W czwartkowej „Wyborczej” opublikowany został mocno zaangażowany reportaż poświęcony tragicznym wydarzeniom jakie rozegrały się kilka lat temu w Bieczu. Mąż zamordował – na oczach dzieci – swoją żonę. Dlaczego zabił? Przekaz jest jasny: słuchał Radia Maryja, popierał PiS, był religijny…
Wydarzenia z 2011 wstrząsnęły okolicą. Zabójstwo 35-letniej mieszkanki Domu Samotnej Matki w Bieczu dokonanego przez męża na długo pozostanie w pamięci mieszkańców. Nie ma wątpliwości, że dokonała się wielka tragedia. GW postanowiło pójść śladami tej zbrodni. Opublikowany reportaż nie pozostawia złudzeń, mąż – słuchacz Radia Maryja, wyborca PiS – okazuje się katem i oprawcą. Czy był nim, z pewnością tak. Jednak sugerowanie na każdym kroku i niemal w każdym zdaniu, że to jego religijność i słuchanie toruńskiej rozgłosi było przyczyną morderczego szału zabójcy jest przerażające. Doprawdy, ile trzeba mieć złej woli by czytelnikowi serwować taką interpretacje?
Wesprzyj nas już teraz!
Patrząc na to ilu w naszym kraju jest słuchaczy RM i wyborców mających serce po prawej stronie, aż dziwi braku strug krwi wypływających z polskich domów i mieszkań. I tu dochodzimy do tego, co jest chyba najbardziej porażające w tego typu tekstach – cichej sugestii, że tak właśnie jest w każdym, katolickim domu. Czytelnikom z delikatnością i subtelnością katiuszy wtłacza się do głowy prostą zależność: chodzisz do Kościoła, jesteś zaangażowanym katolikiem ergo lejesz żonę i katujesz dzieci! A jeśli jesteś z Podkarpacia to już możesz uchodzić za potencjalnego mordercę, ba prawie nim jesteś.
Ta sama „GW” wielokrotnie apelowała, by nie wykorzystywać np. katastrofy smoleńskiej do rozgrywek politycznych i realizacji małoszlachetnych celów. Jednak sama nie chce, lub nie potrafi wyzbyć się tego zachowania. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – cel uświęca dzieło, którym jest dokopanie Kościołowi i niepodpisującym się pod wizją świata a’ la „Wyborcza”.
Nie usprawiedliwiam mordercy – próbującego po dokonanej zbrodni popełnić samobójstwo – jednak wykorzystywanie tragedii do doraźnych celów i przedstawianie krańcowo uproszczonego obrazu budzi we mnie oburzenie i pewnie nie tylko we mnie.
Piotr Romański