rosyjskim, gdzie cerkiew przez wieki poddana była brutalnej supremacji władzy świeckiej, jeszcze mniej subtelny, niż bizantyjski. Jeśli my mamy niekiedy za złe naszym hierarchom, że z powodów własnych koncepcji politycznych czy po prostu dla jakichś zwykłych ludzkich słabości dawali się niekiedy rozmaitym monarchom czy innym sprawującym władzę wykorzystywać do ich własnych politycznych celów, miejmy świadomość, że w cerkwi moskiewskiej jest to regułą.

 

Powszechnie mówi się, że wspólne przesłanie stanie się czymś tak przełomowym dla stosunków między Polakami i Rosjanami, jak słynny list biskupów polskich z 1965 roku dla pojednania polsko-niemieckiego. Czy jednak oczekiwania te nie są zbyt wielkie? Tam kontaktowano się w obrębie wspólnoty katolickiej i jednej cywilizacji, by zmniejszyć wykopaną przez wojnę przepaść między narodami, w tym przypadku – wielowiekowy konflikt narodów polskiego i rosyjskiego jest niczym w porównaniu z różnicami religijnymi i cywilizacyjnymi, dzielącymi słowiańskich pobratymców. Do tego dochodzi jeszcze pewna niewiarygodność Cyryla I – dawnego agenta KGB i potulnego wykonawcy polityki putinowskiego reżimu – dla polskich katolików. Z pewnością nie przyczyni się też do pojednania brak we wspólnej deklaracji jednoznacznego wskazania komunizmu jako ideologii winnej cierpienia obydwu narodów.

 

Warto jednak odnotować, że wizyta Cyryla I spowodowała poważny zamęt w liberalnych mediach. Oto nagle nielubiany tam ks. biskup Józef Michalik na kilka dni stał się – jako rzecznik zbliżenia Polaków i Rosjan, które ma mieszać szyki zwolennikom PiS – ich pozytywnym bohaterem. Jednak – pasjonując się politycznym wydźwiękiem polskiej wizyty Cyryla I – redaktorzy nie do końca zrozumieli chyba treść wspólnego przesłania polskich i rosyjskich hierarchów. Wszak sensem tego, choćby tylko symbolicznego, sojuszu chrześcijan Zachodu i Wschodu, któremu służyć miałoby pojednanie Polaków z Rosjanami, jest upomnienie się o „prawo Pana Boga do obecności w życiu publicznym”. Dopiero nieoceniona Wanda Nowicka przytomnie zaalarmowała, że zwierzchnik moskiewskiej cerkwi, choć niewątpliwie miał w swej biografii świetlane momenty współpracy z organami przewodniej siły całej postępowej ludzkości, teraz stał się „zagorzałym przeciwnikiem praw kobiet” i przyjechał wesprzeć katolików w walce z edukacją seksualną młodzieży, aborcją, in vitro i związkami partnerskimi.

 

I w tym właśnie należy upatrywać jakiejś nadziei. Walka z rewolucją seksualną i jej zatrutymi owocami, która dla Rosji – wbrew temu, co głoszą odrealnieni i nieznający zupełnie tego kraju zwolennicy tezy o zdrowej moralnie Rosji, jako alternatywie dla Europy – z pewnością stanowi nie mniejszy niż dla Zachodu problem, jest tym, co rzeczywiście może i powinno jednoczyć wysiłki chrześcijan różnych wyznań i obrządków. Być może zbliżenie takie zaowocuje ustaniem odwiecznej wrogości wobec „papieżników” w łonie rosyjskiego prawosławia, które wszak niejeden już raz przejawiało – od XVII-wiecznych zwolenników unii z Polską aż po Włodzimierza Sołowiowa – fascynację rzymskim katolicyzmem?

Jedno wiemy na pewno – Rosja powróci kiedyś do pełnej jedności z Rzymem. Bo jak inaczej interpretować mamy zapowiedź jej nawrócenia daną przez Matkę Bożą w Fatimie, jeszcze przed wybuchem straszliwej rewolucji bolszewickiej, która sprowadziła nie tylko na Rosję, ale i na cały świat niemal apokaliptyczne klęski i kosztowała życie wielu milionów pomordowanych, zamęczonych i zamorzonych głodem ludzi? Jak dokona się to nawrócenie, wie jedynie Bóg, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, ale warto mieć nadzieję, że dzisiejsze wydarzenie odegra w nim jakąś ważną rolę.

 

Piotr Doerre

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie