9 marca 2016

Miłosierdzie bez granic czy bezgraniczna naiwność? Episkopat murem za Merkel

(FOT.REUTERS/Michaela Rehle/FORUM)

Dawno już Kościół katolicki w Niemczech nie był tak silnie zaangażowany w politykę, jak dziś. Wszystko za sprawą kryzysu imigracyjnego. Biskupi nie tylko proponują konkretne decyzje w tej sprawie, ale też deklarują poparcie dla rządzącej partii i ostro krytykują prawicową opozycję.

 

Wiele diecezji przyjmuje w swoich obiektach imigrantów, roztaczając nad nimi duszpasterską i materialną opiekę. Episkopat zabiera głos na temat konkretnych rozwiązań politycznych kryzysu, krytykując wszelkie propozycje mówiące o uszczelnieniu granic. Zwalcza przy tym wszystkich przeciwników otwarcia, stając całkiem jednoznacznie po stronie kanclerz Angeli Merkel. Choć ta od lat realizuje, krok po kroku, antychrześcijańską politykę, biskupi tym razem widzą w niej jedyną ostoję wartości i obronę przed – ich zdaniem – odległą od wiary wizją społeczeństwa, którą proponuje Alternatywa dla Niemiec.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Poparcie dla CDU

 

Gdy Angela Merkel złamała we wrześniu niemieckie prawo i sprowadziła do Niemiec imigrantów z Węgier przez Austrię, przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec (DBK), kard. Reinhard Marx ocenił to jako bardzo dobry krok. Przyznał wprawdzie, iż Merkel „nie zważała na prawo”, by zapewnić zaraz, że „także to należy do władzy politycznej”. „Są sytuacje, w których trzeba działać tak, by długoterminowo nie zaszkodzić tożsamości Europy” – dodawał hierarcha. Jego zdaniem, w odpowiedzi na kryzys imigracyjny możliwa jest tylko jedna polityka: gotowość wpuszczenia do Niemiec każdego człowieka, który o to prosi. „Miłosierdzie nie ma granic […]. Każdy, kto wkracza na europejską ziemię, musi być przyzwoicie traktowany […]. Granice Europy nie mogą być granicami śmierci” – mówił kardynał w jednym z wywiadów. To stanowisko potwierdzili biskupi na zakończonym w połowie lutego zebraniu episkopatu, wskazując, że trzeba zabiegać o zwalczanie przyczyn kryzysu, ale zarazem przed nikim nie można zamykać drzwi. Kard. Marx przekonuje, że choć Niemcy mają ograniczone możliwości, to trzeba pokładać nadzieję przede wszystkim w rozwiązaniu ogólnoeuropejskim, czyli przyjęciu napływających do jego kraju imigrantów przez wszystkie państwa Unii Europejskiej.

 

„Chrześcijańska” Merkel

 

„Pan Bóg przedłożył nam to zadanie” – to słowa najwyższego rangą hierarchy w niemieckim episkopacie, przytoczone swego czasu przez kanclerz broniącą swojej polityki. Prasa nad Renem dociekała wówczas, czy Merkel uważa, że przyjmując wszystkich imigrantów realizuje jakąś historiozbawczą misję. Na to pytanie odpowiedzieć trudno, szefowa rządu jednak, opierając się na słowach Marxa, może utrzymywać, że swoje działania prowadzi naprawdę w chrześcijańskim duchu. „Mam wielki szacunek do pani Merkel oraz jej polityki, jej odwagi i gotowości, by wziąć odpowiedzialność w tej trudnej sytuacji. Nie działa ślepo, ale przemyślnie. Polityka oznacza przecież, że postępuje się nie za prostymi nastrojami, ale za celami i zasadami” – mówił o niej kardynał. Pytany w jednym z wywiadów o „C” w nazwie CDU (Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna) odparł, że oznacza ono, iż każdy człowiek, niezależnie od religii, płci czy pochodzenia, jest obrazem Boga i każdy człowiek w potrzebie musi otrzymać pomoc – i tę właśnie zasadę miałaby realizować Merkel. Lider episkopatu nie podniósł przy tym takich kwestii, jak de facto legalna aborcja (100 tysięcy zabijanych dzieci rocznie), masowa sprzedaż pigułki wczesnoporonnej, legalna prostytucja i kwitnący na jej marginesie handel ludźmi, w pewnych przypadkach legalna „pomoc w samobójstwie”, homoseksualne związki partnerskie z częściowym prawem do adopcji dzieci czy przymusowe nauczanie ideologii gender w przedszkolach oraz szkołach. Wszystko to zostało albo wprowadzone, albo spokojnie trwa za rządów „chrześcijańskiej” kanclerz Merkel.

 

Konflikt z AfD

 

Zupełnie inne stanowisko biskupi zajmują wobec Alternatywy dla Niemiec (AfD). Nie mówiąc tego wprost sugerują, że kto jest chrześcijaninem, ten na tę partię nie może głosować. „To nie jest alternatywa dla Niemiec” – powiedział niedawno kard. Marx i zarzucił AfD „radykalną mowę nienawiści”, „zaszczuwanie ludzi” oraz „pogłębianie podziału społeczeństwa”. Lider niemieckich hierarchów uważa, iż w tej sytuacji pojednanie między Alternatywą a Kościołem jest niemożliwe. Takie samo stanowisko zajął szef największej organizacji świeckich, Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików, Thomas Sternberg. Ogłosił on, iż nie wpuści przedstawicieli AfD na największą krajową  imprezę świeckich wierzących – Dzień Katolika. Jak wyjaśnia, nie można tam „nobilitować” antyimigranckiego ugrupowania, pozwalając jego przedstawicielom publicznie przemawiać.

 

AfD nie milczy wobec takiego stanowiska kościelnych instytucji. Przewodnicząca partii Frauke Petry stwierdziła w jednym z wywiadów, że ich postawa w sprawie imigrantów jest „zakłamana”, a biskupi „troszczą się bardziej o muzułmanów niż o swoich braci w wierze” na Bliskim Wschodzie. Szef struktur ugrupowania w Turyngii, Björn Höcke, stwierdził z kolei, że Kościół powinien „skoncentrować się na Ewangelii, a nie robieniu polityki” i zakończyć „blokadę” AfD. Höcke prezentuje w stosunku do Kościoła wyjątkowo napastliwą postawę. Podczas organizowanych przez niego demonstracji w Erfurcie tamtejsza katolicka katedra regularnie wyłącza oświetlenie placu katedralnego, pogrążając manifestantów w ciemności. Ze strony Kościoła ma być to protest wobec „rasizmu” szerzonego w ocenie biskupów przez AfD. Höcke przekonuje, że gospodarze katedry powinni światło włączyć, bo świątynia należy „nie do biskupów, ale do narodu”. Zwykli sympatycy AfD posuwają się podczas kolejnych demonstracji nawet lżenia lokalnego biskupa. Höcke przetarł im zresztą szlaki, mówiąc o władzach katedry: „Jak powiedział Marcin Luter, diabła trzeba uderzyć krzyżem w twarz, żeby wiedział, z kim ma do czynienia”.

 

Pieniądze czy miłosierdzie?

 

Nie ma obecnie żadnych widoków na zakopanie topora wojennego. Konflikt zaostrzyły jeszcze niedawne wypowiedzi szefostwa partii, które postulowało strzelanie do imigrantów nielegalnie przekraczających niemiecką granicę. Porozumieniu zdecydowanie nie służą ostre wypowiedzi Petry i Höckego, o postawie części zwolenników Alternatywy, wprost obrażających hierarchów Kościoła, nie wspominając. W tej sytuacji episkopat nie chce z AfD nawet rozmawiać, co znalazło swój wyraz we wspomnianym wykluczeniu jej polityków z udziału w Dniu Katolika. Kardynał Marx zaangażował się w sprawie kryzysu imigracyjnego całkowicie po stronie kanclerz Merkel. AfD zarzuca dlatego episkopatowi, że stał się częścią establishmentu politycznego – i czerpie z tego niemałe korzyści. Biskupom trudno bronić się przed tym zarzutem, skoro zdecydowali się na zaangażowanie państwa w ściąganie od wiernych podatku kościelnego. Episkopat mówi jednak, że chodzi tu tylko o chrześcijańskie miłosierdzie, które w przypadku uchodźców – niezależnie od innych obszarów swojej polityki – reprezentuje akurat kanclerz Merkel. Można mieć poza tym zasadne wątpliwości, czy Alternatywa wcielałaby w życie politykę prawdziwie chrześcijańską. Świadczy o tym nie tylko aroganckie czy wręcz instrumentalne traktowanie Kościoła przez polityków partii. Wyjątkowo wymowna jest niechęć Alternatywy do podjęcia zdecydowanych działań w tak fundamentalnej sprawie, jak ochrona życia nienarodzonych. Tu AfD niczym nie różni się od partii liberalnych. Zamiast zakazu czy choćby ograniczeń proponuje tylko ogólnokrajowe referendum, które przyniosłoby w zeświecczonych Niemczech z góry wiadomy wynik.

 

Paweł Chmielewski



 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie