29 stycznia 2013

Fotoradary i prawo jazdy, czyli łupienie kierowców

O tym, że oprócz fotoradarów można stosować satelity, że prawo jazdy wcale nie jest potrzebne człowiekowi by jeździł samochodem, ale państwu by miało z tego zysk, oraz o tym, którego posła można by wsadzić do więzienia mówi PCh24.pl dr Tomasz Sommer, dziennikarz i publicysta, redaktor naczelny „Najwyższego Czasu”.


Krótko: jest Pan kierowcą?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tak, jestem.

 

A jak się Pan czuje ze świadomością, że w tym roku będzie Pana śledziło na drodze więcej radarów, a minister finansów Jacek Rostowski czyhał będzie na Pana kieszeń? Założył on bowiem, że w nowym budżecie będą stukrotnie większe zyski z mandatów niż w roku ubiegłym?

 

Nie czuje się dobrze z tą myślą. Deklaracje, że dzięki fotoradarom bezpieczeństwo na drogach ulegnie poprawie, to zwykła propaganda. Oczywiście fotoradary to zaledwie wycinek tych zmian, jakie można wprowadzić na drogach przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii. Skoro technologia cały czas się rozwija, to kierowców można obserwować na przykład z satelity.

 

Był pomysł, żeby śledzić kierowców za pomocą śmigłowców albo dronów. Okazał się być jednak zbyt kosztowny.

 

Słyszałem o tym, ale to jest jeszcze metoda niedoskonała. Po pierwsze, jest zbyt kosztowna, a po drugie, satelita wydaje się być jednak bardziej skuteczny. Problem może się pojawić tylko przy zachmurzeniach. I wtedy, jeśli będzie czyste niebo, to kierowcy będą jeździć powoli, ale gdy tylko pojawią się chmury, zaczną przyspieszać. Na razie to tylko projekcja wyobraźni, ale technologia posuwa się do przodu i myślę, że prędzej czy później do tego właśnie dojdzie.

 

Wszystko to zmierza wprost do tego, by ściągać z obywateli jak największe pieniądze i jak najbardziej ograniczyć ich wolność. Zasadniczym krokiem, jaki zrobiono na drodze ograniczania wolności kierowców, było wprowadzenie praw jazdy, które są zupełnie bezsensowne. Zostały one wprowadzone po to, żeby kontrolować tych, którzy prowadzą samochody, bo przecież nie po to, by umieli jeździć.

 

To o czym mówię, może brzmieć na pozór mało poważnie, ale proszę zwrócić uwagę, że nie we wszystkich krajach jest coś takiego jak prawo jazdy. Podam Panu przykład Egiptu, bo akurat byłem tam ponad dwa lata temu. W tym kraju wprowadzono prawo jazdy dopiero w 2010 roku.

 

W tym wielomilionowym kraju przez całe lata poruszano się bez prawa jazdy. A są tam przecież duże miasta, gdzie jest wielki ruch samochodowy. I ludzie jakoś sobie radzili. Władze doszły jednak do wniosku, że na prawie jazdy można nieźle zarobić. Rozmawiałem tam z jednym z kierowców i pytam go, co zmieniło się po tym jak wprowadzono prawo jazdy. Odpowiedział, że można dostać więcej mandatów i tym samym daje się więcej łapówek.

 

Jasne, ale skąd ludzie bez prawa jazdy będą wiedzieli, jak zachowywać się na bardziej skomplikowanych rondach?

 

Oczywiście, że będą wiedzieli. Dlaczego trzeba zakładać, że ludzie nie są w stanie korzystać z różnych mechanizmów? Gdy bierze Pan do ręki suszarkę to skąd Pan wie jak jej używać? Ma Pan instrukcję, zapoznaje się Pan i wtedy Pan z niej korzysta. Wiedzę, na temat tego, w jaki sposób jakimś urządzeniem operować możemy też pozyskać od kogoś. Jeśli sięga Pan po kosiarkę, to nie jeździ nią bez sensu po suficie w domu, tylko kosi Pan nią trawę. Ludzie są racjonalni. Choć oczywiście jakieś odchylenia się zdarzają.

 

Wprowadzanie kolejnych regulacji jak prawo jazdy, czy fotoradary służy przede wszystkim łupieniu kierowców. A tymczasem, żeby poprawić bezpieczeństwo na drogach wystarczy zbudować dwupasmową drogę. Samochody wtedy nie jeżdżą w sposób kolizyjny.

 

Jeśli władza chce, żeby ludzie byli na drogach bezpieczni, to niech zajmie się wysokimi podatkami na pojazdy. Kiedy sprowadzałem samochód ze Szwajcarii, to zapłaciłem podatki, których suma była niemal równa jego cenie. Zapłaciłem VAT, cło i akcyzę. Proszę sobie wyobrazić, że akcyza na samochód o pojemności silnika powyżej dwóch litrów wynosi 18 proc. A wszystko dlatego, że takie samochody uznawane są za luksusowe. Co z tego wynika? Że Polacy jeździliby znacznie lepszymi samochodami, gdyby nie zabierano im pieniędzy. A wiadomo, że lepszy samochód może ograniczyć skutki wypadku. Lepiej zderzyć się dużą hondą niż maluchem.

 

To, że państwo czyha na pieniądze kierowców obnaża istota wprowadzonych niedawno regulacji. Jeśli kogoś złapie fotoradar, to może się wyłgać, że nie on prowadził i punktów karnych nie dostanie. Za to pieniądze będzie musiał zapłacić.

 

To jest zwykły rabunek i to wyjątkowo bezczelny. Niedawno pojawiła się informacja, że czeka nas kolejna wymiana prawa jazdy. Przecież już raz dokumenty te były wymieniane na nowe.

 

Przypomnę przy tym, że ten sam rząd, który zdecydował teraz o wymianie praw jazdy, miał wprowadzić od stycznia tego roku przepis, że kierowca nie musi mieć przy sobie tego dokumentu. wystarczyć miał tylko dowód tożsamości, bo to czy ktoś ma pozwolenie na kierowanie samochodem, jest zapisane w specjalnym systemie. Rząd się z tych zmian wycofał, bo gdyby okazało się, że ludzie nie muszą mieć przy sobie osobnego dokumentu zezwalającego im na prowadzenie samochodu, to zrezygnowaliby z wymiany praw jazdy na nowe dokumenty. A zostało to już zaliczone jako potencjalny zysk, bo za taki dokument trzeba będzie oczywiście zapłacić.

 

Pojawił się też pomysł wiceszefa komisji infrastruktury, posła PO Stanisława Żmijana, żeby wprowadzić opłatę za przejazd drogami krajowymi. Z pieniędzy tych miałaby być finansowana budowa autostrad. Pomysł się nie spodobał opinii publicznej i ministerstwo transportu zdementowało tę informację.

 

Tyle, że budowa tych dróg jest już podobno finansowana ze stu różnych źródeł! Przypomnę, że zyski z akcyzy miały iść w całości na budowę dróg. Swego czasu budowa ta miała być wspierana z podatków drogowych czy – podniesionych z czasem – podatków na paliwo. Okazuje się jednak, że na ten cel przeznacza się tylko kilka procent tych podatków. Zawsze okazuje się, że są pilniejsze potrzeby. Jeśli rząd wprowadzi podatek na drogi krajowe, to te pieniądze też będą przeznaczane na inne cele.

 

Powiem szczerze, jak słucham tego typu pomysłów, by wprowadzać kolejny podatek, z którego mają być finansowane drogi, to mam ochotę wsadzić jego autora do więzienia. Tam pan poseł by sobie odpoczął, i tam na pewno będzie czuł się bezpiecznie. I nie będzie zatruwał innym ludziom życia.

 

I z dystansu spojrzy sobie na rzeczywistość…

 

Tak, przemyślałby sobie pewne sprawy. Doczekaliśmy w Polsce takich czasów, że jakiś tam poseł, przy kawie czy herbacie, wymyśla sobie wprowadzenie kolejnych opłat. I pomysł ten natychmiast ma być realizowany. Nie ma nad tym żadnej kontroli. Nie może być tak, że jakiś wariat coś sobie wymyśla, a ja mam później się do tego stosować.

 

 

Rozmawiał: Krzysztof Gędłek

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie