31 stycznia 2013

Smutny koniec rewolucji róż

(Bidzina Iwaniszwili: kurs Moskwa! Fot. Reuters/Forum)

Po zaskakującym sukcesie miliardera Bidziny Iwaniszwilego, lidera koalicji „Gruzińskie Marzenie”, w październikowych wyborach w 2012 roku, zwycięska ekipa od razu zabrała się za prześladowanie przeciwników politycznych i wszelkimi sposobami dąży do zmiany paradygmatów Gruzji w polityce zagranicznej. Kraj ten znów reorientuje się na Kreml.

 

Iwaniszwili jeszcze przed wyborami zapewniał, że jego rząd będzie dążył do wejścia tego kaukaskiego państwa do Unii Europejskiej i NATO. Przekonywał, że zachodnioeuropejski kierunek obrany przez poprzednią ekipę nie zostanie zmieniony. Na pierwszą wizytę zagraniczną obrał Waszyngton, a nie Moskwę, jak przewidywali jego polityczni przeciwnicy. Taka postawa wpłynęła uspokajająco na zachodnie stolice. Zdawano sobie sprawę, że pewna epoka została tą wyborczą porażką Saakaszwilego zamknięta, ale nie chciano, wbrew oczywistym faktom, widzieć w nowym premierze człowieka Rosji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Po raz kolejny okazało się, że zaklinanie rzeczywistości w realnej polityce jest świadectwem naiwności. Ten jeden z najbogatszych polityków na świecie (według magazynu „Forbes”, wartość jego majątku wynosi 6,4 mld dolarów), od lat robiący intratne interesy w Rosji, przez część ekspertów był jednoznacznie oceniany jako „kandydat Kremla”. Po upływie trzech miesięcy jego rządów dokładnie widać, że ponownie reorientuje on Gruzję na Moskwę, na czym stracą zarówno mieszkańcy tego kraju, jak i interesy zarówno Zachodu, jak i Europy Środkowej. Państwo to jest bowiem ważnym punktem w planie przełamania monopolu energetycznego Rosji i hamowania reintegracji postsowieckiej strefy.

 

Pojednanie z Rosją. Za wszelką cenę


Co prawda nowa gruzińska szefowa MSZ, Maja Pandżikidze zapewniała, że jej kraj nie nawiąże stosunków dyplomatycznych z Rosją, do czasu, gdy ta nie wycofa swoich wojsk z Abchazji i Osetii Południowej, jednak takie deklaracje wydają się być wypowiadane jedynie pod zachodnią publiczkę. Nowa ekipa Iwaniszwilego realizuje bowiem raczej słowa nowego spikera parlamentu gruzińskiego Davida Uzupaszwiliego, który powiedział, że „Gruzja powinna przestać krytykować Rosję i nie stwarzać nowych problemów w relacjach z nią”. W ten sposób, po raz kolejny przedstawiciel nowych władz, atakując Saakaszwilego i jego ekipę podkreślił, że wojna z Rosją w 2008 roku została sprowokowana przez ówczesne władze Tbilisi. Jest to w zasadzie powtórzenie słów obecnego premiera tego kraju, który jeszcze przed wyborami przekonywał, że „wydarzenia sierpniowe były zaplanowaną prowokacją Saakaszwilego”. Powtórzył w ten sposób rosyjską wersję wybuchu konfliktu. Chociaż Gruzja i Rosja nie utrzymują ze sobą stosunków od czasu wojny, miesiąc po sukcesie wyborczym Iwaniszwili utworzył nowe stanowisko specjalnego przedstawiciela premiera odpowiedzialnego za poprawienie relacji z tym krajem. Powołany na nie został Zurab Abaszydze, pełniący funkcję ambasadora w Moskwie w czasach rządów Eduarda Szewardnadze.

 

Hołd po gruzińsku

  

Ociepleniu relacji sprzyjać ma też stwierdzenie szefa rządu, że Gruzja nie będzie już bojkotować igrzysk zimowych w Soczi w 2014 roku. Nowa koalicja po przejęciu mediów uniemożliwiła odbiór za pomocą kablówki i satelity rosyjskojęzycznego, niezależnego od Kremla kanału PIK. Także poczynania władz w stosunku do armii muszą budzić zadowolenie Władimira Putina, gdyż nowy minister obrony Irakli Ałasania dąży do jej zmniejszenia i przeorientowania na „walkę z terroryzmem”. I to pomimo faktu, że w 2008 roku wojsko gruzińskie właśnie z tego powodu okazało się nieprzygotowane do obrony kraju. Co ciekawe, także Abchazja i Osetia Południowa przestają być problemami nie do przejścia dla nowych gruzińskich władz. Chociaż Iwaniszwili deklaruje dążenia do odzyskania kontroli nad tymi terenami, to jednak co i rusz wysyła sygnały, iż jest gotowy na wiele ustępstw w stosunku do wielkiego sąsiada. Moskwa jednak daje do zrozumienia, że nie zmieni stanowiska w sprawie tych regionów i radzi Tbilisi, by czym prędzej uznało ich niepodległość. Taka postawa nie wpływa jednak deprymująco na nową gruzińską dyplomację, która szuka dialogu z przedstawicielami władz separatystów i jest nawet gotowa uznać wydawane przez nich dokumenty.

 

Dorwać Saakaszwilego

 

 Po sięgnięciu po władzę ludzie nowego premiera od razu przejęli media państwowe. Wraz z prywatnymi stacjami kontrolowanymi przez Iwaniszwilego ich przekaz w całości wymierzony jest w poprzednią ekipę rządzącą. Dzięki temu o wiele łatwiej jest władzom przeprowadzać represje polityczne i aresztowania najważniejszych oficjeli ze środowiska Saakaszwilego, w tym m.in. byłych ministrów: obrony, finansów, sprawiedliwości i oświaty. Pod ich adresem najczęściej padały oskarżenia o autorytaryzm i wykorzystywanie swoich stanowisk. Ostatnio zaś przekonywano, że poprzednie władze wykorzystywały homoseksualistów (zbierano na nich kompromitujące dokumenty) do pełnienia roli agentów, którzy mieli za zadanie nakłaniać osobistości podejrzane o takie skłonności do „pełnej lojalności wobec ówczesnego reżimu politycznego”.

 

Iwaniszwili na każdym kroku upokarza Saakaszwilego i podważa jego pozycję. I chociaż nie przeprowadził wielokrotnie sugerowanej procedury impeachmentu, to jego zwolennicy zbierają głosy pod petycją o ustąpienie prezydenta. Ostentacyjne przypadki łamania podstawowych zasad demokracji i państwa prawa przez ludzi Iwaniszwilego zostało już wielokrotnie skrytykowane przez zachodnie stolice. Tbilisi zapewnia je jednak, że wszystko dzieje się zgodnie z prawem. Premier ostatniego dnia zeszłego roku bronił się przed krytyką przekonując, iż „reżim Saakaszwilego opierał się na kłamstwie, terrorze i PR”, określił też 2012 „rokiem zwycięstwa narodu Gruzji nad Saakaszwilim”. W noworocznym wystąpieniu zapewniał, że „system ucisku i kłamstwa został zniszczony i teraz powinniśmy przebaczyć wszystkim, którzy z własnej woli lub nie w nim uczestniczyli. Powinniśmy wymyślić coś na kształt amnestii.” Na razie jednak zastosowano ją wobec prawie 3 tysięcy więźniów (także oskarżonych o ciężkie przestępstwa), a 14 tysiącom zmniejszono wyroki. Wśród tych, którzy wychodzą na wolność 190 zostało uznanych przez parlament za więźniów politycznych. Są wśród nich m.in ludzie oskarżeni o szpiegostwo na rzecz Rosji.

 

Zachód utracił Gruzję

 

Wydaje się, że era okcydentalizacji Gruzji i wyrywania jej ze strefy wpływów Moskwy, zapoczątkowana rewolucją róż w 2003 roku, została na dłuższy czas zahamowana. Po wyborach prezydenckich na jesieni wejdzie w życie ustawa zwiększająca uprawnienia premiera, a zmniejszająca prezydenta. Została ona przegłosowana jeszcze przez poprzednie władze, gdy niemogący po raz trzeci ubiegać się o fotel głowy państwa Saakaszwili zamierzał, po uprzednio wygranych wyborach parlamentarnych, zostać premierem. Ten sprytny plan okazał się mieczem o dwóch ostrzach, gdyż po zwycięstwie Gruzińskiego Marzenia, Iwaniszwili otrzyma dodatkowe uprawnienia. Przewidywania przedwyborcze nie są dla środowiska obecnego prezydenta zbyt obiecujące. Instytut senatora Johna McCaina, który wspierał Gruzję podczas wojny z Rosją, przeprowadził sondaż, z którego wynika, że Iwaniszwili cieszy się poparciem 80 proc. rodaków. Na jego kandydata w wyborach prezydenckich zagłosowałoby 63 proc. respondentów, a na człowieka Saakaszwilego jedynie 13 proc. Nastroje te wzmacniają obawę, że jeszcze przez długi czas Gruzja pozostanie na rosyjskim kursie.

 

Aleksander Kłos

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie