22 października 2019

Dr Zbigniew Barciński: Medialna strategia zmiany wzorca rodziny

Jednym z celów środowisk LGBT jest zmiana wzorca rodziny. Wiele mediów aktywnie wspiera te działania. Można tu wręcz mówić o pewnej strategii promowania tej zmiany. Dobrą jej ilustracją jest artykuł Jakuba Majmurka pt. „Jakiej rodziny broni prawica przed LGBT?”, opublikowany na łamach „Krytyki Politycznej”.

 

Jakie są charakterystyczne cechy wspomnianej na wstępie medialnej strategii? Zapytajmy najpierw, jaki jest medialny obraz postulowanego, nowego wzorca rodziny? Dotychczasowy stan rzeczy to, jak pisze Majmurek, rodzina „oparta na heteroseksualnym małżeństwie (najlepiej sakramentalnym), z potomstwem”. Według autora „Krytyki Politycznej”, trzeba to zmienić. Akceptowana społecznie powinna być także i „rodzina” oparta na „małżeństwie jednopłciowym”. Więcej na temat samej zmiany w artykule nie znajdziemy. Jeśli jednak sięgniemy do publikacji środowisk LGBT, to stwierdzimy, że Majmurek nie mówi nam o kilku istotnych elementach tej zmiany. Nic nie pisze o postulacie uznania za rodziny np. wspólnoty tworzonych przez trzy kobiety czy pary lesbijek i pary „gejów” wspólnie wychowujących dzieci, „rodzin poliamorycznych” (w których dorośli są równocześnie w kilku związkach seksualnych), „rodzin queer” odrzucających wszelkie normy seksualne i identyfikacje płciowe (w których dorośli m.in. nie identyfikują się jako kobiety i mężczyźni, ale wybierają opcję jednej z ponad 50 płynnych płci) czy „rodzin otwartych”. Nie wspomina także o tym, że ten nowy wzorzec ma objąć także prawo do adopcji dla tych wszystkich wspólnot uznawanych przez środowiska LGBT za pełnoprawne „rodziny”. Nie mówi wreszcie, że w radykalnych odłamach środowisk LGBT formułowane są wprost postulaty likwidacji małżeństwa i rodziny – skasowania tych instytucji w ogóle i dla wszystkich. Postulowana zmiana wzorca rodziny zawiera zatem wiele elementów, choć autor mówi nam tylko o jednym.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rodzina dla każdego

Zapytajmy także, jakie są typowe argumenty na rzecz zmiany wzorca rodziny? W tekście znajdziemy ich kilka. Niektóre bardzo rozbudowane, inne przywołane tylko hasłowo. Są tu argumenty: z plastyczności kształtu rodziny, z nieistotności zmiany, z urojonego zagrożenia, ze standardu cywilizacyjnego, z praw człowieka, z nędzy intelektualnej i moralnej przeciwników zmiany.

 

Głównym argumentem za zmianą wzorca rodziny jest dla Majmurka to, że jest ona czymś „plastycznym” i płynnym. Pisze wręcz, że „nie ma czegoś takiego jak tradycyjna rodzina. Rodzina jest jedną z najbardziej plastycznych instytucji w historii”. Najpierw stara się uzasadnić „plastyczność” rodziny poprzez pokazanie historycznej zmienności kształtu rodziny. Potem tę rzekomą „plastyczność” wykorzystuje do stwierdzenia, że wprowadzenie „małżeństw jednopłciowych” nie jest żadną rewolucją, a tylko kolejną zmianą, jedną z wielu w całym ich szeregu.

 

Popatrzmy zatem na historyczną zmienność kształtu rodziny w jego ujęciu. Autor przekonuje, że według „konserwatywnego” rozumienia rodziny, jest ona „oparta na heteroseksualnym małżeństwie (najlepiej sakramentalnym), z potomstwem. Problem w tym, że nawet ta konserwatywnie postrzegana forma rodziny nie ma w sobie nic odwiecznego i tradycyjnego – jest produktem szeregu obyczajowych, gospodarczych, prawnych i moralnych rewolucji, jakie zachodziły w zachodnich społeczeństwach na przestrzeni ostatnich 200−250 lat”. Po takiej zapowiedzi można by się spodziewać, że autor przywoła przykłady z historii, kiedy podstawą wzorca rodziny była jakaś inna wspólnota niż „heteroseksualne małżeństwo”. Tymczasem pisze o takich zmianach kształtu rodziny jak: sposoby aranżowania małżeństw, motywy ich zawierania, znaczenie miłości, pozycja i władza mężczyzny i kobiety, pozycja i władza rodziców wobec dzieci, dopuszczalność rozwodów.

 

Bez wchodzenia w analizę dokładności opisu tych zmian, trzeba przede wszystkim zapytać – w jaki sposób są one dowodem dla tezy, że „heteroseksualne małżeństwo z potomstwem” jest „produktem szeregu rewolucji” w ostatnich 200-250 latach? Wszystkie te zmiany cały czas pozostają przecież w ramach „heteroseksualnego małżeństwa z potomstwem”. Żadna z nich nie zmienia tego podstawowego wzorca. To jest element stały i niezmienny.

 

Zmiany warto analizować i oceniać, ale trzeba pamiętać, że nie dotyczą one samej istoty wzorca rodziny. Nie ma tu żadnych podstaw do tezy, że rodzina jest „jedną z najbardziej plastycznych instytucji”. Mimo to Majmurek traktuje to jako udowodnione i próbuje dalej wykorzystać do uzasadnienia swej kluczowej tezy – że należy wprowadzić „małżeństwa jednopłciowe”. Rozumowanie jest tu następujące: skoro rodzina jako konstrukt społeczny jest całkowicie plastyczna i płynna, to wprowadzenie „małżeństw” jednopłciowych nie jest żadną gwałtowną rewolucją czy problemem. Jest tylko kolejną zmianą. Zmieniono już tyle, dlaczego nie zmienić i tego? Rozumowanie to nie ma jednak wartości logicznej, bo jest oparte o bezpodstawną tezę o całkowitej plastyczności rodziny. Można też zapytać, w jaki sposób konkretne, historyczne zmiany kształtu rodziny uzasadniają wprowadzenie „małżeństw jednopłciowych”? Czy z tego, że zanikła instytucja swata jako aranżera małżeństw wynika logicznie, że należy dać dwu mężczyznom prawną możliwość zawarcia „małżeństwa”?

 

Ewolucja czy rewolucja?

Powiązany z argumentem z „plastyczności” rodziny jest argument z małej, nieistotnej zmiany. Występuje w nim jednak nowy akcent – wprowadzenie prawnej możliwości „małżeństw jednopłciowych” to w całym ciągu zmian wzorca rodziny modyfikacja drobna, niewiele znacząca. Majmurek formułuje to nawet ostrzej. Nawiązując do ewolucji kształtu rodziny w historii, stwierdza, że: „wszystkie te zmiany miały o wiele bardziej radykalny charakter niż dopuszczenie do obecnej formy małżeństwa par jednopłciowych”. Te zmiany na przestrzeni wieków były więc, według niego, wielkiej  miary – nowość „małżeństw jednopłciowych” jest w porównaniu z nimi mniej radykalna. Czy jednak rzeczywiście prawne uznanie związku dwu mężczyzn za pełnoprawne małżeństwo to nieistotna zmiana, która nie niesie za sobą żadnych większych konsekwencji dla społeczeństwa? Czy nic ona nikogo nie kosztuje? Nikt na tym nic nie straci? Dotyczy tylko małej grupy osób homoseksualnych? Nie pociągnie za sobą daleko idących zmian społecznych? Nic nie zmieni w strukturze społecznej? Czy może odwrotnie – może jest to zmiana o charakterze systemowym, z dalekosiężnymi konsekwencjami dla wielu obszarów życia społecznego?

 

Zapytajmy, jakie są konsekwencje prawnego uznania tylko jednego faktu – że dwu mężczyzn i dziecko urodzone im przez wynajętą do tego kobietę to pełnoprawna rodzina? Kto jest matką tego dziecka: wynajęta i opłacona kobieta czy jeden z mężczyzn i który? A może to dziecko w ogóle nie ma matki? Co trzeba zmienić w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym – tylko kilka przepisów czy fundamentalne założenia? Czy męska para homoseksualna ma prawo wtedy żądać likwidacji w przedszkolach Dnia Matki ze względu na „dyskryminację” „ich” dziecka? Czy ma prawo żądać, aby do programów wychowawczych w placówkach oświatowych wprowadzić treści dotyczące uznawania „rodzin LGBT” za pełnoprawne rodziny, równie dobre jako środowisko wychowawcze albo nawet lepsze niż tradycyjne rodziny? Czy można sprzeciwiać się takim żądaniom? Czy takie sprzeciwy nie zostaną określone jako „homofobia”, „dyskryminacja” i „mowa nienawiści”? Czy za taki „homofobiczny” sprzeciw można stracić pracę? Czy można trafić do więzienia? Czy będą zamknięte katolickie ośrodki adopcyjne, w których ze względu na przekonania religijne nie kieruje się dzieci do adopcji przez pary homoseksualne? Czy będą zamknięte ośrodki terapeutyczne dla zainteresowanych tym homoseksualistów, którzy chcą stać się na powrót heteroseksualni? Przyjrzenie się pod kątem tych pytań krajom, w których są prawnie uznane „małżeństwa” jednopłciowe pozwala na jednoznaczne stwierdzenie, że tego typu zmiana wzorca rodziny ma charakter systemowy i dalekosiężny. Pociągają za sobą radykalną przebudowę całego życia społecznego. Koszty społeczne tych zmian są potężne.

 

Bój przeciw rzeczywistości i logice

Istotą kolejnego argumentu jest zapewnienie, że zmiana wzorca rodziny przez włączenie w niego „małżeństw jednopłciowych” nikomu nie zagraża. A jeśli ktoś mówi o jakichś zagrożeniach, np. dla rodziny tradycyjnej, to są to tylko i wyłącznie urojenia. W artykule Majmurka argument ten ma formę dość osobliwą: „Czym ideologia LGBT jest, jaka jest jej agenda, nikt specjalnie na prawicy nie potrafi powiedzieć – a przynajmniej niczego z sensem. Pytany, powie za to z pewnością, że ideologia LGBT zagraża rodzinie”.

 

Dla dziennikarza nie powinno być nic prostszego jak jednoznaczna odpowiedź na pytanie – czy rzeczywiście „ideologia LGBT zagraża rodzinie”? Wystarczy sięgnąć do źródeł, do programowych publikacji tych środowisk. Jasność w tej kwestii może dać choćby ten, jeden z wielu podobnych cytatów z publikacji przygotowanej przez autorytety środowisk LGBT. Cytat ten mówi o teorii queer, którą można uznać za centrum „ideologii LGBT”: „ (…) teoria queer postuluje odrzucenie chronionych normatywnie, kulturowych wzorów zachowań seksualnych i ról płciowych. Człowiek w rożnych momentach swojego życia i w rożnych sytuacjach powinien mieć prawo do różnych zachowań seksualnych – o ile, rzecz jasna, nie będą one zagrażać innym osobom. W związku z tym w kulturze i życiu społecznym powinno się odrzucić przypisywanie jednostkom trwałych ról i tożsamości, raz na zawsze definiujących osobę co do jej orientacji seksualnej. Świat szczęśliwy społecznie ma być światem, w którym i kobiety, i mężczyźni określają się w płynny, dynamiczny sposób co do swych seksualnych preferencji” (I. Krzemiński, Społeczna historia homoseksualności, w: Queer studies. Podręcznik kursu, praca zbiorowa, Warszawa 2010, s. 50).

 

Jakie jest miejsce rodziny w tym projektowanym, przyszłym „szczęśliwym społecznie świecie”? Czy ten projekt to promocja rodziny, stanowisko wobec niej neutralne czy program takiej zmiany społecznej, w której rodzina zostanie zlikwidowana?

 

Kolejny argument za zmianą wzorca rodziny to odwołanie się do „standardu cywilizacyjnego”. Można się domyślać, że chodzi tu m.in. o „standardy europejskie”. Faktycznie – tak zwane małżeństwa jednopłciowe i adopcja dzieci przez takie pary to standard w UE , w części krajów już zrealizowany, w części będący przedmiotem presji politycznej. Zapytajmy zatem: Jaką wartość mają w ogóle „standardy europejskie”? Wśród tych standardów są i takie, wedle których ślimaki to ryby, marchewki to owoce, a banan jest bananem tylko wtedy, kiedy ma odpowiedni kąt zakrzywienia. Czy „cywilizacyjny” standard małżeński i rodzinny w UE ma wyższy status i powagę, jak ten „ślimakowy”, „marchewkowy” i „bananowy”?

 

Argumentem za zmianą wzorca rodziny i wprowadzeniem „małżeństw jednopłciowych” jest też odwołanie się do praw człowieka: „ludzie są równi w swoim prawie do szczęścia, a instytucje nie powinny w tym przeszkadzać”. Warto wobec tego zapytać: Czy tego typu realizacja „praw człowieka” dotyczy tylko homoseksualistów czy także innych grup ze środowisk LGBT? Czy prawo do „małżeństwa”, a co za tym idzie i do adopcji dzieci powinni mieć, w imię praw człowieka, także biseksualiści, transseksualiści, poliamoryści, ludzie queer odrzucający wszelkie normy w sferze seksualnej i identyfikacje płciowe? Czy prawo do „małżeństwa” i adopcji dzieci rozumianych jako „szczęście” powinny mieć także wieloosobowe związki poliamoryczne i transpłciowe?

 

Trzeba jednak od razu zapytać też o dzieci wychowywane w „rodzinach LGBT”: Czy dziewczynki wychowane przez lesbijki nie tęsknią do przytulenia przez ojca? Czy ojciec nie jest już tym dziewczynkom potrzebny? Czy chłopcy wychowywani nie tęsknią za przytuleniem przez matkę? Czy matka nie jest już tym chłopcom potrzebna? Inne pytania, które należy tu postawić dotyczą granic w dążeniu do szczęścia: czy takie granice w ogóle istnieją? Jeśli tak, to w imię czego społeczeństwo może je postawić? Co odpowiedzieć pedofilom, którzy wzięliby na sztandary to zdanie: „ludzie są równi w swoim prawie do szczęścia, a instytucje nie powinny w tym przeszkadzać”?

 

Stałym argumentem w przekonywaniu do zmiany wzorca rodziny jest przedstawianie jej przeciwników w czarnych barwach, podkreślanie ich nędzy intelektualnej i moralnej. Ci przeciwnicy są nazywani przez Majmurka przede wszystkim „prawicą” i „obrońcami tradycyjnej rodziny”. Poza wspomnianą już uwagą, że „nie potrafią nic sensownego powiedzieć o ideologii LGBT”, pojawiają się takie określenia jak „ostatni przedstawiciele operetkowego paleokonserwatyzmu”, „absurdalne tyrady przeciw LGBT+”, „zacietrzewiona prawica”. Zamiast przytoczyć poglądy przeciwników i merytorycznie się do nich odnieść, lewicowy publicystka mnoży epitety. Zamiast rzeczowo zbijać argumenty oponentów, koncentruje się na deprecjonowaniu jako ludzi. Nie ma to żadnej merytorycznej wartości. To typowy argument ad hominem, czyli nieuczciwy chwyt w publicznej dyspucie.

 

***

 

Podsumujmy: Jak ta medialna strategia zmiany wzorca rodziny ma się do rzeczywistości i do logiki? Dla jej autorów i realizujących ją dziennikarzy rzeczywistość i logika nie ma znaczenia. Więcej – oni z rzeczywistością i logiką walczą. Walczą z naturą i z rozumem.

 

 

Dr Zbigniew Barciński

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie