16 kwietnia 2019

Michał Wałach: czy popiół z Notre-Dame użyźni jałową glebę europejskich serc?

(Fot. Alexandre Minguez / Wostok Press / Maxppp / FORUM)

Popiół użyźnia glebę. Ale czy popiół ze spalonej katedry Notre-Dame może użyźnić jałową glebę posteuropejskiej cywilizacji i ludzkich serc?

 

Zniszczenia jakich doznała niezwykła średniowieczna katedra Notre-Dame, przywodzą na myśl liczne skojarzenia historyczne. Poszerzając naszą perspektywę i patrząc zarówno na spaloną świątynię, jak i na kondycję Starego Kontynentu, widzimy jeszcze więcej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Barbarzyńcy za limesem

W noc sylwestrową roku 406 przez zamarznięty Ren weszli w granicę Cesarstwa Rzymskiego germańscy barbarzyńcy. Imperium nie miało siły, by wyprzeć agresywnych przybyszów. Ono! Imperium, które rozciągało się od surowej Brytanii na północy, po rozgrzane piaski Górnego Egiptu na południu, od Słupów Heraklesa na zachodzie, po Armenię i Mezopotamię na wschodzie. Imperium-wzór. Potęga, która stworzyła skuteczne metody zarządzania państwem, organizacji społeczeństwa i kontroli oraz asymilacji podbitych narodów.

 

Choć resztki dawnej chwały odżyły na moment na Polach Katalaunijskich w roku 451 w bitwie przeciw Hunom i innym barbarzyńcom, to ledwie 4 lata później w stolicy świata, w sercu cywilizacji, pojawili się germańscy Wandale, których imieniem do dziś określamy ludzi owładniętych żądzą destrukcji. W decydującej chwili zabrakło odważnej i stanowczej władzy państwowej, zaś ludność cywilną przed zagładą uchronił święty papież Leon I Wielki. Mimo, że wandalski król Genzeryk nie wymordował mieszkańców, Miasto zostało splądrowane i ograbione, a życie Italii zdezorganizowane.

 

Rok 476 historiografia uznaje za upadek Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie. Wtedy bowiem germański wódz Odoaker zdetronizował Romulusa Augustulusa. I chociaż ówcześni nie musieli nawet traktować tych wydarzeń jako przełomowe (szczególnie że Odoaker odesłał insygnia cesarskie do imperatora w Konstantynopolu), to koniec V wieku uznać należy za koniec i zarazem początek. Pax Romana nie obowiązywał już od bardzo dawna. Teraz na Zachodzie przestało istnieć państwo, które przez lata zapewniało ów Rzymski Pokój narodom zamieszkującym imperium. Nastała era barbarzyńców.

 

„Ostatni Rzymianie” i cywilizowanie barbarzyńców

Przez cały ten czas nie brakowało ludzi chcących ochronić Rzym przed upadkiem. Niejeden światły mąż pragnął zachować to, co najcenniejsze – cywilizację rozumianą na wielu płaszczyznach: jako Wiarę, myśl i państwo. W szeregu „ostatnich Rzymian” znajdziemy cesarzy, dowódców, namiestników, pisarzy, teologów, filozofów. I chociaż ostatecznie Imperium upadło, to istotne części swojego dziedzictwa przekazało spadkobiercom.

 

Dlatego też nie możemy powiedzieć, że nowe czasy były złe. Początek – owszem – do łatwych nie należał. Germanie utrwalali swoje wpływy w dawnym Imperium i toczyli między sobą liczne wojny. Również bizantyjskie próby odzyskania utraconych prowincji przynosiły (chociażby Italii) wiele bólu. Ostatecznie jednak na gruzach zachodniej części Cesarstwa powstała wspaniała, średniowieczna Europa. Wielka w tym zasługa jednego z ludów uczestniczących w niszczeniu rzymskiego państwa – Franków.

 

Frankowie już w pierwszych latach po upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego przejawiali w północnej Galii znaczną siłę – w ciągu kilku dekad na przełomie V i VI wieku podbili większą część niegdysiejszej rzymskiej prowincji. Ich znaczenia nie można jednak ograniczyć do sukcesów militarnych. Rola tego germańskiego ludu dla historii świata związana jest z ich odmiennością względem innych plemion. Frankowie bowiem, w morzu pogaństwa i ariańskiej herezji, byli wyznawcami prawdziwej Wiary – ich władca Chlodwig I jeszcze w V wieku przyjął katolicki chrzest. To właśnie na fundamencie tryumfów katolickiego królestwa zbudowana została Europa, co pięknie unaocznia późniejsza maksyma: „Dei gesta per Francos” – czyny Boga przez Franków. To na tym filarze powstała najwspanialsza jak dotąd cywilizacja ludzka – Christianitas, której jednym z symboli była katedra Notre-Dame. Dziś ta wspaniała cywilizacja znajduje się w stanie rozkładu.

 

Nowy upadek Rzymu i nowi Germanie

Współczesna Europa przypomina świat rzymski z przełomu antyku i średniowiecza, z czasu wielkiej wędrówki ludów. Lato roku 2015, gdy na Stary Kontynent przybywali niekontrolowani przez nikogo obcokrajowcy w większości wyznający islam, to nasza sylwestrowa noc roku 406. Wtedy w granice Imperium wdarli się Germanie, dziś – muzułmanie, którzy obecnie, niczym barbarzyńscy z V wieku, tworzą niekiedy własną, alternatywną wobec państwa organizację społeczną (strefy „no go”). Z kolei zamachy terrorystyczne porównać możemy do plądrowania starożytnego Cesarstwa.

 

Jak – patrząc z tej perspektywy – rozumieć pożar w katedrze Notre-Dame? Ciężko dziś mówić o przyczynach katastrofy, ale niezależnie od okoliczności warto mieć w pamięci słowa: „nie ma przypadków, są tylko znaki”. Co może oznaczać ten znak?

 

Spalona świątynia – nawet jeśli pożar nie był czyimś działaniem celowym – jest zbieżna z intencjami niejednego profanatora. Tych zaś we Francji nie brakuje. Co chwilę słyszymy o antykatolickich ekscesach. Skala nienawiści sprawiła, że profanacje stały się nad Sekwaną niemal codziennością, a kreatorzy przemocy nie okazują się „łaskawi” nawet dla zabytków najwyższej klasy. Nie tak dawno, bo na początku marca, napastnik wykorzystał zamieszanie związane z remontem wokół innego niezwykle istotnego francuskiego kościoła – bazyliki w Saint-Denis, gdzie spoczywają monarchowie – i zniszczył witraże.

 

Profanacyjny szał nad Sekwaną to jednak tylko jeden z objawów choroby. Święty papież Jan Paweł II pytał Francję, najstarszą córę Kościoła, co zrobiła ze swoim chrztem. Pytanie to możemy jednak postawić w zasadzie każdemu narodowi Europy Zachodniej, bowiem powszechność antychrześcijańskich, a nawet antyludzkich praw, poraża. Niemal wszędzie akceptuje się mordowanie nienarodzonych dzieci, zaś niezgodne z naturą relacje określa się mianem „małżeństw”. Moralną degenerację mieszkańców Europy widać było także przy okazji pożaru niezwykłej paryskiej świątyni. Znaleźli się bowiem tacy – również w Polsce – którym widok płonącej katedry Notre-Dame sprawiał… radość. Podobną reakcję zaobserwowano ponadto u części internautów o nieeuropejskobrzmiących nazwiskach.

 

Kryzys narasta, a ludzie pozbawieni odpowiedzi na fundamentalne pytania rzucają się w wir poszukiwań. Niestety często nie docierają do Prawdy, bowiem kryzys dotyka także wielu członków Kościoła, którzy – jak się zdaje – zagubili własną tożsamość i zapomnieli o swojej misji.

 

Christianitas 2.0?

Kondycja współczesnej Europy wydaje się więc być gorsza niż sytuacja starożytnego Imperium w schyłkowej fazie, gdyż dekadencja dotyczy dziś całych narodów. Wtedy, mimo zagubienia części elit, postępowała chrystianizacja. Dziś – ateizacja połączona z promocją degradującego człowieka stylu życia. Podobna do reakcji „ostatnich Rzymian” jest natomiast postawa „ostatnich Europejczyków”. Nie brakuje bowiem – i Bogu niech będą dzięki! – współczesnych Boecjuszy i Kasjodorów. Cały czas Christianitas żyje w sercach wielu duchownych, teologów, myślicieli. Ciągle też miliony wsłuchują się w głos Ewangelii.

 

I to od wiernych Stwórcy wielkich umysłów oraz od każdego z nas, katolików, zależy przyszłość Europy. Dzierżymy bowiem w rękach niezwykłe dziedzictwo, na które składa się prawdziwa Wiara, realistyczna filozofia oraz poczucie prawdy, dobra i piękna.

 

Stary Kontynent w znanej nam formie może przestać istnieć, mogą upaść funkcjonujące od wieków państwa, a wyludniającą się ziemię mogą wziąć w posiadanie przybysze z Bliskiego Wschodu i Afryki. Ale i tak – mimo wielkiego prawdopodobieństwa początkowego kryzysu i chaosu – nowa cywilizacja, oparta na nieznanej wcześniej, europejsko-arabskiej strukturze etnicznej, może być cywilizacją wspaniałą. Warunek jest tylko jeden: musimy – wzorem „ostatnich Rzymian” – zachować i wiernie przekazać kolejnym pokoleniom naszą Wiarę i myśl. Refleksja nad historią starożytnego Rzymu może być dla nas zarówno ostrzeżeniem, jak i ukojeniem – pokazuje bowiem, że militarni zwycięzcy poddają się kulturze wyżej rozwiniętych przegranych. Rzym przyjął kulturę grecką, zaś germańscy barbarzyńscy język, filozofię i Wiarę Rzymian. Czemu tym razem miałoby być inaczej?

 

 

Michał Wałach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie